Styl życia
Blisko, coraz bliżej… W Poznaniu już mrożą szampany. Lech na mistrza?
Rozgrywki polskiej ekstraklasy wchodzą w decydującą fazę. Wygląda na to, że Legia Warszawa zostanie zdetronizowana przez poznańskiego Lecha. „Kolejorz” w 34. kolejce ograł Lechię Gdańsk i utrzymał minimalne, jednopunktowe prowadzenie nad obecnym mistrzem.
W Gdańsku piłkarze Macieja Skorży pokazali charakter godny mistrza. Mimo straty bramkarza i niepodyktowania zasłużonego karnego, Lech potrafił wygrać na PGE Arenie 1:2. Bramki strzelili Zaur Sadajew w 30. minucie i Szymon Pawłowski w 72. honorowe trafienie dla Lechii zanotował z rzutu karnego Stojan Vranjes w 92.
Zespół z Poznania powoli, ale konsekwentnie zmierza po mistrzowską koronę. W ostatnich pięciu meczach „Kolejorz” wygrał cztery razy, w tym z Legią, a goryczy porażki zaznał tylko raz. Kropelką dziegciu są ostatnie minuty spotkania. W końcówce Lechici za bardzo oddali inicjatywę gospodarzom.
Akcja zwieńczona strzałem Colaka mogła skończyć się podziałem punktów, gdyby nie fenomenalna interwencja Gostomskiego. To największa wada teamu Skorży. Po utracie bramki w ostatnich minutach i wyrzuceniu Dariusza Formelli z boiska (czerwona kartka za zagranie ręką) grający pod presją pretendent do tytułu po prostu się pogubił.
Brakowało piłkarza, który potrafiłby uporządkować grę i uspokoić kolegów, a chaotycznie interweniujący lechici prosili się wręcz o wyrównującą bramkę. Kto wie, jak mógłby skończyć się ten mecz, gdyby ich rywalem był zespół wyższej klasy…