Styl życia

Ale cyrk

Jarek Gajewski to 30-letni muzyk z Rzeszowa. Od dzieciństw jego pasją była muzyka. Nigdy jednak nie przypuszczał, że swoją przyszłość zwiąże z…cyrkiem. Od kilku lat współpracuje z największymi cyrkami na świecie, a od kilku sezonów przygotowuje oprawę muzyczną dla cyrków w Wielkiej Brytanii. O swoim życiu wśród clownów i żonglerów oraz o przygodzie z muzyką opowiedział Annie Kazberuk.

Ale cyrk

 
 
Jak rozpoczęła się twoja kariera w branży muzycznej?
– Zawsze interesowałem się muzyką. Studiowałem na Uniwersytecie Rzeszowskim na wydziale Edukacja Artystyczna w Zakresie Sztuki Muzycznej. Już w trakcie studiów zacząłem grać w różnorakich zespołach oraz w Teatrze Wandy Siemaszkowskiej w Rzeszowie.
 
A jak trafiłeś do cyrku?
Nie ma, co ukrywać. W tej branży bardzo liczą się kontakty. Ktoś polecił mnie ówczesnemu kapelmistrzowi cyrku „Merano” z Norwegii. Grałem z nimi jeden sezon. Po powrocie nie planowałem wyjazdu, ale zadzwoniła do mnie moja menedżerka i zaproponowała wyjazd do Anglii. Dzięki niej dostałem kontrakt. Jedynym wymogiem było zebranie ludzi. Zgodziłem się i zorganizowałem przesłuchania w Domu Kultury w Rzeszowie. Był to rok 2006. Ludzie przyjeżdżali z bardzo daleka. Był na przykład jeden chłopak ze Szczecina. Bardzo dobry perkusista, z którym grałem później dwa czy trzy sezony.
 
Czy łatwo jest o pracę w twoim zawodzie? Jak wygląda rynek i czy da się z zawodu muzyka utrzymać rodzinę?
– Jeśli udzielasz się dość intensywnie to nie ma problemu z pracą. W najgorszym wypadku pozostaje tzw. rynek chałturniczy, czyli wesela, studniówki itp. W zasadzie jest to bardzo dobrze płatna praca. Na stałe mieszkam w Polsce i w moim przypadku ważną rolę odgrywa jednak przelicznik. Jeżeli miałbym porównać nasz zawód do zawodu na przykład lekarza to wiadomo, że w przypadku lekarza przyszłość jest raczej pewna. W tym zawodzie takiej gwarancji nie ma.
 
A twój pierwszy występ w Londynie?
– Mój pierwszy występ w Londynie… Hmmmm… To było w Broomlej. Bywałem też w Greenwich i innych miejscach, których nazw niestety nie pamiętam. W Londynie bardzo mało ludzi przychodzi na show. Myślę, że wynika to z faktu, że jest tu wiele innych interesujących atrakcji i rozrywek. Cyrk to atrakcja raczej w małych miasteczkach.
 
A jak oceniłbyś angielską publiczność? Jak reaguje? Czy jest to inna widownia niż w Polsce?
– O tak, zdecydowanie. Angielska publiczność jest bardzo rozrywkowa i wyluzowana. Zależy to też oczywiście od występu, ale z reguły ludzie tutaj są bardziej otwarci i pozytywnie nastawieni. Nie mam, co prawda tak bezpośredniego kontaktu z widownią jak artyści, ale zaobserwowałem, że są to inni ludzie niż ci w Polsce. Cyrk w Anglii to przede wszystkim rozrywka typowo rodzinna. Mamy w cyrku kawiarnię, a więc ludzie mogą przyjść przed przedstawieniem i poczuć atmosferę cyrku zanim jeszcze zanim zacznie się show. Najczęściej są to rodzice z dziećmi, dziadkowie z wnukami i całe rodziny. Rzadziej są to grupy nastolatków.
 
Wspominałeś, że zajmowałeś się oprawą muzyczną cyrku w Norwegii. Czy są jakieś różnice między cyrkiem w Anglii a cyrkami w innych krajach?
– Tak, z pewnością. Jedną z głównych różnic jest to, że w Anglii w cyrkach nie ma zwierząt. Uważam to za duży plus. Pracowałem wcześniej w cyrku, w którym występowały zwierzęta. Zawsze przy okazji występów odbywały się jakieś pikiety. Nie jest to zbyt przyjemna część pracy. Tutaj tego nie ma. Muszę jednak zaprzeczyć plotkom o złym traktowaniu zwierząt. Zwierzęta w tamtym cyrku były traktowane bardzo dobrze: raz dziennie myto je ze specjalnych natrysków i zwłaszcza słonie to lubiły. Miały również ogrzewany namiot, trzech pielęgniarzy i codziennie dostawały świeże owoce. Wszystko to było bardzo dobrze zorganizowane. Tak było w norweskim cyrku. Być może nie we wszystkich obowiązują te same zasady.
 
Z jakim cyrkiem występujesz obecnie?
– Gramy obecnie w Gerry Cottle’s Circus. Nie za wiele wiem na temat Gerry’ego Cottle’sa. Wiem tylko, że był to dość znany człowiek w latach siedemdziesiątych głównie za sprawa programu w BBC.
 
To tutaj dość duża gwiazda w branży cyrkowej. Czy odczuwasz pewnego rodzaju presję? Czy kiedy występujesz ze znanymi osobistościami to starasz się zagrać lepiej?
– Nie, nic z tych rzeczy. Każdy koncert staram się zagrać najlepiej jak umiem. Nie ma znaczenia, czy gram w dużym mieście z wielką gwiazdą u boku, czy też w małym miasteczku. Podobnie traktuje wszystkie występy.

author-avatar

Przeczytaj również

PILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzęta
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj