Życie w UK

Bezdomni Polacy nie tęsknią za krajem

Moich rozmówców spotykam na Victoria Street, w okolicy dworca, który jest mekką polskich bezdomnych. Jednak Stanisław Wójcik zaprzecza, jakoby był bezdomny. Na piersi ma zawieszoną laminowaną legitymację kolportera The Big Issue, w ręku ściska gazetę. Spacerujący po okolicy Jarek Mazur podchodzi do nas po chwili, zainteresowany naszą rozmową. Ma w Londynie własne mieszkanie i aktywnie szuka pracy.

Bezdomni Polacy nie tęsknią za krajem

Podwójne życie Kowalskiego >>

Tanio męża z Polski kupię >>

Większość Polaków przyjeżdża do Londynu w poszukiwaniu lepszych perspektyw zawodowych. Okazuje się jednak, że w Anglii nie tylko pracuje się lepiej, ale i na bezrobociu żyje się znacznie dogodniej niż w Polsce. Bezdomni mają o wiele łatwiejszy dostęp do wyżywienia i zakwaterowania i, tak jak bezrobotni, mogą ubiegać się o zasiłki. Także wiele organizacji pozarządowych wspiera ludzi z problemami mieszkaniowymi bądź tych nieprzystosowanych społecznie.
The Big Issue Co. wydaje tygodnik, dzięki któremu wielu bezrobotnych i bezdomnych może legalnie zarobić pieniądze. Kupują od wydawcy gazetę w cenie £0,85 za egzemplarz i sprzedają ją na ulicach miast za £1,70 zatrzymując różnicę dla siebie. Pod kolporterów podszywają się żebracy, którzy zbierają stare wydania The Big Issue i próbują wyłudzić pieniądze. Tymczasem misja fundacji wydającej tygodnik opiera się na zaktywizowaniu jego sprzedawców i przywróceniu ich społeczeństwu. Issue to po angielsku nie tylko „wydanie gazety”, to także sprawa, problem, który trzeba rozwiązać.
Jaki był powód Pana przyjazdu do Londynu?
Stanisław Wójcik: W Polsce pozbawili mnie ubezpieczenia. Dlatego, że jak się nie płaci składek do ZUS-u, to nie ma się ubezpieczenia. A tu przyjechałem, dostałem wszystko. Legalnie trzeba przepracować 12 miesięcy, trzeba się zarejestrować i można zacząć dostawać benefity… Jarek, weź, poopowiadaj też coś dziewczynie.
Jarek Mazur: No, radzimy sobie. Ja mam tutaj mieszkanie, po żonie odziedziczyłem, zmarłej Angielce. Też mam benefity. Bardzo szybko je dają. Alkoholikom zwłaszcza, chorobowe, ponad sto tygodniowo. Ale jak się zna język, to każdy sobie poradzi. Chodziłem 4 miesiące na kurs, normalnie do college’u. Jeszcze pieniądze za to płacą, benefit na przybory, na dojazd.
SW: Ja chodziłem przy Salvation Army, to nie jest college, ale jest to taka szkoła za darmo. Jest też Crisis, który organizuje kursy językowe. Chodziłem dwa razy w tygodniu po 4 godziny.
Jakie były Wasze początki w Anglii?
JM: Jak przyjechałem do Birmingham to był 2004 rok. Trzy dni byłem bez pracy, potem pracowałem w sklepie u Polaka, później przeniosłem się do drugiego sklepu. A później tu przyjechałem. Lepsze warunki.
Obaj Panowie chodzili do szkół językowych. Poświęcili Panowie czas na naukę, mimo że kursy nie są obowiązkowe. Dlaczego chcieli Panowie umieć więcej, niż tylko podstawowe słówka? Łatwiej było o pracę, czy w ogóle lepiej się człowiek czuje, kiedy rozumie język?
JM: Z pracą, to nie tak od razu łatwiej. Jestem szefem kuchni, ale teraz nic nie robię. Na bezrobociu jestem. Na konto tylko benefity przychodzą. Ale to nie jest moja wina, że normalnie nie zarobię, bo pół roku szukam pracy i nie mogę jej znaleźć. Teraz facet ma dzwonić, może w poniedziałek się odezwie. Tylko na kuchni oszukują, nie płacą. Ja miałem 14 funtów za godzinę, ale za weekendy nie płacił, za nadgodziny nie płacił, za bank holiday nie płacił. A ja 16 godzin w robocie. To Włoch był. Powiedziałem: I’m no stupid.
Chcieliby Panowie wrócić do kraju?
JM: No, raczej nie. Wygram w Lotto, to pojadę do Polski. Jestem tu stałym rezydentem.
Jest jakaś tęsknota do Polski?
JM: Do czego? Ja to się nawet teraz nie przyznaję, że jestem Polakiem. Tam to jest kupa śmieci i złodziei. Mam 46 lat i nie dano mi nic w tym chorym państwie.
SW: A co tam jest w Polsce…?
Rodzina?
JM: Syn skończył studia, radzi sobie. On kocha Włochy, tam jeździ. No i odwiedza mnie.
SW: Ja mam rodziców w Rzeszowie, są na emeryturze. Jakoś tam żyją. Dzwonię. Dwa razy do roku jestem u nich na wczasach. Przyjeżdżam i jestem najbogatszy! Wódka po 15 złotych.
Żeby dostać zasiłki, musiał Pan przepracować rok. Nie chciałby Pan znów mieć regularnego zatrudnienia?
SW: Pracowałem w fabryce sałaty. Potem miałem porażenie mózgu, byłem sparaliżowany, operacja. Wszystko za darmo. Teraz nie pracuję, bo jestem inwalidą. Lekarstwa, samochód za darmo. Limuzyna ze szpitala odwozi mnie na miejsce do spania. Ostatnio jechałem, czym to…? Volvem nowym.
Często spotykają Panowie osoby, które nielegalnie sprzedają stare numery Big Issue?
SW: Zdarza się. Ale policja chodzi i ich wyłapuje. Oni zarobią i przepiją, a to trzeba kupić za 85 pików. Widzi pani, to jest ciekawa gazeta, opisuje życie bezdomnych, biednych. Ogólnie, Big Issue.
Ze sprzedaży tygodnika można się utrzymać? Ile udaje się Panu sprzedać gazet dziennie?
SW: Czasami 10, a czasami więcej. Ale, jak obliczyłem, to z benefitami mam ze £300 funtów tygodniowo. To po co ja mam do pracy iść, jak chłopak na budowie robi, zapieprza, nosi jakieś ciężary, jakieś tam cementy, cegły, a ja tu siedzę, noga na nogę. Pasuje mi, to idę, nie mam obowiązku siedzieć. Zimą idzie się gdzieś rozgrzać, do McDonalda czy gdzieś, dobrze jest.
Chodząc z Big Issue w okolicy Victorii widuje Pan bezdomnych Polaków?
SW: Nie, teraz to już mało zostało. Deportują. Ale tu w Londynie to dalej jest 400-500 000. Przyjeżdżają zostać narkomanem albo pijakiem. Jest mnóstwo narkomanów. Tu taki ma jedzenie, ubranie, spanie w hostelach. W zasadzie picie prawie za darmo. W sklepie z półki do kieszeni i już. O, niech Pani czeka, jeszcze pokażę, co mi Anglia dała. (Pan Stanisław wyciąga spod koszuli Freedom Pass). Darmowe przejazdy, najpierw miałem na rok, teraz mam na 5 lat, bo jestem inwalidą.
JM: A ja mam 50 procent zniżki. Urząd daje, łatwiej jeździć szukać pracy.
Rozmawiała Zofia Reych
Imiona i nazwiska rozmówców zostały zmienione.
Fot. Shutterstock

Podwójne życie Kowalskiego >>

Tanio męża z Polski kupię >>

author-avatar

Przeczytaj również

Ustawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKMłoda mama dostała w szpitalu nie swoje dzieckoMłoda mama dostała w szpitalu nie swoje dzieckoDo 2040 r. poważnie zachoruje tu 3,7 mln pracownikówDo 2040 r. poważnie zachoruje tu 3,7 mln pracownikówBasti w Londynie! 10 maja święto dla miłośników historii w rytmach hip-hopuBasti w Londynie! 10 maja święto dla miłośników historii w rytmach hip-hopu
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj