Życie w UK

The Guardian: Polski lekarz przemęczony?

Dotychczas Brytyjczyków drażnili polscy budowlańcy i pracownicy sektora gastronomicznego, którzy „przyjechali tu podbierać pracę”. Teraz
irytują ich nawet polscy lekarze.

The Guardian: Polski lekarz przemęczony?

Niedawno opiniotwórczy dziennik „The Guardian” na trzeciej stronie wtorkowego wydania zmieścił obszerną relację o polskim lekarzu – doktorze Piotrze Robińskim, który co drugi weekend pełni dyżury w szkockim Aberdeen. Szczegółowo opisana została podróż doktora Robińskiego, który budzi się w piątek o 4.00 rano w Poznaniu, jedzie samochodem do Wrocławia, skąd samolotem tanich linii leci do Glasgow. Następnie wynajętym samochodem jedzie do Aberdeen. Tam przystępuje do pracy na pięciogodzinnej zmianie. Jest piątkowy późny wieczór. Doktor Robiński kładzie się spać. W sobotę i niedzielę pracuje po dziewięć godzin.

W artykule o polskim lekarzu nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że system pracy doktora Robińskiego został okraszony komentarzami brytyjskich specjalistów i reprezentantów praw pacjentów. Twierdzą oni, że lekarz, który podróżował przez trzynaście godzin nie powinien przyjmować tutejszych pacjentów. Doktor Robiński, z którym próbowaliśmy się skontaktować, odmówił wszelkich kontaktów z mediami. Prawdopodobnie zraził się faktem, że w brytyjskiej prasie wykorzystano go jako modelowy przykład „przemęczonego doktora imigranta”. – W takim systemie pracy nie ma nic nadzwyczajnego, a polscy lekarze są do niego przyzwyczajeni – uważa inny polski lekarz, który w Wielkiej Brytanii pracuje w systemie zmianowym „two weeks on – one week off” (dwa tygodnie pracy – tydzień odpoczynku). Prosi jednak, żeby nie podawać jego nazwiska. – W Polsce zdarzało mi się iść na weekendowy dyżur w pogotowiu od piątku rano do niedzieli po południu. Spałem wówczas po pół godziny, godzinę, dwie. W poniedziałek szedłem normalnie na oddział. Dla polskiego lekarza to jest chleb powszedni – dodaje. Jego zdaniem, w Wielkiej Brytanii polscy lekarze pracują dużo i ciężko, ale wciąż z umiarem. Przodownikami pracy w środowisku medycznym na Wyspach są lekarze z biedniejszych państw, którzy w systemie „two weeks on – one week off” pracują dla dwóch agencji jednocześnie. Tym samym pracują miesiącami bez żadnej przerwy będąc non stop pod wezwaniem. Lekarze z Polski i innych państw są w Wielkiej Brytanii potrzebni. Brakuje ich tu zwłaszcza w święta i weekendy. Polaków ściągają zazwyczaj agencje pracy takie jak Cherry Tree Medical, która zatrudnia doktora Robińskiego.

Sposób, w jaki doktor Robiński został przedstawiony w artykule „The Guardian” pozostawia nie tylko wiele do życzenia, ale jest także swego rodzaju precedensem. Do tej pory bowiem brytyjska prasa specjalizowała się w krytykowaniu Polaków wykonujących zawód murarza, elektryka czy hydraulika, którzy rzekomo odbierają pracę tutejszym specjalistom. W zeszłym tygodniu sensację i oburzenie wywołały na przykład opinie Boba Ottona, głównego dyrektora British Hospitality Association (organizacji reprezentującej 40 tysięcy hoteli, restauracji i firm cateringowych w Wielkiej Brytanii). Na łamach „The Mail on Sunday” stwierdził on, że nie ma żadnego porównania pomiędzy Polakami a Brytyjczykami jeśli chodzi o pracowników sektora gastronomicznego i hotelarskiego. Jego zdaniem Brytyjczycy są „unemployable”, czyli nienadający się do zatrudnienia, podczas gdy Polacy są chętni do pracy, bystrzy, uśmiechnięci i rzetelni. „Pracownicy z Europy Wschodniej są najlepszym źródłem pracy, jakie ten sektor miał od stu lat” – powiedział „The Mail on Sunday” Bob Cotton. „Nie potrzeba ogromnych umiejętności by być kelnerem czy pokojówką, jedynie motywacji do pracy” – dodał. A tej ostatniej jak ocenił Brytyjczykom brakuje. Jego wystąpienie zostało skrytykowane nie tylko przez brytyjską prasę, ale także przez część parlamentarzystów. Poseł Adam Price komentował na przykład, że to nie brak motywacji, a jedynie zbyt niskie, niepozwalające na godne życie płace są przyczyną tego, że na 1,8 miliona pracowników British Hospitality Association 1,2 miliona to obcokrajowcy. Jego zdaniem, Brytyjczycy nie powinni nadmiernie uzależniać się od zagranicznej siły roboczej, bo pewnego dnia może jej zabraknąć. – Rzeczywiście, przyjezdni często pracują tu za urągające godności stawki – uważa polski lekarz, który nie chce podawać swojego nazwiska. W artykule „The Guardian” można znaleźć informację, że doktor Robiński jeśli pracuje w dniu święta państwowego dostaje nawet 200 funtów za godzinę pracy. – Nie wydaje mi się to możliwe. Maksymalna stawka, jaką może dostać polski lekarz za godzinę, pracując w bank holiday, to sto funtów – uważa nasz rozmówca. – Znam lekarzy-imigrantów, którzy zaczynali tutaj za osiem, dziewięć funtów za godzinę, czyli za mniej niż kierowca autobusu – kwituje.
Magda Qandil
[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Urzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKMłoda mama dostała w szpitalu nie swoje dzieckoMłoda mama dostała w szpitalu nie swoje dzieckoDo 2040 r. poważnie zachoruje tu 3,7 mln pracownikówDo 2040 r. poważnie zachoruje tu 3,7 mln pracownikówBasti w Londynie! 10 maja święto dla miłośników historii w rytmach hip-hopuBasti w Londynie! 10 maja święto dla miłośników historii w rytmach hip-hopuKlienci Booking.com padli ofiarą oszustów. Stracili mnóstwo pieniędzyKlienci Booking.com padli ofiarą oszustów. Stracili mnóstwo pieniędzyMorderca Polaka twierdzi, że „nie był sobą”, gdy odbierał życieMorderca Polaka twierdzi, że „nie był sobą”, gdy odbierał życie
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj