Styl życia
Bitwa o Anglię
Hitem dziewiątej kolejki angielskiej Premier League miało być spotkanie Manchesteru United z rywalem Manchesterem City. Jednak nikt – a szczególnie Ci, którzy pojawili się w Teatrze Marzeń na Old Trafford w czerwonej koszulce – nie spodziewał się, że wielki piłkarski spektakl skończy się tak tragicznie.
Ekipa Roberta Manciniego aplikując swoim rywalom sześć bramek rozbiła w puch "Czerwone Diabły". "The Citizens" do zwycięstwa poprowadził niesforny Maro Balotelli przypominający bombę, która może wybuchnąć w twarz. Tym razem "Super Mario" odpalił, jak należy i siał popłoch w liniach defensywnych MU. Zresztą, cały jego zespół pokazał niesamowity potencjał w ofensywie – do wyniku dołożyli się Edin Dżeko, David Silva i Sergio Aguero. Czyżby armaty City były mocniejsze od tych z Katalonii? "To był najgorszy dzień w naszej historii" – mówił po meczu Alex Ferguson. Menadżer, powoli zbliżający się do swojej emerytury, stopniowo odmładza kadrę United, racjonalnie budując zespół, mogący sięgać po najwyższe laury. Na dłuższą metę to metoda, która może okazać się skuteczniejsza, od skupowania gwiazd światowego formatu za petrodolary szejka Mansoura, ale przynajmniej do następnych derbów w Mieście Włókniarzy rządzi Manchester City. Czy to już czas, aby ogłaszać zmianę warty w wyspiarskim futbolu, czy jeszcze za wcześnie, aby urządzać stypę MU?