Bez kategorii
Theresa May zapowiada ograniczenie imigracji po wygraniu wyborów
Poziom imigracji do Wielkiej Brytanii zostanie zredukowany do "dziesiątków tysięcy" rocznie – obiecuje premier Theresa May w ramach kampanii wyborczej. Nie po raz pierwszy Partia Konserwatywna walczy o głosy brytyjskich wyborców takimi hasłami. Czy w obliczu Brexitu premier May tym razem dotrzyma słowa?
Obietnica o zamknięciu lub uszczelnieniu granic dla unijnych (i nie tylko) imigrantów szukających pracy na Wyspach nie jest nowością w programie przedwyborczym torysów. Podobne postulaty pojawiły się już w kampaniach w roku 2010 i 2015. Wtedy, pomimo wygrania wyborów, zmian nie udało się (a może nie chciano?) wprowadzić. Czy tym razem będzie inaczej? "Jest ważne, byśmy nadal mówili, i będziemy mówić, że naprawdę chcemy zmniejszyć imigrację netto do możliwego do utrzymania poziomu. Uważamy, że (ten poziom) to dziesiątki tysięcy" – komentuje May.
Szefowa rządu podkreśla, że zmiany w tej materii będą możliwe właśnie teraz, gdy Wielkiej Brytanii uda się opuścić struktury Wspólnoty. Dzięki temu z wysokości Pałacu Westminsterskiego będzie można "ustanowić reguły dotyczące przybywania ludzi do Zjednoczonego Królestwa z UE", a także w niedalekiej przyszłości ograniczyć swobody przemieszczenia się pomiędzy Wyspami, a kontynentem.
Póki co słowa Theresy May pozostają czczymi deklaracjami, ale wszystko wskazuje na to, że pojawią się w partyjnym manifeście wyborczym, który ma zostać opublikowany w przyszłym tygodniu, choć minister spraw wewnętrznych Amber Rudd pytana przez BBC o tę sprawę nie chciała nic jednoznacznie potwierdzać. "Z odpowiedzią na to pytanie będziemy musieli poczekać do ogłoszenia naszego programu wyborczego. Będzie się on na pewno różnił od poprzedniego z powodu Brexitu. Moim zdaniem musimy kontynuować postulat ograniczania imigracji, jednak trzeba to jednak robić w sposób korzystny dla brytyjskich firm” – komentowała Rudd.
O podobnym rozwiązaniu słyszymy już od momentu, gdy David Cameron po raz pierwszy obejmował urząd premiera i do tej pory nie udało się go wprowadzić w życie. Wypada więc zapytać czy jest ono w ogóle możliwe do zrealizowania? Z jednej strony gospodarka angielska nie może pozbyć się lekką ręką pracowników niewykwalifikowanych wykonujących najprostsze prace za minimalne wynagrodzenie, bo nie będzie miała ich kim zastąpić. Przeciętny Brytyjczyk nigdy nie weźmie się za robotę wykonywaną przez Rumuna, Litwina czy Polaka.
Męczarnie Theresy May jedzącej frytki… Czy to dobry sposób na prowadzenie kampanii wyborczej?
Z drugiej w londyńskim City występuje ciągłe zapotrzebowanie na wysoko wyspecjalizowanych pracowników, także tych spoza UE, a oprócz tego nie można zapominać o studentach i rodzinach osób, które mają prawo przebywać na Wyspach. Wypracowanie jednego rozwiązania w tej sprawie wydaje się więc bardzo skomplikowane, a populistyczne hasło o "ograniczeniu imigracji" może okazać się przysłowiową kiełbasą wyborczą, na jaką skuszą się konserwatywni wyborcy.