Życie w UK

Wywiad: Na Wyspach zrealizowałam się w 100%!

Dzisiaj w cyklu „Polish Dream” rozmawiamy z Anettą Lorą, fryzjerką, która świetnie realizuje się w swoim zawodzie, prowadzi własny gabinet w Londynie i ma śmiałe plany na przyszłość związane z Wielką Brytanią.

Wywiad: Na Wyspach zrealizowałam się w 100%!

W którym roku przyjechałaś do Wielkiej Brytanii?
Do UK przyjechałam 27 maja 2004 roku z tzw. pierwszą falą nowych członków UE.

Co Cię skłoniło do przyjazdu na Wyspy?
Do przyjazdu na Wyspy skłonił mnie brak perspektyw w Polsce dla mojej wówczas dorastającej córki. Miałam wielu znajomych, których dzieci pokończyły po 2 lub 3 fakultety i nie miały żadnych perspektyw na przyszłość. Jadąc do UK nie wiedziałam, na jak długo jadę, kiedy i czy w ogóle wrócę do Polski.

Jak sobie radziłaś zaraz po przyjeździe? Ciężko było się zaadaptować w nowym kraju? Czy od razu wiedziałaś, czym zajmiesz się w Wielkiej Brytanii?
Po przyjeździe do Londynu moim pierwszym odczuciem była klaustrofobia, ponieważ mieszkania tu wydawały mi się bardziej niż za małe.

Nie wyobrażałam sobie tego, jak się tu zaadoptuję, uliczki wszędzie były jakieś takie za ciasne, ogródki maciupeńkie, a ludzi jakby za dużo. Poza tym kompletnie nie znałam języka, wiedziałam tylko jedno, moja determinacja doprowadzi mnie tam, gdzie sama zechcę.

Po dwóch dniach od przyjazdu już miałam pracę, którą sobie znalazłam spacerując po Finchley Road. Zdobyłam się na odwagę i weszłam do gabinetu fryzjerskiego, w którym poszukiwano fryzjera.

Fantastyczne było to, że właścicielem był Turek, którego angielski był na takim samym poziomie jak i mój, czyli żaden. Spojrzał tylko na mnie i powiedział: „tomorrow 12 o’clock’’, z czego wywnioskowałam, że zaczynam pracę jutro. I tak zaczęłam nowy rozdział mojego życia w Londynie.

Bardzo ciężko było mi na początku, gdyż normalnie nie zamyka mi się buzia, a tu przez barierę językową trzeba było „czytać” mowę ciała, a reszty się domyślać, bywało wesoło, cieszę się, że nie zdarzyło mi się zrozumieć potrzeb klientów „na opak”.

Najbardziej pomocny wtedy okazał się kolega z pracy, który szybko zorientował się, że kompletnie nic nie rozumiem z tego, co do mnie mówią, wtedy zapytałam: „Me go now?”, a on powiedział: „No, you will learn how to talk now’’.

To właśnie z jego pomocą przepisując słownik bardzo szybko nauczyłam się porozumiewać w nowym języku, a potem było już „z górki”.

Po roku odważyłam się iść na interview do gabinetu, w którym zajmowano się niechirurgicznym uzupełnianiem włosów, było to coś, czym interesowałam się od zawsze, ale brak komunikacji dyskwalifikował mnie na początku, kiedy tu przyjechałam.

Po tygodniu pracowałam już w hair replacement industry! Możliwość pomagania ludziom w trakcie chemioterapii, kiedy łysienie nie pozwala funkcjonować normalnie, czy po prostu służyć moim doświadczeniem, dawało mi taką satysfakcję, że trudno mi opisać radość, jaką mi daje praca w tym zawodzie.

Możliwości rozwoju i szkoleń tutaj w UK są nieporównywalne do tych w Polsce. Zaufanie, jakim darzą mnie klienci, jest bezcenne. Zawsze chciałam być fryzjerem (już od dziecka), jednak tutaj na Wyspach zrealizowałam się w 100%!

Co najbardziej zauroczyło Cię w Brytyjczykach, a co najbardziej denerwuje u nich na co dzień?
W Brytyjczykach zauroczyło mnie przede wszystkim to, że są otwarci na inne kultury, nie są zaściankowi, dalecy od niekonstruktywnej krytyki i to, że nie zależy im na twoich dyplomach (choć jest to ważne), istotne jest to, jak pracujesz.

Denerwuje mnie czasami to, że nie są elastyczni. Kiedy zepsuje się kontakt, trzeba dzwonić po elektryka, kiedy należy zmienić uszczelkę, to musi być hydraulik, a w Polsce nauczyłam się, że od tego jest mąż lub sąsiad, ale wiem, że to duże uproszczenie.

Gdzie widzisz się za 5 lat? Jakie masz  plany na przyszłość?
Gdzie widzę się za 5 lat?  Oczywiście, że w Londynie! Prowadzę tu własny gabinet, który otworzyłam rok temu, planuję otworzyć małą fabrykę, w której będzie można wytwarzać i naprawiać produkty, z którymi mam na co dzień do czynienia, czyli peruki, tupety i różnego rodzaju zagęszczające dopinki.

Chiny, z którymi współpracuję od wielu lat, są za daleko i chciałabym usprawnić czas oczekiwania oraz jakość polecanych produktów. Życzę każdemu rodakowi, aby tak spełnił się na Wyspach, jak mnie się to udało! Pozdrawiam redakcję oraz czytelników Polish Express.

author-avatar

Przeczytaj również

Trwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieOrędzie Karola III na Wielki Czwartek – czym jest Royal Maundy?Orędzie Karola III na Wielki Czwartek – czym jest Royal Maundy?Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Dieta na Wielkanoc. Jak uniknąć dodatkowych kilogramów?Dieta na Wielkanoc. Jak uniknąć dodatkowych kilogramów?Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wody
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj