Praca i finanse
„To jest zepsuty system. Nie widzę przyszłości dla młodego pokolenia” – Brytyjczyk szczerze o trudnej sytuacji na rynku pracy w UK
Fot. Getty
Dlaczego z zasiłku Universal Credit musi w UK korzystać małżeństwo, w którym żona pracuje na pełny etat, a mąż nawet więcej? Ponieważ „to jest zepsuty system” – mówi na łamach dziennika „Daily Mirror” 56-letni Brytyjczyk, który od 27 lat dostarcza ludziom paczki w Londynie.
Dziennikarze „Daily Mirror” dotarli do 56-letniego Patricka Tuckera, londyńskiego kuriera, żeby na podstawie prawdziwego przykładu zobrazować trudności życia codziennego u ludzi pracujących w UK na podstawie „zero hours contracts” lub osób samozatrudnionych. Reportaż „Daily Mirror” pomyślany został jako uzupełnienie najnowszego filmu Kena Loacha pt. „Nie ma nas w domu” (ang. „Sorry We Missed You”), który właśnie wszedł na ekrany kin i w którym poruszone zostały problemy licznej brytyjskiej klasy pracującej.
56-letni Patrick Tucker to doświadczony kurier i, jak twierdzi „Daily Mirror, ofiara tzw. rynku umów krókoterminowych (ang. „gig economy”). Choć Brytyjczyk pracuje czasem nawet po 17 godzin dziennie, przez 5-6 dni w tygodniu, to wciąż musi pobierać zasiłek Universal Credit, by być w stanie opłacić wszystkie rachunki. I to wszystko w sytuacji, gdy żona Brytyjczyka, 45-letnia Michelle, pracuje na pełny etat w londyńskim metrze jako sprzątaczka.
Tucker twierdzi, że od 30 lat wiele się w Wielkiej Brytanii zmieniło na gorsze. Kiedyś, jak mówi, nie było nawigacji ani żadnych tak rozwiniętych dobrodziejstw technologicznych, ale człowiek pracujący mógł liczyć na godne zarobki. Teraz natomiast ludzie pracują na nic niewartych umowach, które nie dają żadnej stabilności i częstokroć nie zapewniają wystarczających środków do życia. Sam Tucker posiada co prawda własną działalność gospodarczą, ale na skutek wysokich kosztów (wynajem vana, benzyna) niewiele pozostaje mu już na życie.
– To jest zepsuty system. Nie widzę przyszłości dla młodego pokolenia, nie ma już dla nich odpowiednich miejsc pracy – skarży się na łamach „Daily Mirror” Brytyjczyk, który zarabia co prawda tygodniowo £800 – 1000, ale który w tym samym czasie wydaje £120 na paliwo, £280 na wynajem vana, £200 na żywność dla rodziny oraz £450 na wynajem mieszkania w Walthamstow w Londynie, wskutek czego jest zazwyczaj „pod kreską” jakieś £50- £250. – Nie widzę żadnego światełka na końcu tunelu – dodaje rozgoryczony Brytyjczyk, który nie wierzy już, że przy pomocy pracy można się wydostać z zamkniętego kręgu biedy.