Życie w UK
„Założyciel Tesco jest synem polskich imigrantów. Dlaczego nikt o tym nie mówi?”. Brytyjski dziennikarz broni imigrantów
„Dlaczego polityczne elity naszego kraju uwierzyły, że jedynym sposobem na walkę z popularnością UKIP jest papugowanie szerzonych przez tę partię uprzedzeń względem imigracji? Od kiedy głównym punktem politycznej agendy stała się bigoteria?” – pyta w swoim najnowszym artykule dziennikarz BBC, Robin Lustig.
W tekście opublikowanym przez portal Huffington Post, Lustig dowodzi, że kraj przyciągający imigrantów to jednocześnie kraj zdrowy, zarówno pod względem ekonomicznym, jak i społecznym. „Bez imigrantów Wielka Brytania byłaby biedniejsza, głodna, brudna i schorowana” – twierdzi Lustig. „To imigranci pakują nasze jedzenie, to imigranci sprzątają nasze biura i ulice oraz zapewniają niezbędną opiekę medyczną” – wymienia i na poparcie swoich tez przytacza statystyki stowarzyszenia British Medical Association. Według nich jedna czwarta lekarzy na Wyspach pochodzi spoza Wielkiej Brytanii i gdyby nie oni, zapewnienie opieki medycznej na zadowalającym poziomie byłoby niemożliwe.
Lustig wylicza również inne zalety imigrantów: „Podczas 23 lat pracy w BBC większość z moich najlepszych przyjaciół, a zarazem ludzi obdarzonych największa wyobraźnią urodziła się poza granicami mojej ojczyzny […] Imigranci są energiczni i ambitni, nie boją się ryzykować – inaczej przecież nie byłoby ich tutaj” – komentuje.
W debacie publicznej nieczęsto pojawiają się nazwiska imigrantów, którzy odnieśli na Wyspach sukces, a takich nie brakuje: Stelios Haji-Ioannou – założyciel linii lotniczych EasyJet pochodzi z Grecji; Michael Marks, czyli połowa duetu Marks&Spencer to syn imigrantów z Białorusi; ojciec Jacka Cohena – założyciela Tesco pochodził z Polski. Przykłady tego typu można mnożyć.
W ankiecie przeprowadzonej na zlecenie “The Guardian”, 30 procent badanych przyznało, że jest do przyjezdnych w mniejszym lub większym stopniu uprzedzonych. To wysoki wynik, ale Lustig jest optymistą. Według niego podkreślić należy raczej fakt, że 70 procent brytyjskiego społeczeństwa jest na imigrantów otwarta. „Jestem londyńczykiem i w odróżnieniu od Nigela Farage’a cieszę się, kiedy w autobusie czy metrze usłyszę język inny niż angielski. Czy to ważne, że nie rozumiem o czym imigranci rozmawiają? Przecież nie mówią do mnie. Mogę być jedynie dumny, że tak wielu przedstawicieli różnych narodowości decyduje się odnaleźć swój dom w mojej ojczyźnie” – twierdzi.
„Uprzedzenia na temat imigrantów, w które wierzą wyborcy UKIP to nic więcej jak tylko kłamstwa, a zadaniem odpowiedzialnych polityków i ludzi mediów jest z tymi kłamstwami walczyć” – puentuje swoją wypowiedź Lustig.