Życie w UK
UK walczy z terroryzmem po angielsku? „Alarmujący brak znajomości języków wśród dyplomatów”
Parlamentarny komitet spraw zagranicznych (FCO) wydał raport, z którego wynika, że w brytyjskiej służbie dyplomatycznej widać „znaczący deficyt” pracowników mówiących po arabsku i rosyjsku. Zdaniem parlamentarzystów, ograniczenie funduszy na prowadzenie placówek zlokalizowanych w najbardziej niestabilnych częściach świata może okazać się „kosztowne i tragiczne w skutkach”.
W raporcie FCO czytamy, że liczne stanowiska w ambasadach i konsulatach na Bliskim Wschodzie i w Rosji zajmowane są przez osoby, które nie posługują się płynnie językami urzędowymi. Zdaniem przewodniczącego komisji, Richarda Ottaway’a dysproporcje są bezpośrednim wynikiem cięć budżetowych, jakie w ostatnich latach dotknęły resort. „Brak nakładów na rozwój umiejętności językowych na rzecz kilku milionowych oszczędności może mieć tragiczne skutki” – ostrzegł Ottaway.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych uspokaja jednak, że wszystkie najważniejsze pozycje w kluczowych dla bezpieczeństwa kraju obszarach zajmują osoby, które w lokalnej mowie są biegłe. „Wszyscy dowódcy misji znajdujących się w krajach arabskich posługują się językami, w których prowadzi się tam oficjalne rozmowy. 76 procent zatrudnionych mówi po arabsku, a 26 procent z nich w innym, lokalnym dialekcie. Nie ma możliwości, aby stanowisko ambasadora zostało powierzone osobie, która nie była by w stanie efektywnie działać na rzecz interesów Wielkiej Brytanii” – twierdzi rzecznik ministerstwa i dodaje, że pomimo „ciężkich decyzji” dotyczących finansowania działalności służby dyplomatycznej, w 2013 roku otwarto nowe centrum szkoleniowe, w którym dyplomaci pogłębiają swoje umiejętności w obszarze „języków o kluczowym znaczeniu”, do których zaliczają się właśnie arabski i rosyjski.