Życie w UK

W elitarnym towarzystwie

1 maja mija czwarta rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej. Przyjrzyjmy się, jakie zaszły zmiany.

W elitarnym towarzystwie

Wyobraźmy sobie, że Polska nie jest dziś członkiem Wspólnoty Europejskiej. Dwa miliony Polaków nie wyjechały na Wyspy Brytyjskie oraz do Irlandii. Po warszawskich ulicach nie jeżdżą auta z kierownicą po prawej stronie, a w Londynie samochody z polskimi rejestracjami. Jak wyglądałaby sytuacja gospodarcza w UK i w Polsce, gdyby w ciągu tych czterech lat oba kraje funkcjonowały bez znaczącego wpływu, który wywierają na siebie teraz? Chociaż ciężko snuć przewidywania, szczególnie kiedy poruszamy się po gruncie ekonomicznym, to nie da się ukryć, że plusów z akcesji jest znacznie więcej niż minusów.

Milion to miliardy

– Da się policzyć, jaki wkład do gospodarki krajowej wniosła emigracja. Mniej więcej od 30 lat przyjmuje się, że pracujący emigranci wytwarzają PKB kraju, w którym się osiedlili. Jeśli ostrożnie przyjmiemy, że Polaków w UK jest milion, to daje nam to ok. 10 miliardów funtów rocznie, które są bezpośrednim zyskiem dla gospodarki wyspiarzy – wyjaśnia prof. Marian Noga, ekonomista, członek Rady Polityki Pieniężnej NBP. Wiemy, że Polaków na Wyspach jest więcej niż milion, chociaż trudno dokładnie określić ich liczbę. Jeżeli z popularnego komunikatora internetowego korzysta ponad milion osób dziennie, a w wielu mniejszych miastach, na przykład w szkockim Edynburgu, Polacy stanowią już ponad 5 proc. populacji (w niektórych miejscach jeszcze więcej), to łącznie liczba ta musi znacznie przekraczać milion osób.
Próg pięcioprocentowy jest zresztą socjologiczną granicą, ponad którą zaczynają pojawiać się uprzedzenia w stosunku do przyjezdnych. Dlatego nie powinniśmy się dziwić przejawami agresji, które co i rusz pojawiają się w różnych miastach Wielkiej Brytanii.

Wzrost PKB to niejedyna korzyść, którą Polacy przynieśli Brytanii. Jeśli rynek pracy nie zostałby otwarty 1 maja 2004 roku, to ktoś inny projektowałby i budował angielskie domy, ktoś inny podawałby kawę i posiłki w restauracjach, ktoś inny prowadziłby autobusy albo wdrażał systemy informatyczne niż polscy specjaliści IT. Więc kto?
– Gospodarka Wielkiej Brytanii nie przyjęłaby takiej pustki, niedoboru rąk do pracy. Emigrantów z pozostałych krajów unijnych jest zbyt mało. Zamiast Polaków pracowaliby więc Azjaci, prawdopodobnie głównie z Chin. To powodowałoby znacznie większe problemy społeczne niż te, które występują dzisiaj. Azjaci pochodzą z zupełnie innej kultury, mieliby większe problemy z asymilacją. Są też gorzej wykształceni – twierdzi prof. Jan Rymarczyk, kierownik Katedry Handlu Zagranicznego Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
Naukowiec nie zgadza się z tezą, że rząd brytyjski pozwolił na przyjazd zbyt dużej ilości imigrantów.
– Przyjechało ich dokładnie tylu, ile było miejsc pracy. To nie jest ani za dużo, ani za mało i chociaż pojawiają się problemy społeczne, to gospodarka angielska i globalna na przyjeździe mieszkańców z Europy Środkowo-Wschodniej zyskały – dodaje prof. Rymarczyk.

 

Z ziemi angielskiej do polskiej

Zastanówmy się, co na wejściu do Unii zyskała Polska, zarówno w kontekście wyjazdów do pracy, jak i bardziej ogólnym. Jeśli przyjrzymy się skutkom długoterminowym, to dochodzimy do kolejnego pozytywu, który płynie z naszych wyjazdów na zachód Europy.
– Polacy uczą się wielu rzeczy, głównie lepszej organizacji pracy (wydajność jest w Wielkiej Brytanii dwukrotnie większa niż w Polsce) i oszczędzania. Podglądają też rozwiązania systemowe, które sprawiają mniej problemów i zajmują obywatelowi mniej czasu niż w Polsce. Ludzie szybko przyzwyczają się do wyższego standardu życia, więc po powrocie będą wymuszali na polskiej władzy konkretne zmiany – uważa prof. Marian Noga.
Wtóruje mu profesor Rymarczyk: – Kraje zachodnie stanowią dla nas wzór postępowania. W Polsce prawo nadal jest zbyt skomplikowane, to będzie się zmieniać między innymi właśnie pod naciskiem osób, które żyły w systemach starszych i sprawniej funkcjonujących. Poza tym Polacy przywiozą z emigracji elementy obcych kultur i zwyczaje. To również cenne doświadczenia.
Bardziej wymierną korzyścią, pochodzącą wprost z wyjazdów zarobkowych, są pieniądze przesyłane codziennie z Wysp do Polski. Ekonomiści szacują, że jest to przynajmniej 8 do 10 miliardów złotych rocznie (znów zakładając, że jest nas na Wyspach milion), a więc jedna trzecia polskiego deficytu budżetowego, niektórzy mówią nawet o kilku miliardach euro.

Bliżej Unii, dalej od Rosji

Pozostałe korzyści, niekoniecznie związane z emigracją, ale z naszą obecnością w Unii, specjaliści wymieniają jednym tchem. Profesor Rymarczyk: – Napływ środków z programów unijnych to kilkadziesiąt miliardów euro. Napływ inwestycji do kraju, który został wyżej oceniony w globalnych rankingach. Spadek bezrobocia z ok. 30 do 10 procent. Wzrost PKB o 6,5 procenta w 2007 roku i przewidywane 6 proc. w 2008 roku. Względnie mała inflacja na poziomie 4 procent, zniesienie ceł, a także wzrost produkcji i jej unowocześnienie (tzw. spill-over, czyli efekt przepływu nowoczesnych technologii do lokalnych przedsiębiorstw). Osiągnęliśmy też względny spokój społeczny oraz lepsze przestrzeganie praw obywatelskich, a to poprawi się jeszcze bardziej po podpisaniu Karty Praw Podstawowych. W końcu zyskaliśmy większe znaczenie na arenie międzynarodowej, co przejawia się na przykład w stosunkach z  Rosją. Krótko mówiąc, jeśli nie weszlibyśmy do UE, to kraj pogrążyłby się w chaosie, przez ulice Warszawy przetaczałyby się olbrzymie demonstracje, a naszą gospodarkę można by dziś porównywać z sytuacją na Białorusi i Ukrainie.
Naukowcy mają też optymistyczną wizję na najbliższe lata.
– Dziś najważniejsi dla gospodarki są inżynierowie. Można powiedzieć, że oni są panami postępu technologicznego i organizacyjnego. Problemy w zatrudnieniu, szczególnie w budownictwie, można będzie rozwiązać zatrudniając Chińczyków i nie ma się czemu dziwić, bo to trend, który wymusza na nas wszystkich współczesna globalna gospodarka. Tak jak Turcy wyjeżdżali do Niemiec, a my do Wielkiej Brytanii – mówi prof. Noga.

 

– Jesteśmy rynkiem rozwijającym się. Pod względem inwestycji zagranicznych zajmujemy pierwsze miejsce spośród krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Tylko w zeszłym roku napłynęło do nas 12 miliardów euro bezpośrednich inwestycji zagranicznych – dodaje prof. Rymarczyk.
Dla przyszłości kraju bardzo duże znaczenie mają też zmiany w kulturze i nauce. Otwarcie granic i więcej pieniędzy na podróże to zmniejszenie ksenofobii i zaściankowości – łatek, które nie bez powodu są nam wciąż przylepiane. Wprowadzenie systemu ECTS na uczelniach, czyli punktów za konkretne kursy, pozwala na studiowanie w różnych szkołach europejskich podczas jednego cyklu studiów.
– Do tego dochodzą wszystkie parki technologiczne, centra innowacji, które powstają przy pomocy pieniędzy unijnych. To wszystko prowadzi do zwiększenia ogólnego poziomu kraju – mówi profesor Rymarczyk. Jak wykorzystamy następne cztery lata? Przekonamy się wkrótce.

 

UE w liczbach

Powierzchnia: 4 324 782 km kw.
Liczba ludności: 497,2 mln.
PKB (2007): całkowity – 16,6 miliardów dolarów, na osobę – 26800 dolarów.
Centra polityczne: Bruksela (Belgia), Strasburg (Francja), Luksemburg (Wielkie Księstwo Luksemburga) i Frankfurt (Niemcy).

Trochę historii

1973 r. – pierwszy etap, dochodzą: Dania, Irlandia, Wielka Brytania.
1981 r. – drugi etap, dołącza Grecja.
1986 r. – trzeci etap, Wspólnoty powiększają się o Hiszpanię i Portugalię.
1995 r. – do Unii Europejskiej dołączyły Austria, Finlandia i Szwecja.
2004 r. – dochodzą: Cypr, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Malta, Polska, Słowacja, Słowenia i Węgry.
2007 r. – do UE dołączają Rumunia oraz Bułgaria.

W sumie UE tworzy dziś 27 państw.

Błażej Zimnak
[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj