Życie w UK

Uratowali matkę z dzieckiem

Bezinteresowna pomoc to wśród Polaków rzadkość, a Londyn to miejsce, w którym koleje losu potrafią zmienić się w ciągu kilku dni.

Uratowali matkę z dzieckiem

Polski burmistrz >>

Awantura o kasę >>

Środek nocy. Od kilku minut trwa wigilia Bożego Narodzenia. Grzesiek, dobrze zbudowany brunet przed trzydziestką, wraca z pracy. Zatrzymuje się na chwilę na Northolt, pod jednym z barów z jedzeniem na wynos. Gdy wraca do samochodu, jego uwagę przykuwa idąca chodnikiem młoda dziewczyna z dzieckiem na rękach. Mężczyzna pyta, czy wszystko w porządku, czy gdzieś ją podwieźć. Dziewczyna odpowiada, że idzie na Acton. Grzesiek od kilku lat jeździ autem po Londynie i wie, że z tego miejsca na Acton jest prawie 15 kilometrów i to w przeciwnym kierunku, oraz że Northolt to ostatnie miejsce, gdzie ktokolwiek powinien nocą zabłądzić. Gdy dziewczyna wsiadła do auta i powiedziała do półtorarocznego synka, by się nie bał, Grzesiek zorientował się, że Marta pochodzi z Polski.

Kto raz w kamyki zagra z sierotą

Po drodze na Acton trochę rozmawiali, w końcu to kawał drogi i Grzesiek miał okazję dowiedzieć się kilku szczegółów z życia dziewczyny. Marta ma 21 lat, do Londynu przyjechała ze Słupska. Pierwszy raz wysiadła z autokaru na Victorii ok. czterech miesięcy temu. Po kilku tygodniach wróciła jednak do Polski po dziecko. Do Londynu zaprosiła ją siostra, która mieszkała tu razem z bratem. W trójkę mieli wspólnie myć auta na stacji benzynowej. Jednak z pracy nic nie wyszło, a poza tym Oskar nie chciał zostać w domu bez matki. Nikt nie mógł sobie z nim poradzić, więc Marta nie mogła pracować. W ciągu dwóch kolejnych miesięcy wszystko się skomplikowało.
W dniu, kiedy Grzesiek spotkał Martę na odległym Northolt, dziewczyna prawdopodobnie pokłóciła się z bratem, z którym mieszkała. Nie miała pieniędzy ani pracy. Nie miała też numeru ubezpieczenia, rejestracji w WRS ani konta w banku. W domu, gdzie mieszkała, landlord ćpał heroinę, nie było jedzenia, a rodzeństwo z małym dzieckiem mieszkało stłoczone w jednym pokoju.

Ten winien jej czułą opiekę

Następnego dnia po pracy, a przed kolacją w swoim domu, Grzesiek zrobił drobne zakupy i zawiózł do domu Marty.

– To nie były warunki, w których powinno mieszkać dziecko – uważa Grzesiek. – Ci ludzie nie mieli nawet nic na Wigilię. Sam powiedz, no nie pomógłbyś? – pyta retorycznie.

Wrócił do siebie, ale przez całą kolację i noc zastanawiał się, jak pomóc dziewczynie. Rano powiedział o niej swojej żonie Justynie. Nie bez wahania, ale zdecydowali się zaprosić Martę i malutkiego Oskara na święta, tym bardziej, że właśnie tego dnia dziewczyna miała przenieść się ze zrujnowanego domu na skłot.

Minęły święta, podczas których Justyna pokazała Marcie, jak przygotować kilka prostych potraw, jak zadbać o dziecko. Sama ma dwójkę – czteroletniego synka i dwuletnią córkę.

– Zatrudnilibyśmy ją jako opiekunkę do swoich dzieci, ale nie za bardzo potrafiła sobie dać radę ze swoim – mówi Justyna.

Po Nowym Roku trzeba było poszukać jakiegoś rozwiązania.

– Byliśmy na komisariacie, gdzie dowiedzieliśmy się, że jedyne co policja może zaoferować, to nocleg na pryczy w areszcie. Podobnie było w szpitalu. Również urząd dzielnicy nie potrafił pomóc, a Marta nie była typem osoby, która będzie siedziała w poczekalni urzędu dopóki ktoś jej czegoś nie zaoferuje – opowiada Grzesiek.

– Znaleźliśmy miejsca, gdzie może uzyskać pomoc osoba samotna, mężczyzna lub kobieta, stary lub młody, ale problem pojawia się, gdy potrzeba miejsca dla kobiety z dzieckiem, w dodatku nieubezpieczonej – dodaje.

Para obdzwoniła różne organizacje społeczne. W końcu trafiła do redakcji naszego tygodnika, a my skontaktowaliśmy ich z Polską Misja Katolicką w Wielkiej Brytanii, która pomogła dziewczynie wrócić do kraju.

Niech da jej serca swego złoto

W Polsce osoby w takiej sytuacji jak Marta, znajdują opiekę w specjalnych ośrodkach, przystosowanych do niesienia pomocy kobietom z dziećmi.

– Gdy ktoś przychodzi pod bramę ośrodka bez żadnego skierowania, to nie odsyłam go, tylko przyjmuję, pomagam, a potem staramy się ustalić przyczyny i skontaktować z opieką społeczną – mówi Krzysztof Otfinowski, dyrektor placówki „Dom samotnej matki” w Turowie. – Zdarza się też, że osoby potrzebujące pomocy przywozi nam policja lub straż miejska, często są to ofiary przemocy rodzinnej. Zawsze znajdujemy dla nich miejsce – dodaje Otfinowski, w którego ośrodku mieszka w tej chwili dziewięć kobiet i 14 dzieci.

By wciąż jej świeciło w noc ciemną

Marta ucieszyła się, gdy Polska Misja Katolicka zorganizowała pieniądze na jej przejazd do Polski.

– Chcę za to serdecznie podziękować – mówi Marta.

W tej chwili jest w domu, ale planuje kolejny przyjazd do Wielkiej Brytanii. W Polsce nie widzi dla siebie perspektyw i chce jeszcze raz spróbować szczęścia za granicą. Liczy też, że pracę pomoże znaleźć jej Grzesiek, który w święta wyciągnął do niej pomocną dłoń. Tym razem Marta niespełna dwuletniego synka chce zostawić w Polsce. Twierdzi, że ma dla niego opiekę.

Błażej Zimnak

Polski burmistrz >>

Awantura o kasę >>

author-avatar

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj