Życie w UK

Bakterie atakują

Co czwarty brytyjski szpital jest zagrożony epidemią. Jak podaje raport Healthcare Commission, Główną przyczyną tych zatrważających wyników jest brud i coraz odporniejsze szczepy bakterii.

Bakterie atakują

Bakteriolodzy pytają: jak walczyć z mutantem?

Pacjenci leżący we własnych ekskrementach, niedezynfekowane wzierniki i cewniki, rzadko zmieniana pościel, gryzonie i robactwo, niedomyty personel, do tego ponad 1000 pacjentów zakażonych w ciągu ostatnich trzech lat bakterią clostridium difficile, z których 300 już zmarło. Zdarzyło się to nie w Polsce, lecz w Wielkiej Brytanii, w trzech sąsiadujących ze sobą szpitalach w hrabstwie Kent. Fala krytyki ze strony mediów, jeszcze nie osłabła kiedy okazało się, że w co czwartym szpitalu w Wielkiej Brytanii, może wybuchnąć swoista bomba bakteriologiczna. A wszystko przez to, że brytyjskie pielęgniarki nadmiernie obciążone pracą nie mają czasu na mycie rąk.

Wredna bakteria


Clostridium difficile to bakteria wyjątkowo wredna. Odpowiada niemal za wszystkie rodzaje infekcji jelitowych, począwszy od łagodnej biegunki, na śmiertelnym zapaleniu jelit kończąc. Najbardziej podatny na zakażenie nią jest organizm, który wcześniej przechodził kurację antybiotykową i z którego leki wymiotły „dobrą” florę bakteryjną zdolną zwalczyć lub przynajmniej osłabić niechcianego przybysza z zewnątrz. W trzech szpitalach w hrabstwie Kent wystarczyło 2.5 roku, by zakazić samą tylko bakterią clostriudium difficile 1176 pacjentów, skutkiem czego 331 zmarło, z czego 90 w tym roku – takie dane przedstawia raport Healthcare Commission.
Ogólna liczba przypadków zakażeń szpitalnych to według National Health Service ponad 321 tysięcy rocznie – tylu pacjentów ulega infekcjom w szpitalach, ale ta liczba może być wyższa, bo nie wszystkie przypadki są rejestrowane. Brak ewidencji zainfekowanych pacjentów niekoniecznie musi wynikać z chęci zatajenia liczby zakażeń w danym szpitalu, zdarza się bowiem, że pacjent został wypisany ze szpitala, zanim choroba ujawniła się w pełni.

Brud otwiera wrota


Wyjałowienie organizmu przez antybiotyki nie jest jednak bezpośrednią przyczyną zakażeń, lecz raczej szeroko otwartymi wrotami, dzięki którym mikroorganizmy z zewnątrz docierają bez problemu, a środowiskiem, w którym czują się najlepiej, jest brud.
– Pacjent upuścił kaczkę, z której wylał się mocz. Byłam zdumiona, kiedy zobaczyłam, że sprzątaczka rozciera tę kałużę mopem, bez zamiaru umycia podłogi – mówi Elżbieta, pielęgniarka w jednym ze szpitali w Bristolu.
W Maindstone Hospital czy Turnbridge Well, placówkach wspomnianych na początku, pielęgniarki rzadko myły ręce, a odchodząc od jednego pacjenta, przechodziły do następnego i wykonywały zastrzyki oraz inne zabiegi mniej lub bardziej inwazyjne, nie wspominając już o tym, że w tym samym czasie podawały kaczki i baseny – tak twierdzą inspektorzy NHC.
– To wina ludzi, a nie systemu. Przepisy dotyczące higieny w placówkach służby zdrowia są tu bardzo wymagające, w Polsce zresztą też – mówi Marek Mysłek, lekarz od dwóch lat pracujący w szpitalu w Leeds. – U nas jest lekarz, który bada przyczyny zakażenia, jeśli powstało ono w szpitalu. Pobiera wymazy z rąk, sprawdza salę operacyjną, kontroluje sterylizację. Nie można całkowicie uniknąć infekcji, ale można je znacznie zminimalizować.
Doktor Mysłek dodał również, że nawet niedostatek personelu nie zwalnia nikogo z obowiązku przestrzegania podstawowych zasad higieny. – Mydła i płynów dezynfekujących chyba w żadnym szpitalu nie brakuje.

Niedomyty personel


Pielęgniarki tłumaczą, że nie mogą dezynfekować rąk po każdej czynności, bo więcej czasu musiałyby spędzać przy umywalkach, niż przy pacjentach. Z raportu wynika, że tylko 20 procent średniego personelu medycznego spędza czas na czynnościach higienicznych w stopniu wystarczającym.
Elżbieta, choć nie narzeka na nadmiar wolnego czasu w pracy, nigdy nie zapomina o zasadach higieny w szpitalu. Dezynfekuje ręce po każdym odejściu od pacjenta, natomiast u swoich brytyjskich koleżanek zauważyła coś, co w Polsce byłoby nie do pomyślenia – bardzo często tutejsze pielęgniarki nie przebierają się po zakończeniu pracy, narzucają na uniform jakiś płaszcz i tak wracają do domu.

Angielski brud lepszy


Anna Wyskiel cztery lata temu spędziła dwa tygodnie w Brixham Hospital.
– Miły personel, czyściutko ale okazało się, że w jednej z nieużywanych sal zagnieździły się szczury. Nawet gazety o tym pisały.
Dominika, która rodziła w londyńskim szpitalu jest z kolei zachwycona zarówno traktowaniem pacjentów, jak i warunkami, w których tam przebywała.
– Wszystko było sterylnie czyste, położne i pielęgniarki po każdym kontakcie z pacjentką dezynfekowały ręce, zmieniały rękawiczki. Sprzątaniem zajmowała się firma z zewnątrz, robiąc to kilka razy dziennie. Było pachnąco i miło.
W podobnym tonie wypowiada się Barbara:
– Zakażenia to ja nabawiłam się w polskim szpitalu, a tu mnie z niego wyleczono. Do dziś nie wiem, jak to się udało, bo ja nie znam angielskiego, a lekarz który mnie leczył – polskiego. W Polsce z obrzydzeniem korzystałam ze szpitalnych toalet, a tu bez żadnych oporów. Zauważyłam tu też, że jeśli pielęgniarka jest zajęta, to zastępuje ją lekarz, a gdzieżby taki polski „pan doktor” zniżył się do czegoś takiego.
– Wolę syf angielski, niż polski – kwituje krótko Wojtek, który przeszedł w Anglii operację pęcherza.

Złudność statystyk


Wśród tych 321 tys. pacjentów wspomnianych na początku, są nie tylko ci, których dopadła clostridium difficile, lecz również i tacy, których zakażono gronkowcem złocistym czy innymi bakteriami lub wirusami. Nierzadko bywa tak, że jeden pacjent jest zainfekowany kilkoma chorobami naraz. Szacuje się, że z powodu zakażeń w całej Wielkiej Brytanii umiera około 30 tysięcy pacjentów rocznie, choć są też statystyki bardziej pesymistyczne, ale nawet przy tych „optymistycznych”, to i tak ponad dwa razy więcej niż w Niemczech (12 tys.). Na przeszło pół miliona pacjentów cztery razy więcej niż w Holandii i krajach skandynawskich i trzy razy więcej niż w Polsce. Tym statystykom można jednak wiele zarzucić, a już na pewno to, że dają niewłaściwy obraz zjawiska, Niemcy mają bowiem 80 mln mieszkańców, a Wielka Brytania 60 mln, Polska natomiast o 20 mln mniej. Dodać należy jeszcze, że u nas monitoring zakażeń jest w powijakach. Lepszy obraz problemu daje statystyka w procentach: w krajach skandynawskich na skutek zakażeń szpitalnych umiera około 5 procent pacjentów w Niemczech i Wielkiej Brytanii od 6-20 procent (ta druga liczba dotyczy wersji pesymistycznej), we Francji i Włoszech około 12 procent, w USA – 20, a w Azji, średnio 40 procent. Polska niby też nie odstaje od europejskiej średniej z 10 tysiącami rocznie.

Więcej personelu!

Rzekomo 15 procent zakażeń szpitalnych kończy się w Polsce śmiercią. Dane te nie są wiarygodne – w polskich szpitalach nie ma obowiązku rejestracji zakażeń. Zajmuje się tym jedynie grupka hobbystów, którzy powołali Centrum Monitoringu Zakażeń, ale wyniki są różne. Szpitale, które przystąpiły do CMZ, wykazują, że zgony z powodu infekcji, stanowią 0,1-0,2 proc., z kolei epidemiolodzy prowadzący monitoring, twierdzą, że 10-12 procent, a w niektórych szpitalach nawet 15-16%. To co jest pewne, to te 10 tysięcy zgonów co roku i bez zbytniego ryzyka można dodać, że „co najmniej”. Wśród ekspertów interesujących się tym zjawiskiem panuje przekonanie, że walka z zakażeniami szpitalnymi pomimo postępów w nauce nadal może być trudna, albowiem szczepy kolejnych bakterii i mutacje wirusów wykazują coraz większą odporność na leki. Dlatego tym bardziej trzeba kłaść nacisk na przestrzeganie czystości w szpitalach, trzeba również rozpocząć na dobre kształcenie średniego personelu medycznego.

Janusz Młynarski
[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj