Życie w UK

Utopia wczasów pod brytyjską gruszą

Wakacyjny miesiąc oraz tęsknota za rodziną wysłały rzesze Polaków na zasłużone wakacje do ojczyzny. Tam, wczasy na łonie natury to marzenie wielu z nas. Lecz co pozostaje tym, którzy nigdzie nie wyjechali? Tym „szczęściarzom” pozostaje Wyspa oraz wyspiarskie gruszki na wierzbie.

Utopia wczasów pod brytyjską gruszą

Wychowani na piknikach nad państwowym jeziorem i ognisku na niczyjej łące, spotyka nas srogi zawód gdy jedziemy na brytyjski „countryside”: oto wszystko albo ogrodzone i „private”, albo płatne. Podziwianie krajobrazu z samochodu też spełznie na niczym, jako że wzdłuż drogi – niczym ślepego tunelu – biegną 4-metrowe żywopłoty. Nic, tylko zainwestować w peryskop.

Drugą ciekawostką brytyjskiego przemysłu turystycznego są przyrodniczo-krajoznawcze kompleksy. I cóż nam te fabryki wypoczynku mają do zaoferowania? Oto prosty przykład: kto był choć raz w uroczych miasteczkach Devonu, Walii czy Kornwalii, ten wie, że przydrożne ogrody mieszkańców są po pierwsze godne podziwu, a po drugie, można je podziwiać… za darmo.

Dla Anglika to jednak za tanio – on, jeśli jest na wakacjach, musi koniecznie odwiedzić wszystkie okoliczne ogrody botaniczne. Generalnie, nie zawierają one innej flory niż ta na podwórkach tubylców, jest jednak między nimi podstawowa różnica: ogrody botaniczne zawierają bilet wstępu.

Lecz jeśli już się do takiego ogrodu wdepnęło, to jak nie wpaść do oficjalnego gift shop’u z 1001 drobiazgami? Później już tylko nikomu nieprzydatny kurs układania kwiatów w bukiety i nasz Anglik spokojnie może iść na lunch – oczywiście w przyogrodowej restauracji. W ulotce pisali, że ponoć serwują w niej najlepszego fish’n chipsa w okolicy!

Rozochocony okołoogrodowymi rozrywkami, Anglik-turysta wsiądzie do wozu zaparkowanego na przyogrodowym (oczywiście płatnym) parkingu i przesunie go na drugi parking; też oczywiście płatny – tym razem pod okolicznym zamkiem. A jak zamek, to i przyzamkowa farma, gdzie trzeba pogłaskać konika, a w przyzamkowym stawie pokarmić foczkę. Jeśli Anglik będzie miał farta, foczka będzie wliczona w cenę biletu, co zostanie mu zręcznie sprzedane jakoby foczka była za „free”.

Poza tym, trzeba jeszcze zaliczyć kolejny gift shop oraz kolejną cudowną filiżankę herbatki wraz z cudownie tuczącym ciasteczkiem w kolejnym cudownym tea room’ie.No i jeszcze przyzamkowa kuźnia, gdzie trzeba nacisnąć (tylko za funta!) stary lemiesz lub za „jedyne” 300 funtów zakupić oryginalny pogrzebacz do kominka wykonany przez oryginalnie lokalnego kowala.

Po przejściu tej krajoznawczej ścieżki zdrowia, nasz Anglik jest już gotowy na trzydaniowy dinner w lokalnej restauracji, gdzie całkiem lokalnego cidera można skosztować po całkiem londyńskiej cenie.

Nie oszukujmy się: przeciętny Polak oszczędzanie ma we krwi i jeśli już wydaje kasę, to tylko wtedy, kiedy musi. Wakacje rzadko są tu wyjątkiem. Jednak typowy Anglik ma najwyraźniej coś innego we krwi – dla niego bowiem wszystko musi być płatne. Dlatego, Drogi Czytelniku, ciesz się jak głupi do sera i pamiętaj, że skoro wydałeś funta na swój egzemplarz naszej gazety, to znaczy, że niniejszy felieton czytasz już za „free”.
 

Jacek Wąsowicz

 

 

 

author-avatar

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj