Bez kategorii

10 wydarzeń z kampanii, które zmieniły losy wyborów

Tegoroczne wybory parlamentarne należą do najbardziej nieprzewidywalnych w historii brytyjskiej polityki. Kampania przedwyborcza była żywiołowa, dzięki temu, że wiele partii miało realne szanse na zdobycie mandatów. Przypomnijmy 10 najważniejszych momentów kampanii, które mogły spowodować największy przepływ głosów pomiędzy partiami.

10 wydarzeń z kampanii, które zmieniły losy wyborów

Porażka gigantów w Rochester

Kampania wyborcza naprawdę zaczęła się wraz z ostatnimi wyborami uzupełniającymi do parlamentu. Pod koniec listopada konieczne było obsadzenie mandatu w Rochester, po byłym polityku konserwatystów, który poparł Ukip. Mark Reckless walczył o reelekcję w swoim okręgu i ostatecznie zdobył 43 procent poparcia i mandat. Konserwatyści, którzy dotychczas byli pewni swojego poparcia w Rochester ponieśli prestiżową porażkę. Niektórzy mówili o upokorzeniu Camerona, który pewnym głosem wieścił odbicie mandatu w majowym głosowaniu.

Na szczęście dla niego, nie był to główny przekaz, jaki płynął z wyborów. W dzień głosowania, wpływowa polityk Partii Pracy Emily Thornberry zamieściła na Twitterze zdjęcie domu obwieszonego angielskimi flagami i białego vana przed wejściem, z lakonicznym podpisem “Zdjęcie z Rochester”. Bezpośrednio po publikacji zdjęcia w sieci zawrzało. Współpracownica Eda Milibanda została oskarżona o snobizm i wywyższanie się nad osobami, które ciężko pracują i mają dostawcze samochody.

Publikacji zdjęcia nie potrafiła obronić sama zainteresowana. Po pierwszych medialnych reakcjach na jej post podała się do dymisji, a szef Partii Pracy publicznie potępił jej zachowanie.

Kuriozalny wywiad szefowej Zielonych

https://www.youtube.com/watch?v=YzGyEXPDQBI

Zieloni na początku kampanii byli partią, która bardzo szybko rosła w sondażach, a jeszcze szybciej powiększała liczbę członków. Brytyjczycy spragnieni bardziej socjalnej polityki państwa, chętnie słuchali o rozległych i kosztownych pakietach pomocowych, które miały być finansowane z opodatkowania najbogatszych.

Jednak gdy pod koniec lutego Natalie Bennet zaprosiło na wywiad radio LBC, okazało się, że program nie jest szczególnie mocno przemyślany i oparty na liczbach. Szefowa Zielonych nie była w stanie powiedzieć ile pieniędzy zostanie przeznaczonych na budowę 500 tysięcy domów. Rzucała różnymi liczbami, które były jednak bliższe kosztom remontu niż postawienia domu od fundamentów, nie mówiąc o koszcie ziemi pod nieruchomość. Bennet przed trudnymi pytaniami uciekła w atak kaszlu, a wielu wyborców uznało, że trudno powierzyć losy państwa komuś tak nieprzygotowanemu do rządzenia.

Walka o debatę

Debata przedwyborcza wielokrotnie była wydarzeniem, które zmieniało dynamikę kampanii wyborczej. Od czasu pojedynku Nixona z Kennedym w 1960 roku politycy wiedzą, że nawet najmniejsze gesty mogą wówczas pogrzebać szanse na zwycięstwo.

W tej kampanii, szczególnie Davidowi Cameronowi debata była nie w smak. Wiedział, że bezpośrednie starcie z przywódcą Partii Pracy oznaczać będzie dyskusję nad wszystkimi potknięciami rządu. Dlatego też zrobił wszystko, żeby do debaty “jeden na jednego” nie doszło. Partia Konserwatywna prowadziła bardzo twarde negocjacje z największymi stacjami telewizyjnymi.

Konserwatyści utrzymywali, że nie ma powodu, żeby premier dowartościowywał tylko jednego kandydata. Ostatecznie telewizja poszła na rękę obozowi rządzącemu. Zwyczajowe zwarcie między największymi partiami zastąpiła więc debata siedmiu liderów, podczas której przywódca Partii Pracy miał taką samą pozycję jak Nigel Farage, czy Natalie Bennet z Zielonych, których poparcie oscyluje wokół błędu statystycznego. David Cameron mógł z kolei występować jako główny obrońca polityki rządu, którą atakują nie do końca poważni politycy.

Wielki biznes i Torysi

telegraph-business-letter

Stawiający na gospodarkę konserwatyści podkreślali, że tylko ich rządy mogą zapewnić krajowi stabilny rozwój. Udało im się przekonać prezesów i właścicieli ponad 100 wielkich przedsiębiorstw, żeby pubblicznie idzielili poparcia rządzącym.

W liście otwartym opublikowanym przez The Daily Telegraph, podkreślali że laburzyści stanowią zagrożenie dla odbudowy brytyjskiej gospodarki. Był to bardzo dotkliwy cios dla Eda Milibanda, szczególnie, że wśród sygnatariuszy listu znaleźli się przedsiębiorcy, którzy całkiem niedawno wspierali laburzystów finansowo.

Niejasne finanse Liberalnych Demokratów

gwałtu rety liberalni skandalą

Gdy największe partie walczyły o pierwsze miejsce w wyborach, partia Nicka Clegga starała się po prostu przeżyć. Liberalni Demokraci, którzy w 2010 roku zdobyli aż 57 mandatów w sondażach notują najgorsze wyniki od 25 lat. Wpływowi politycy w kuluarach powtarzają, że partię czeka “ogromne lanie” w majowych wyborach, a nastroje są dalekie od optymistycznych.

Na dodatek po raz kolejny Lib-Dems muszą odpowiedzieć na zarzuty o finansowanie partii. W 2010 roku całą kampanię sponsorował Michel Brown, który przekazał na partią 2,4 miliona funtów. Nieszczęśliwie dla koalicyjnej partii wkrótce potem został skazany za malwersacje finansowe.

Tym razem politycy zbierali nielegalnie fundusze na kampanię. Ponieważ według prawa, dotacje które są niższe niż 7,5 tys. funtów nie muszą być spisane w oficjalnym rejestrze, kandydaci do parlamentu przekonywali biznesmenów, że mogą wpłacić pieniądze na konto partii korzystając z podstawionych osób.

Bratobójstwo Milibanda bez przebaczenia

ed david miliband

W trakcie kampanii wyborczej można było odnieść wrażenie, że Partia Pracy ma największy problem z własnym przywódcą. Miliband niewątpliwie jest politykiem, który potrafi zdobyć sympatię rozmówcy, ale powszechnie jest oskarżany o brak charyzmy.

Największa skazą na obrazie głównego polityka koalicji jest bratobójcza walka, jaką stoczył o przywództwo Partii Pracy, po przegranych przez Gordona Browna wyborach. David Miliband, który w lewicowym rządzie był ministrem spraw zagranicznych uważany był za naturalnego przywódcę partii.

Jednak plany pokrzyżował mu własny brat. Młodszy o 4 lata Ed wygrał wyborcze starcie, jednak tym zagraniem zraził do siebie wielu wyborców. Pięć lat po całym zdarzeniu, gdy pojawia się w programie, w którym padają pytania z sali, zawsze musi usłyszeć wyrzut na temat tego jak potraktował członka swojej rodziny. Szef Partii Pracy stara się robić dobrą minę do złej gry, ale nie da się ukryć, że ciągłe wracanie do wątku “bratobójstwa” nie pomogło mu w kampanii.

Śmieszność Farage’a

farage smile

Wbrew przewidywaniom, radykalnej prawicy nie udało się narzucić tonu w kampanii wyborczej. Nigel Farage starał się przebijać do mediów coraz bardziej radykalnymi stwierdzeniami, jednak coraz częściej ocierał się o śmieszność.

W wywiadach nieustannie krytykował imigrantów, stwierdzając nawet, że dla Wielkiej Brytanii korzystniejsze jest przyjmowanie imigrantów z Indii, niż z krajów Unii Europejskiej. Jednak wbrew przewidywaniom, emigracja nie stała się głównym tematem w kampanii wyborczej.

Politykom z Ukip pozostało głoszenie coraz bardziej radykalnych poglądów. Niestety skończyło się to fatalnie dla partii, która przez ostatni rok co chwile musiała się tłumaczyć i zawieszać kolejnych członków, którzy zamieszczali antysemickie, homofobiczne, lub po prostu głupie wpisy w sieciach społecznościowych.

Sturgeon wbija Milibandowi nóż w plecy

sad miliband

Nicola Sturgeon przekonywała swoich wyborców, że uczyni Eda Milibanda premierem. Znacznie gorzej jednak wychodziło jej wprowadzanie tego planu w życie. Pomimo tego, że poglądy obu partii są w wielu miejscach wspólne, walka pomiędzy potencjalnymi koalicjantami była bezpardonowa.

Partia Pracy starała się z całej siły odciąć od szkockich nacjonalistów, żeby nie zostać uznanym za zdrajców w Anglii. Z drugiej strony poparcie Nicoli Sturgeon było dla nich kluczowe, żeby w ogóle myśleć o tworzeniu rządu.

Jednak tydzień przed wyborami okazało się, że poparcie dla laburzystów nie przyjdzie za darmo. Szefowa SNP w wywiadzie dla BBC ogłosiła, że pomoże uchwalić budżet, tylko jeżeli rządząca partia przyzna więcej pieniędzy Szkocji i nie będzie za wszelką cenę zwalczać deficytu budżetowego.

Ta deklaracja została zgodnie okrzyknięta “wbiciem noża w plecy” Eda Milibanda, który na krótko przed wyborami został postawiony w niekomfortowej sytuacji. W sporze z SNP pokazał słabość, która nie powinna być cechą premiera Wielkiej Brytanii.

Pędząca gospodarka

Na pomoc konserwatystom przyszły makroekonomiczne dane. Jeszcze jesienią, główne doniesienia związane z gospodarką dotyczyły niskiej płacy realnej, którą zjada inflacja, czy spiskowi firm paliwowych, które utrzymywały cenę ropy naftowej na wysokim poziomie.

Jednak od początku roku zaczęły pojawiać się znacznie bardziej optymistyczne symptomy. Brytyjska gospodarka zaczęła znacznie przyśpieszać, a firmy zatrudniać nowych pracowników. Dzięki temu bezrobocie spadło do najniższego poziomu od początku kryzysu w 2008 roku.

Dla Davida Camerona trudno było o lepsze informacje. Dzięki temu mógł przedstawić spójną historię, która mówi o tym, że ostatnie pięć lat były ciężkie i wiązały się z dużymi wyrzeczeniami. Jednak polityka zaciskania pasa odnosi skutek, a gospodarkę czeka ożywienie.

Szkocja stracona dla wielkich partii

snp poll

Największym zaskoczeniem kampanii wyborczej są doskonałe sondaże Scottish National Party. SNP wygrywa w przytłaczającej większości okręgów, a jeszcze w poprzednich wyborach zdobyła jedynie 6 mandatów.

Nicola Sturgeon uskrzydlona poparciem dla idei niepodległości przeprowadziła ostrą i wyrazistą kampanię, która spowodowała, że w parlamencie głos Szkotów będzie słyszany wyjątkowo mocno.

Politycy SNP nie ukrywają, że najważniejsze starcie dopiero jest przed nimi. W przyszłym roku odbędą się wybory do Holyrood, szkockiego parlamentu, w których nacjonaliści będą chcieli całkowicie zmarginalizować zarówno Partię Konserwatywną jak i Partię Pracy.

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj