Bez kategorii

W Polsce miała gosposię, w UK jest kasjerką

Magda, moja rozmówczyni, w Polsce skończyła studia, dostała pracę w prywatnej firmie, wzięła nawet kredyt na mieszkanie. Niestety, po 2 latach organizacja ogłosiła upadłość, a nad Magdą zebrały się czarne chmury. Aby z długów się wydostać dziewczyna wyjechała do UK. Dzisiaj pracuje w jednym z brytyjskich supermarketów jako kasjerka.

Wczoraj myjnia, dzisiaj kancelaria prawnicza >>

Najważniejsze to żyć na luzie >>

Magda ma 27 lat, pochodzi z Bydgoszczy, a do UK przyjechała w 2009 roku. Cieszę się, że dana mi była szansa przeprowadzenia szczerej rozmowy z kimś, kto otwarcie przyznaje, że Zjednoczone Królestwo to „żaden raj”, a raczej przepustka do raju, który – jak sama Magda powiedziała – czeka na nią w Polsce.

Twoja historia mnie intryguje. Śmiało opowiadasz o tym, że pomimo iż możesz pracować w Polsce w swoim wyuczonym, powszechnie szanowanym zawodzie, to jednak niskie gaże powodują, że świadomie wolisz pracować poniżej kwalifikacji. Jak to się stało, że samotna, dobrze wykształcona, młoda dziewczyna musi pracować na stanowisku, którego nie znosi, w kraju, który zdecydowanie nie jest jej miejscem na ziemi?
Powiem wprost. W Polsce zdobyłam świetne wykształcenie. Skończyłam uniwersytet i niedługo po tym dostałam dobrą pracę, wszystko układało się po mojej myśli. Wzięłam kredyt mieszkaniowy. Nie myślałam tak naprawdę nawet, czy będę w stanie go spłacić, bo moi rodzice zawsze wspierali mnie finansowo. Mieli jeszcze wtedy świetnie prosperująca firmę budowlaną. Zawsze chcieli, żeby ich małej córeczce niczego nie zabrakło. Niestety w kwietniu 2009 roku moja mama zostawiła ojca, a ten się kompletnie załamał. Zaczął pić, a firmę całkowicie zaniedbał. Na własne oczy widziałam, jak dorobek całego jego życia przechodzi w ręce wierzycieli i banków. To było okropne. Wtedy straciłam na zawsze wiarę w rodzinę. To był jednak – jak się potem okazało – dopiero początek kłopotów. Niedługo po utracie firmy przez ojca szef organizacji, w której pracowałam oświadczył mi, że jest zmuszony do redukcji etatów. Ja okazałam się być „za droga” i dlatego „moja najbliższa pensja będzie ostatnią” – poinformował mnie kierownik.
Na początku nie załamałam się. „W końcu mam dyplom ukończenia studiów, wprawdzie prywatnych, ale zawsze. 2 lata doświadczenia pracy w firmie też coś znaczą” – pomyślałam. Byłam pewna, że znalezienie dobrej posady to tylko kwestia czasu. Myliłam się. Wszędzie albo słyszałam odmowę, albo odstraszała mnie pensja, za którą miałabym pracować. Przyzwyczajona byłam do życia na dość wysokim poziomie dzięki pomocy rodziców i nie wyobrażałam sobie miesiąca z limitem 1500 zł. Do tego dochodziły rachunki, spłata kredytu i pomoc ojcu, bo mama wyjechała z nowym narzeczonym na Kretę, gdzie zaczęli budować dom. Wszystko spadło na moją głowę. W końcu pojawiła się propozycja współpracy z kuzynką, ale potrzebny był wkład pieniężny, którego na czas obecny nie miałam.
Wtedy właśnie usłyszałam zupełnie przypadkiem, że kelnerka w Londynie zarabia nierzadko tyle, co lekarz lub prawnik w Polsce. Pomyślałam, że jeżeli to prawda, to cena wydaje się być warta poświęceń. „Przemęczę się 2 lata, ale chociaż spłacę długi i życie wróci do normy” – pomyślałam.

A jak trafiłaś do supermarketu ?
Siostrzenica naszej byłej gosposi mieszkała w Anglii już od 2006 roku. Zawsze chwaliła sobie pracę i zarobki. To ona poznała mnie z menadżerem oddziału, w którym obecnie pracuję.

Jest rzecz, która nie daje mi spokoju. Dlaczego nie starałaś się o stanowisko księgowej w UK? Przecież osoby o tej profesji zarabiają na pewno więcej niż kasjerka?

Oczywiście, że księgowe na Wyspach zarabiają więcej, dużo więcej. Tylko widzisz, ja przez całe życie uczyłam się francuskiego i niemieckiego. Języka angielskiego znałam tylko podstawy. Na stanowisko kasjerki wystarczyło, o księgowej mogłam tylko pomarzyć.

Domyślam się, że początki musiały być dla ciebie szalenie trudne? Ciężko uwierzyć, że nie chciałaś żyć na tym samym poziomie, co w Polsce?
Jeszcze jak. Przyzwyczajona byłam do tego, że mam swoje biurko i ogólny szacunek ludzi dookoła mnie. Praca w supermarkecie to coś zupełnie innego. Musiałam oswoić się z myślą, że ja w Anglii to nie ta sama ja, kiedy przebywałam w Polsce. To było strasznie trudne, ale pomyślałam sobie, że nikt mnie tu przecież nie zna. Wrócę do Polski i znowu będę wiodła swoje życie na o wiele lepszym – niż tutaj – poziomie.

A jak jest teraz, po tym niespełna roku?
Jest w porządku. Dzięki temu, że w Polsce przyzwyczajona byłam do pracy, rannego wstawania i częstych nocy spędzonych przy kalkulatorze, odnalazłam się w Anglii. Byłam wychowana w dostatku, ale szacunku do pracy nauczona zostałam od małego.
Nie cierpię natomiast tutejszego świata: jedzenia, londyńskiego gwaru i wszechobecnych kamer na ulicach. Nigdy się tutaj nie odnajdę, ale, albo zacisnę zęby, albo wrócę teraz do kraju, zacznę pracować w zawodzie i po opłaceniu rachunków i spłaceniu części długów o przyjemnościach mogę zapomnieć.

A co z życiem osobistym? Masz tu jakichś przyjaciół?
[Śmiech] Przyjaciół? Nie znam takiej osoby w Anglii, którą mogłabym nazwać przyjacielem. Znajomi? Tak. Nigdy przyjaciele.

Najbardziej tęsknię za…
Swoim normalnym życiem w Polsce.

Najtrudniejsza sytuacja…
Kiedy czuję się samotna.

Najdziwniejsze jest, że…
Jeszcze parę lat temu nie uwierzyłabym, że będę zdolna przejść taką „szkołę życia” na obczyźnie.

Największy sukces…
Wierzę, że dopiero nadejdzie.

Jakiś plan minimum na najbliższe lata?
Oczywiście. Zamierzam „przemęczyć się” w Anglii jeszcze rok, może 2 i wracam do Polski.  Wielka Brytania dała mi start, teraz będę musiała go wykorzystać w ojczyźnie. Myślę o doradzaniu małym firmom w sprawach finansów i księgowości. Wspólny biznes z kuzynką nadal jest możliwy. Szacuję, że już w chwili obecnej mam wystarczający wkład finansowy potrzebny na otworzenie z nią działalności, więc wszystko przede mną. Trzymaj za mnie kciuki.

Rozmawiała Ewa Dzikiewicz / Fot. Thinkstock

Jeśli uważasz, że Twoja historia jest niezwykła – napisz do nas. Możesz stać się bohaterem cyklu London Dream. Czekamy na zgłoszenia: [email protected]

Wczoraj myjnia, dzisiaj kancelaria prawnicza >>

Najważniejsze to żyć na luzie >>

author-avatar

Przeczytaj również

Laburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejLaburzyści chcą znacjonalizować kolej. By było taniejZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagZwiększony ruch na drogach i lotniskach – początek majowych wakacji zbiega się z KoningsdagJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaJako 14-latka torturowała i zabiła starszą kobietę. Teraz wyszła z więzieniaPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiSzef Ryanaira „z radością” zajmie się deportacjami do RwandySzef Ryanaira „z radością” zajmie się deportacjami do RwandyLotnisko Schiphol w Amsterdamie szykuje się na sezon wakacyjnyLotnisko Schiphol w Amsterdamie szykuje się na sezon wakacyjny
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj