Styl życia
Według policji ojciec, który zostawił swojego syna w rozgrzanym samochodzie, zaplanował morderstwo
Mimo zebrania tysięcy podpisów za uwolnieniem mężczyzny, który doprowadził do śmierci swojego syna zostawiając go w samochodzie, policja ma dowody na to, że Harris tak naprawdę zamordował chłopca.
Sprawa 33-letniego Justina Rossa Harrisa i śmierci jego 2-letniego syna wstrząsnęła pod koniec czerwca Ameryką.
Mężczyzna miał odwieźć chłopca do przedszkola, jednak zapomniał o nim i zostawił na 7 godzin w upalny dzień w samochodzie.
Twierdzi, że dopiero gdy skończył pracę, zorientował się, co się stało. Policja aresztowała Harrisa pod zarzutem morderstwa twierdząc, że śmierć chłopca nie wynikała tak naprawdę ze zwykłego zaniedbania.
Petycję w obronie mężczyzny podpisało 11 tysięcy osób. Detektywi przeprowadzili niedawno eksperyment, w celu odtworzenia warunków termicznych, na jakie zostało wystawione 22-miesięczne dziecko.
Śledczy skrupulatnie monitorowali temperaturę w samochodzie w ciągu dnia. Wyniki eksperymentu nie zostały jeszcze podane do publicznej wiadomości.
W zeszłym tygodniu policja poinformowała, że na ciele chłopca znaleziono szereg uszkodzeń, które mogły powstać w czasie próby wyswobodzenia się dziecka.
Jeden z detektywów twierdzi, że Harris prowadził podwójne życie (znaleziono dowody na liczne jego romanse) i zaplanował morderstwo.
Okazało się także, że zarówno on jak i jego żona zainwestowali w dwie polisy ubezpieczeniowe (o dużej wartości) na dziecko.
Ponadto oboje sprawdzali wcześniej w Internecie, po jakim czasie następuje śmierć psa w rozgrzanym samochodzie.
Policja jest także w posiadaniu nagrania z CCTV, na którym można zobaczyć Harrisa, jak wraca do samochodu koło południa, co zwiększa tylko prawdopodobieństwo, że zauważył on swojego syna na tylnym siedzeniu.