Życie w UK

Za dużo, znaczy ile?

Czujesz się wspaniale segregując butelki i puszki, nieprawdaż? W końcu dokładasz swoją cegiełkę w ratowanie naszej planety. Ale czy patrząc na butelki i puszki w swoim kontenerze na odpady nie przyszło ci choć raz przez myśl „Jakim cudem wypiłem tyle przez ostatni tydzień?”.

Zero picia w Londynie >>

Do prochibicji jeden krok >>

Najnowsze badania pokazują, że jedna na sześć osób martwi się z powodu ilości wypijanego w domu alkoholu, patrząc jedynie na zawartość swoich kontenerów na odpady. Właśnie dlatego brytyjska organizacja Drinkaware wystartowała z kampanią „How much is too much?”. Skupia się ona na uzależnieniu, z którego prawdopodobnie niewiele osób zdaje sobie sprawę.

Niepokojące dane

Obecnie w Wielkiej Brytanii rośnie liczba osób w wieku od 20 do 40 lat, które piją w domowym zaciszu. Jedna czwarta kobiet w tym przedziale wiekowym i jedna trzecia mężczyzn przyznaje się do picia alkoholu w większych dawkach niż zalecają to rządowe przewodniki o zdrowym stylu życia. Według szacunków naukowców z uniwersytetu w Liverpoolu przeciętny angielski mężczyzna mógłby żyć o 10 miesięcy dłużej, gdyby pił mniej. Ten sam problem skraca życie kobiet w Anglii o 5 miesięcy. O ile przeciętnego Brytyjczyka akcja „How much is too much?” może zmusić do zastanowienia się nad sobą i ograniczenia ilości spożywania alkoholu (bo o to tak naprawdę w tej kampanii chodzi), to czy trafi ona do Polaków zamieszkujących Wyspy to już zupełnie inna sprawa.

W pułapce stereotypów

24 września w sądzie w Leeds podczas ogłaszania wyroku w sprawie Polaka, który został skazany za brutalną napaść na swego rodaka, sędzia Peter Hoffman pozwolił sobie na następujący komentarz: „Uważam, że picie na umór jest częścią kultury Polaków”. Wypowiedź sędziego wywołała burzę wśród polskich mediów, a Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii wystosowało w tej sprawie odpowiednie pismo do lokalnych władz.

Ale czy rzeczywiście jest się o co obrażać? Stereotyp Polaka-alkoholika funkcjonuje nie od dziś, a skoro inne narody europejskie postrzegają nas w ten sposób, to muszą być tego jakieś racjonalne podstawy. I rzeczywiście są. Kwestia spożywania alkoholu przez Polaków na emigracji rysuje się w ciemnych barwach.

Gorzka prawda

Według nieoficjalnych szacunków, do częstego picia alkoholu przyznaje się niechętnie tylko co trzeci Polak przebywający na Wyspach. O skali problemu najlepiej zaświadczyć mogą jednak kluby AA powstające wszędzie tam, gdzie żyją i pracują rodacy. Polskie kluby anonimowych alkoholików funkcjonują w Bristolu, Northampton, Bedford, Brighton, Leeds, Reading, Manchesterze, Peterborough, Edynburgu, Glasgow, Aberdeen, a w samym Londynie jest ich osiem (na Ealing, Aldgate, Norwood, Stamford, Balham, Soho, Ravenscourt i Putney).

– W tygodniu odbywa się średnio sześć, siedem spotkań. W każdym z nich uczestniczy około 30 osób – przyznaje Marek, członek grupy AA z Balham i Ravenscourt, trzeźwy od 14 lat. – Niektóre z nich dojeżdżają nawet spoza Londynu. Sam kiedyś miałem przyjemność wyjechać przed spotkaniem po człowieka z Birmingham, któremu bardzo zależało na wzięciu udziału w mitingu, bo w jego mieście nie było wtedy jeszcze żadnego klubu AA – dodaje. Alkoholizm wśród polskich emigrantów to naprawdę poważny problem – stwierdza ze smutkiem.

Słowa Marka potwierdza inny uczestnik mitingów AA, który prosi o anonimowość: – Proszę uwierzyć, picie wśród Polaków to prawdziwa plaga. W kraju piłem tylko okazjonalnie, urodziny, imieniny… wiadomo. Życie zmusiło mnie do wyjazdu na Wyspy i wtedy się zaczęło. Przemęczenie, stres, tęsknota za rodziną… trzeba było jakoś odreagować. Piłem codziennie. Myślałem, że jak żona z dziećmi przyjadą to wszystko wróci do normy. Niestety, wytrzymała ze mną tylko rok. Spakowała się i wróciła do Polski. Miała dość. Powiedziała mi, że wróci jak przestanę pić. (…) Teraz jestem trzeźwy od 5 miesięcy. Mam cel. Wierzę, że mi się uda. Musi – kończy dodając z goryczą – Takich jak ja jest bardzo wielu. Tylko że nikt nie chce o tym głośno mówić.

Nie tylko w domu

Swoboda obyczajów panująca w Wielkiej Brytanii, która funkcjonuje w świadomości emigrantów sprawia, że Polacy, tak jak i przedstawiciele innych narodowości, piją nie tylko w domach i pubach, ale również na ulicach, o każdej porze dnia i nocy. Związany z tym wzrost antyspołecznych zachowań zmusił w ubiegłym miesiącu władze dzielnicy Seven Sisters do rozmieszczenia na ulicach wielojęzycznych znaków, informujących o zakazie spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Ostrzeżenia pojawiły się również w języku polskim.

– Akcja z tablicami to przypomnienie, że policja nie dopuszcza, aby pijane bandy w jakikolwiek sposób zakłócały spokój mieszkańców dzielnicy – oświadczył sierżant Paul McGregor z ekipy Seven Sisters Safer Neighbourhoods. – Będziemy kontynuować wprowadzanie i przestrzeganie zakazu spożywania alkoholu na ulicach – dodał.

Czy podobne znaki ostrzegające o zakazie picia w miejscach publicznych pojawią się również w innych częściach Londynu? To już chyba tylko kwestia czasu.

Anna Sobusiak

author-avatar

Przeczytaj również

Zwiększony ruch na drogach i lotniskach ��– początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiSzef Ryanaira „z radością” zajmie się deportacjami do RwandySzef Ryanaira „z radością” zajmie się deportacjami do RwandyLotnisko Schiphol w Amsterdamie szykuje się na sezon wakacyjnyLotnisko Schiphol w Amsterdamie szykuje się na sezon wakacyjnyKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotnisku
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj