Życie w UK

Wracać do Polski? A po co?

Decyzja o emigracji nigdy nie jest łatwa. Zostawia się rodzinę, znajomych i wyrusza na poszukiwanie lepszej przyszłości. Wydawałoby się, że decyzja o powrocie do kraju jest dużo łatwiejsza. Niestety tak nie jest. Tysiące emigrantów wróciło, wielu zostało, ale równie wielu, po krótszym lub dłuższym pobycie, przyjechało znowu na Wyspy twierdząc, że powrót do Polski okazał się wielkim błędem.

Wracać do Polski? A po co?

Z danych GUS wynika, że na zamianę Poland na England zdecydowało się w 2008 roku 700 tysięcy Polaków. W czasie światowego kryzysu w 2009 roku liczba emigrantów spadła do 520 tysięcy, by pod koniec 2010 roku znów wzrosnąć do  550 tys. Nieoficjalne dane mówią o milionie Polaków zamieszkujących na Wyspach. Dla większości emigrantów głównym powodem dla którego zdecydowali się na opuszczenie Polski są finanse.

Wysoki kurs funta powoduje, że Wielka Brytania stała się bardzo atrakcyjna pod względem wysokości zarobków. Jedni upatrują tu szansy na zaoszczędzenie pieniędzy na własny dom, na założenie biznesu w Polsce, inni chcą pracować w swoim zawodzie za „godziwe pieniądze” , a jeszcze inni chcą spokojnie doczekać emerytury.

Emigracja z miłości

Trochę inaczej było w przypadku pani Kasi, która na Wyspy wyemigrowała z miłości do przystojnego poddanego królowej Elżbiety. – W Polsce pracowałam na stanowisku menadżerskim, miałam gdzie mieszkać i z czego żyć, więc moja decyzja o emigracji nie miała charakteru finansowego – mówi. 

W Anglii mimo moich starań i bardzo dobrej znajomości języka nie udało mi się znaleźć pracy w której mogłabym wykorzystać zdobyte w Polsce doświadczenie, a w fabryce po 12 godzin pracować nie chcialam. Nie tylko ja byłam w takiej sytuacji, bo  zauważyłam wśród znajomych Polaków mieszkających w Anglii, że w większości mają dosyć pracy w fabrykach, knajpach i innych tego typu miejscach.

Zaczyna to być dla nich wręcz uwłaczające, bo są to głównie ludzie wykształceni, znający języki, którzy chcą coś w życiu zacząć budować i brak rozwoju kariery, życie z dnia na dzień staje się po prostu męczące. Szala zaczyna się przechylać na stronę „mniej pieniędzy, ale większa satysfakcja”.

Decydując się na powrót wiedziała, że ma do czego wracać. Wyjeżdżając półtora roku temu zostawiła w kraju dwa mieszkania w Warszawie i działkę na Mazurach. Wraz z ukochanym postanowili zacząć budować swoją przyszłość w Polsce. – Jak wyjeżdżałam w 2010 roku z Polski znajomi mówili mi, że wkrótce wrócę. Właśnie rodziny i znajomych najbardziej brakowało mi w Anglii.

Po tygodniu pobytu w Polsce słyszę od ludzi pytania dlaczego, na litość boską, zdecydowaliśmy się na powrót do Polski (zaznaczam – dla mnie powrót, dla Ade\’a, rodowitego Anglika, przeprowadzka). Prawda jest taka, że całe mnóstwo Polaków mieszkających w UK opowiada swoim znajomym i rodzinie z Polski jak to jest cudownie w Anglii, jakie świetne pieniądze, etc. Ale wstydzą się wręcz przyznać, że sami zapieprzają, za przeproszeniem, w fabrykach po 12 godzin dziennie, pobierają zasiłki i na dodatek walczą z depresją.

Trudne powroty do kraju

Anna pierwszy raz  przyjechała tu 5 lat temu, zaraz po skończeniu szkoły średniej. Pracowała w fabryce żywności, ale to nie był szczyt jej marzeń. – Mój plan był prosty: przyjechać, zarobić i wrócić do kraju, by skończyć studia.

Praca  w fabryce do najłatwiejszych nie należy, po 8 godzinach człowiek myśli tylko jak odpocząć, na życie towarzyskie sił nie miałam, więc po 2 latach zdecydowałam się wrócić, by skończyć studia w kraju i zacząć prace w wymarzonym przeze mnie zawodzie kosmetyczki. Po obronie pracy licencjackiej okazało się, że o pracę jest trudno.

W gabinetach, w których pytałam o pracę, oferowano mi 1200 złotych, albo… pracę „na czarno”. Przy takich zarobkach nie miałam szans na odłożenie pieniedzy, by w przyszłości otworzyć własny salon, dlatego pół roku temu zdecydowałam się na spakowanie walizek i znów wylądowałam na Wyspach. Wolę tu harować w fabryce za tysiąc funtów i odkładać pieniądze, niż tam żyć z dnia na dzień – podsumowuje Anna.

Ledwo wystarczało na życie

Grażyna i Rysiek wyemigrowali z Polski w 2005 roku. Młodzi chcieli zgromadzić pieniądze na własny dom. Do Anglii przyjechali z dwójką dzieci, którymi opiekowała się będąca już na emeryturze mama Grażyny. – Oboje pracowaliśmy – wspomina kobieta.

– Pieniądze co miesiąc wysyłaliśmy  mojemu tacie, który nadzorował  budowę. Czasem było trudno, bo Rysiek często brał nadgodziny, abyśmy mogli jak najszybciej zamieszkać we własnym domu.

Gdy wykończyliśmy dwa pokoje zdecydowaliśmy się, że czas wracać. Na początku było dobrze. Oboje znaleźliśmy pracę, ale zaszłam w ciążę i Rysiek sam musiał zarabiać na rodzinę. Jako kierowca tira cały czas był poza domem, a pieniędzy wystarczało tylko na życie, o dokończeniu domu nie było co marzyc. Po roku takiego życia zdecydowaliśmy, że wracamy do Anglii.

W Polsce jest kryzys i bezrobocie

Romkowi najbardziej w Anglii doskwierała samotność. Nie mógł znaleźć dziewczyny, a lata mijały. – Czas się ustatkować – zwierzał mi się, gdy rozmawialiśmy w pracy. – Mam odłożone pieniądze  na wesele, tylko jakoś panny młodej na horyzoncie nie widać.

Nie chcę całe życie zapieprzać, a życie ucieka mi między palcami. Angielki to nie jest dobry materiał na żony, a poza tym  te różnice kulturowe… Tu dziewczyny wolą puby od domów, a ja tradycjonalista jestem.

Dom, żona dzieci, praca znajomi. Takie normalne życie w Polsce. Po powrocie do Polski  znalazł odpowiednią dziewczynę, ale niestety jego wybranka mimo ukończonych studiów pracy znaleźć nie mogła, bo Roman ma to nieszczęście, że mieszka w regionie, w którym bezrobocie od lat wynosi okolu 30%. Oboje młodzi, oboje bez przyszłości zdecydowali się na powrót do Anglii.

– Stary! – mówi mi gdy spotkaliśmy się po przyjeździe. – To się tylko tak ładnie mówi, że w Polsce nie ma kryzysu, że średnia wynosi ponad 3 tys. złotych, a jak człowiek szuka pracy, to jedyne na co można liczyć to 1500 brutto.  Dodatkowo nikt cię nie chce zatrudnić na stałe, dają ci umowę na 3 miesiące i albo przedłużą albo nie.

Puste slogany

W kampanii wyborczej 2007 roku wielu polityków odwiedzało Wyspy, zapewniało  stworzenie warunków do powrotu, obiecywano stworzenie nad Wisłą zielonej wyspy i takich warunków do życia, by Polacy nie musieli emigrować. Przedstawiciele 12 polskich  miast przyjeżdżali tu, by zachęcić do powrotów. Rozdawano broszury, stworzono  nawet przewodnik dla powracających o wdzięcznej nazwie „Powrotnik” .

Wszystko na nic, bo emigranci na puste hasła nabrać się nie chcą i nadal więcej opuszcza Polskę niż do niej wraca. Dopóki sytuacja ekonomiczna w naszym starym kraju  nie będzie pozawalała na pracę i godne życie, dopóty ten trend się nie zmieni, a emigranci na pytanie o powrót będą smutno odpowiadać: „A do czego tam wracać?”.

Cezary Niewadzisz
 
 

author-avatar

Przeczytaj również

Pięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billPięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i majuZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i maju46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją Rosjanie46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją RosjanieRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla UkrainyRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla Ukrainy23 kwietnia obchodzimy Dzień Świętego Jerzego, bohaterskiego patrona Anglii i… multikulturalizmu23 kwietnia obchodzimy Dzień Świętego Jerzego, bohaterskiego patrona Anglii i… multikulturalizmu
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj