Bez kategorii

Wczoraj myjnia, dzisiaj kancelaria prawnicza

Idąc na wywiad z młodą panią prawnik, Martą Z., zastanawiałam się nad ludźmi, którzy osiągnęli upragniony sukces dzięki własnej, ciężkiej pracy. Jak to jest z przysłowiowego „pucybuta” stać się milionerem? Czy tzw. amerykański sen może zamienić się w sen londyński?

Wczoraj myjnia, dzisiaj kancelaria prawnicza

Zwierzenia smutnego chudzielca >>

Najważniejsze to żyć na luzie >>

Oto jak młoda Polka z zaściankowej miejscowości spod Krakowa udowadnia, że ten fenomen nie odszedł jeszcze do lamusa.
Z Martą., 23-letnią Polką pochodzącą z okolic Krakowa spotkałyśmy się w jednej z restauracji w City, niedaleko miejsca gdzie pracuje moja rozmówczyni. Eleganckie ubranie, misternie ułożona fryzura i ten błysk w oku sprawiły, że dziewczyna idealnie pasowała do świata grubych ryb biznesu, bankierów i bizneswoman z City. Nikt chyba nie uwierzyłby że ta sama osoba, obecnie pani prawnik, jeszcze parę lat temu pracowała w myjni samochodowej…

Jak zaczęła się Twoja przygoda z Wyspami?
Kiedy miałam 19 lat, postanowiłam, że chcę wyjechać z Polski. To był 2006 rok. Koleżanki wybierały uniwersytety, mówiły o mieszkaniach w Krakowie, a ja myślałam tylko o jednym – jak pomóc finansowo rodzinie i wtedy dopiero rozpocząć dalszą edukację. Mój tata pił odkąd pamiętam, mam niepełnosprawnego brata, a mama pracowała wtedy jako sprzedawczyni w lokalnym „spożywczaku”. – Jedź i zarób kasę. Zobaczysz, na początku będzie ciężko, ale potem się dorobisz – podpowiadali sąsiedzi, którzy w Anglii przebywali już przez jakiś czas. Kiedy wyjeżdżałam, funt stał o wiele wyżej niż obecnie.
Za moim wyjazdem przemawiał również fakt, że w szkole szło mi świetnie, mama zawsze pilnowała, żebym była wzorową uczennicą.  Nie bałam się również „konfrontacji” z językiem. Angielski był zawsze moim ulubionym przedmiotem. Wygrałam nawet parę konkursów na szczeblu powiatowym. Tak więc postanowiłam – pojadę i spróbuję sił za granicą.

Początki musiały być trudne?
I to bardzo. Moja pierwsza praca – przysłowiowy zmywak – trwała 2 miesiące, bo później lokal upadł. Następnie przyszła kolej na myjnię samochodową. Pracowałam za bardzo niską stawkę, ale właściciel wynajmował mi i koleżance pokój za „pół darmo” na Ealingu, więc nie było aż tak źle. Najbardziej rozbawiło mnie, kiedy kazał mi pokazać dowód, bo nie uwierzył, że jestem Polką. – Nie pijąca? Niemożliwe – mówił. Przede mną pracowało tam już wielu naszych rodaków i podobno każdy miał problem ze stawianiem się do pracy bez promili… To była ciężka „posada”, ale zarabiać musiałam.

A jak to się stało, że pracujesz teraz jako prawnik?
Pamiętam, że przyszedł kiedyś taki dzień. Wracałam akurat wtedy z myjni do domu, kiedy zobaczyłam wielki plakat ukazujący uśmiechniętego niepełnosprawnego chłopaka – absolwenta uniwersytetu londyńskiego. Napis pod zdjęciem głosił, że każdy może osiągnąć w życiu to, co sobie postanowi. Pomyślałam wtedy – a co, jeżeli to prawda? Mój angielski jest całkiem niezły, godziny spędzone na kółkach językowych i na dodatkowych lekcjach u kuzynki – nauczycielki nie poszły przecież na marne. W Polsce chciałam studiować prawo od zawsze. To była i nadal jest moja największa pasja.
Już wcześniej wiele osób mówiło mi, że poziom na uniwersytecie w Wielkiej Brytanii jest niższy niż w Polsce. System nie jest aż tak wymagający jak w przypadku naszej ojczyzny. Pomyślałam, spróbuję, może uda mi się wyrwać z tej przytłaczającej rzeczywistości? Zaczęłam zbierać informacje o kosztach i warunkach studiowania w Wielkiej Brytanii, ukrywając ten fakt przed szefem, bo na pewno by mnie zniechęcił. W końcu dla niego cały czas byłam „tylko” Polką.
Po rozmowie z doradcą do spraw kariery zawodowej wiedziałam o najważniejszych aspektach studiowania w UK. Dowiedziałam się o teście IELTS i zaczęłam się do niego sama przygotowywać w domu. W końcu otrzymałam list UCAS potwierdzający moje miejsce na  University of East London. Nie mogłam w to uwierzyć. Pozostawał jednak problem pogodzenia studiów i pracy…

I jak wtedy udało Ci się go rozwiązać?
Swoimi planami podzieliłam się tylko z koleżanką. Ona zaoferowała mi pomoc w znalezieniu stanowiska na pół etatu. Zaczęłam pracować w Tesco. Moja nocna zmiana trwała 10-12 godz. Tutaj studia dzienne na pierwszym roku to po prostu spotkania 3 razy w tygodniu na 4-5 godzin. Dorabiałam również sprzątając w weekendy u sąsiadów. Miałam więc czas na naukę i na pracę.

A jak poznałaś swojego obecnego małżonka? Na studiach?
Tak, Patrick pochodzi z Southend-On-Sea. Byliśmy w tej samej grupie, od słowa do słowa. Bardzo mi się spodobał, a reszty możesz się sama domyślić (śmiech). Po pół roku wprowadziłam się do jego mieszkania, on już wtedy miał świetną posadę u wuja, właściciela kancelarii prawnej. Patrick bardzo mnie dopingował podczas studiów. Cały czas powtarzał, że nie może uwierzyć, że nie dość, że studiuję prawo – sam w sobie trudny kierunek – to jeszcze w obym języku. Już na drugim roku zaczęłam praktykę zawodową w firmie, w której obecnie pracuję. Po trzech latach skończyłam studia. Z Patrickiem pobraliśmy się w grudniu 2009 roku. 

Czy zmieniłabyś coś w swoim życiu?
Nie. To znaczy może nie przejmowałabym się aż tak bardzo niepowodzeniami. Gdy przyjechałam do UK byłam chodzącym „kłębkiem nerwów”. Chciałam za wszelką cenę dojść do czegoś, a nic się nie udawało. Odkładałam pieniądze, które później – zamiast przesłać do Polski – musiałam wydać na jakieś „niezbędniki”. Nie widziałam żadnego postępu. Rozumiesz? Tak jakbym stała w miejscu, pomimo że dawałam z siebie wszystko. Dopiero studia otworzyły mi drogę do „lepszego świata”. Poczułam wtedy, że robię w końcu coś, czego pragnęłam od zawsze. Nareszcie inwestowałam trafnie w przyszłość zamiast myć zderzaki samochodowe.

A czy dzisiaj odczuwasz to, że jednak jesteś osobą z Polski, nie tutejszą, rodowitą Brytyjką?
I tak i nie. Zdarza się, że Anglik krzywo na mnie spojrzy. Niektórzy nie mogą się pogodzić z faktem, że Polak może zajść aż tak daleko, ale takie sytuacje to rzadkość.

Najbardziej tęsknię za…
Polską tradycją, magią świąt, zapachem bab wielkanocnych, malowanymi jajami w koszyku, kolędowaniem w Wigilię. Chociaż w domu nigdy się nie przelewało, święta zawsze miały uroczysty charakter i wszystko musiało być przygotowane. Tutaj ludzie, zwłaszcza dzieci, nastawieni są na komercję i rzeczy materialne.

Najtrudniejsza sytuacja…
Samotność, którą odczuwałam przez pierwsze miesiące pobytu w UK. Londyn wydawał mi się wtedy taki ogromny, mnóstwo ludzi dookoła, lecz ja byłam pośród tego zgiełku, hałasu i wszechobecnego pędu bardzo samotna…

Najdziwniejsze jest, że…
Powiedzenie „nigdy nie mów nigdy” się sprawdza. Jeszcze parę lat temu nie pomyślałabym, że moje życie tak się potoczy.

Największy sukces…
Moja rodzina. Moja 6-miesięczna córeczka ma pełną, szczęśliwą rodzinę, coś, czego ja nigdy nie zaznałam, bo ojca prawie w ogóle nie było w domu, a jak był, to zawsze pijany. Do takiego zupełnego szczęścia brakuje mi jeszcze brata i mamy, ale wiem, że ona za nic nie zostawiłaby swojego starego domu i sadu, który jest jej „oazą spokoju”. Ale pomagam im jak mogę.

Gdzie widzisz się za 10 lat?
Chciałabym powiedzieć, że widzę się w Polsce, ale wiem, że to raczej Utopia. Mój mąż ma w planach założenie własnej kancelarii, a ja mu w tych planach pomagam. To byłby taki nasz rodzinny interes. Powrót do kraju oznaczałby niestety rezygnację z kariery zawodowej, na którą oboje bardzo ciężko pracowaliśmy. Ale często odwiedzam ojczyznę, czasami jestem tam nawet co miesiąc, tak więc odpowiadając na Twoje pytanie, widzę się tutaj, w Londynie, ale zawsze dom będzie jeden, Polska…
Rozmawiała Ewa Dzikiewicz / Fot. Thinkstock

Jeśli uważasz, że Twoja historia jest niezwykła – napisz do nas. Możesz stać się bohaterem cyklu London Dream. Czekamy na zgłoszenia: [email protected]
 

Zwierzenia smutnego chudzielca >>

Najważniejsze to żyć na luzie >>

author-avatar

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj