Styl życia

“Warto ufać przeczuciu” – historia Mirka

„Do Anglii przyjechałem tuż po tym, gdy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, a my z żoną oczekiwaliśmy narodzin naszego drugiego dziecka.” – wspomina Mirosław Pawlukiewicz*, który od 12 lat mieszka w okolicach Bradford. Niezwykła historia, którą podzielił się mężczyzna wskazuje, jak ważną rolę w życiu człowieka może odegrać intuicja.

“Warto ufać przeczuciu” – historia Mirka

Shutterstock_552985147

Mirek od początku pobytu na Wyspach pracował w domu opieki nad osobami starszymi. „Przyjechałem do Anglii, bo gdzieś w sieci znalazłem ogłoszenie o możliwości podjęcia pracy jako pomocnik w ośrodku. Jako, że nieco wcześniej odbyłem kilka szkoleń z tego zakresu, uznałem, że dalsze życie w Polsce nie ma sensu i warto złapać nadarzającą się okazję na praktyczne wykorzystanie nabytej wiedzy.

Początki nie były łatwe. Mirek opowiada: „Pracę zaczynałem wprawdzie od podstaw, ale sytuacja nie pozwalała na spokojne wdrożenie się. Mieliśmy niedobory kadrowe, więc musiałem „z biegu” wejść w rytm życia ośrodka.

Choć załoga starała się wytworzyć przyjazną, niemal rodzinną atmosferę, początki nie były łatwe. Mirek opowiada: „Praca była wymagająca pod względem fizycznym, bo do opieki nad ludźmi, którzy nie potrafią sami się obrócić, trzeba sporej krzepy. Jednak dla mnie osobiście nie stanowiło to wielkiego problemu. Dużo trudniej było poradzić sobie ze stresem i obciążeniem psychicznym, które pojawiało się, gdy nic nie można było poradzić na cierpienie podopiecznych.”

Część mieszkańców ośrodka zmagała się z przewlekłymi chorobami, które uniemożliwiały im wykonywanie najprostszych czynności.

„Obcując codziennie z pacjentami, którzy są skazani na chorobę, cierpienie i powolne umieranie, teoretycznie uodparniasz się i po jakimś czasie traktujesz to jako przykrą konieczność. W praktyce jednak trudno patrzeć ci ze spokojem na fizyczne i psychiczne męki innych ludzi.”

Mirek zawsze cieszył się dobrym zdrowiem. W Polsce trenował karate. I choć nigdy nie startował w żadnych dużych zawodach, ćwiczenia wpływały pozytywnie na jego samopoczucie i ogólny poziom sprawności: „Przez całe życie doceniałem wartość aktywności fizycznej. Oczywiście nie zawsze udawało się znaleźć czas na to, by pójść pobiegać, czy zagrać w piłkę ze znajomymi – ale zasadniczo nie należałem do ludzi, którzy wolne popołudnia spędzają na kanapie, z pilotem w dłoni.” – mówi z przekąsem.

Pewnego dnia wraz z żoną rozmawiali ze znajomymi: „Kolega dostał gdzieś namiar na osobę sprzedającą ubezpieczenia od chorób krytycznych i przekonywał nas, że też powinniśmy się zabezpieczyć: „Bo przecież różnie bywa. Ciągle komuś przytrafiają się nowotwory, paraliże, wylewy…”. Słuchałem go ze zrozumieniem, ale też przeświadczeniem, że nie jest to kwestia, która mogłaby dotyczyć mojej rodziny. Jasne, pracowałem z ludźmi, których podobne tragedie już dotknęły, ale nie byłem w stanie przenieść tego na własną sytuację życiową. Przecież to właśnie JA byłem od tego, by nieść niedołężnym pomoc i ukojenie!

Mimo wszystko, wraz z żoną daliśmy się przekonać do zakupu ubezpieczenia. Zadecydowała refleksja, że przecież żaden z moich podopiecznych nie przewidywał, że pewnego dnia spotka go choroba i niedołężność. Kwotę ubezpieczenia mogłem dobrać odpowiednio do możliwości finansowych, a składki uiszczać co miesiąc. W związku z tym, że opłata regulowana była przez Direct Debit, od momentu podpisania umowy zupełnie przestałem zawracać sobie głowę formalnościami.

Aby dowiedzieć się więcej na temat ubezpieczenia od choroby krytycznej kliknij tutaj

Pewnego czerwcowego dnia, jakieś półtora roku później, podczas podtrzymywania jednego z pacjentów poczułem nagłe osłabienie w prawej ręce. Pamiętam, że w pierwszym momencie było mi okropnie wstyd, bo trzymany przeze mnie mężczyzna nieomal upadł przez to na ziemię. Po chwili nogi ugięły się pode mną, a głowę opanował nagły, tępy ból. Kompletnie nie miałem pojęcia, co się dzieje. Wiedziałem tylko, że nie jest dobrze!

Kiedy ocknąłem się w szpitalu, długo nie mogłem uwierzyć w słowa, które przekazywała mi żona. Dostałem wylewu. Leżałem tu od kilku dni, a cała nasza dotychczasowa rzeczywistość stanęła na głowie. Co dalej? – pomyślałem. Jak będziemy żyć? Jak funkcjonować?

W podobnych momentach świat się zatrzymuje. Wszystkie kwestie trzeba odłożyć na bok, by zająć się wyłącznie myśleniem o życiu, zdrowiu, przetrwaniu…

Początkowo byłem zbyt oszołomiony, by zdawać sobie sprawę, jak w odciążeniu mej rodziny pomogło ubezpieczenie od chorób krytycznych, które wykupiliśmy kilkanaście miesięcy wcześniej. Kiedy jednak mijały tygodnie i jasnym stało się, że powrót do poprzedniej pracy może okazać się niemożliwy, świadomość zabezpieczenia finansowego, które pomoże wstać rodzinie na nogi, przynosiła w trudnym czasie niezbędne poczucie ulgi.

Od tamtego zdarzenia minęło już kilka miesięcy. Oswajanie się z sytuacją, w której zostało się dotkniętym poważną chorobą, zajęło Mirkowi i jego bliskim sporo czasu i wysiłku. „Byłem bardzo blisko niedołężności innych, a jednak nigdy nie postrzegałem chorób jako czegoś, co zagrażałoby bezpośrednio mi, czy moim bliskim. Wylew dotknął mnie w wieku 42 lat. Spotkało mnie to pomimo, że byłem w dobrej formie fizycznej.  Dlatego teraz już wiem, jak bardzo złudnym jest poczucie własnej nietykalności”.

Mężczyzna nie doszedł jeszcze do pełnej sprawności. Jednak dzięki ubezpieczeniu opiewającemu na kilkadziesiąt tysięcy funtów, czas zaraz po zdarzeniu okazał się dlań znacznie łatwiejszym do przetrwania. Nie mogąc liczyć na wypłaty regularnego wynagrodzenia, Mirek dzięki pieniądzom z polisy mógł spojrzeć w przyszłość bez lęku.
„Co cię nie zabije, to cię wzmocni” – mówi sam zainteresowany. „Ważne jednak, by móc w tym wszystkim liczyć na zaufanych ludzi wokół siebie i solidne wsparcie” – dodaje. „Ja to dostałem. I choć od czasu wylewu mam pełną świadomość tego, jak kruche jest ludzkie zdrowie i życie, dzięki otrzymanej pomocy wiem, że ze wszystkimi przeciwnościami można sobie poradzić!”

Ciężkiej choroby nie można zaplanować, ale można odpowiednio zabezpieczyć się przed jej negatywnymi skutkami. Polisa od chorób krytycznych zapewnia środki na leczenie i rehabilitacje, które bywają niezbędne, aby powrócić do zdrowia

Aby dowiedzieć się więcej kliknij tutaj.

*nazwisko zostało zmienione na prośbę zainteresowanego

author-avatar

Remigiusz Wiśniewski

Fanatyk futbolu na Wyspach, kibic West Ham United F.C., ciągle początkujący kucharz. Z wykształcenia polonista i nauczyciel, który spełnia się w dziennikarskim. Pochodzi z Wieliczki, w Wielkiej Brytanii mieszka od 2008 roku, gdzie znalazł swoje miejsce na ziemi w Londynie. Zorganizowany, ale neurotyczny. Kieruje się w życiu swoimi zasadami. Uwielbia biegać przed wschodem słońca i kocha literaturę francuską.

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj