Życie w UK
Albo do 15 października UE dogada się z UK, albo zrywamy negocjacje – zapowiada Boris Johnson
Brytyjski rząd zapowiedział zmiany w umowie brexitowej (Withdrawal Agreement) zawartej z Unią Europejską w zeszłym rok. Władze UK chcą wprowadzić nowe przepisy, które mają zastąpić kluczowe dla porozumienia elementy umowy z 2019.
Jak czytamy na łamach serwisu informacyjnego BBC brytyjskie władze planują wprowadzenie nowych regulacji, które niejako "usuną" niektóre z zapisów porozumienia zawartego z UE. Nowe przepisy mają zastąpić kluczową część zeszłorocznej umowy dotyczącą granicy dzielącej Irlandię Północną od Republiki Irlandii. Mają one zapobiec powrotowi kontroli granicznych oraz wyeliminować potrzebę opracowania nowych przepisów handlowych i celnych między tymi krajami.
Premier Johnson stawia ultimatum stronie unijnej
W przededniu wznowienia rozmów dotyczących relacji handlowych między UK, a UE "Financial Times" donosi o pracach nad Internal Market Bill. W założeniach to właśnie ma być ustawa, która "zlikwiduje" poprzednie ustalenia dotyczące irlandzkiej granicy obecne w Withdrawal Agreement. W dodatku brytyjski rząd chce również przeforsować możliwość krajowej pomocy dla brytyjskich firm, co jest jedną z kwestii spornych dzielących Zjednoczone Królestwo i Wspólnotę, która obstaje przy "równych szansach" dla wszystkich przedsiębiorstwach funkcjonujących na wspólnym rynku.
Opozycyjna Partia Praca z miejsca zaatakowała pomysły rządu Borisa Johnsona i nie bez słuszności. Wprowadzenie takich ustaw i takiego prawa przekreśli jakiekolwiek szanse na handlowe porozumienie z Brukselą i może być tylko możliwe na wypadek niepowodzenia trwających nadal rozmów…
… i wszystko wskazuje na to, że premier Johnson i jego gabinet dopuszczają taką możliwość, a opcja "no deal" staje się coraz bardziej realna.
Rząd brytyjski już pracuje nad prawem, które "zlikwiduje" ustalenia Withdrawal Agreement
"Wchodzimy teraz w ostatnią fazę naszych negocjacji z UE. UE wyraziła się bardzo jasno co do harmonogramu. Ja również. Porozumienie z naszymi europejskimi przyjaciółmi musi zostać zawarte przed posiedzeniem Rady Europejskiej w dniu 15 października, jeżeli ma ono wejść w życie do końca roku. Nie ma więc sensu myśleć o terminach, które wykraczają poza ten punkt. Jeśli do tego czasu nie będziemy w stanie się porozumieć, to nie widzę możliwości, by została zawarta między nami umowa o wolnym handlu, więc powinniśmy to zaakceptować i iść dalej" – czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez szefa brytyjskiego rządu w nocy, z niedzieli na poniedziałek.
Co więcej, jeszcze dziś premier Johnsona ma postawić stronie unijnej ultimatum. Jeśli do 15 października nie uda się dojść do porozumienia w rozmowach na linii Londyn-Bruksela, w sprawie przyszłych relacji handlowych, to strona brytyjska zrywa negocjacje. Co się stanie, gdy do tego dojdzie?
"Wtedy będziemy mieli umowę handlową z UE, taką jak ma Australia. Chcę całkowicie jasno powiedzieć, że – jak mówiliśmy od samego początku – będzie to dobry wynik dla Wielkiej Brytanii. Jako rząd przygotowujemy się, na naszych granicach i w naszych portach, aby być na to gotowym. Będziemy mieli pełną kontrolę nad naszym prawem, naszymi przepisami i naszymi wodami połowowymi. Będziemy mieli swobodę zawierania umów handlowych z każdym krajem na świecie. I dzięki temu będziemy ogromnie prosperować" – czytamy w oświadczeniu premiera.
Przypomnijmy, główny brytyjski negocjator David Frost w wywiadzie dla gazety "Mail on Sunday" przedstawił równie stanowcze stanowisko. "Nie będziemy państwem – klientem UE. Nie pójdziemy na kompromis w sprawach fundamentalnych dotyczących kontroli nad naszymi prawami. Na tym polega bycie niezależnym krajem i za tym głosowali Brytyjczycy i tak się stanie na koniec roku niezależnie od tego co się wydarzy" – deklarował na łamach mediów Frost.
Rozmowy na linii UE-UK wchodzą w ostatnią fazę. Już jutro, we wtorek 8 września ruszy ósma runda negocjacji.