Życie w UK

Temat numeru: Sąd zabrał Polce dziecko i oddał je parze gejów

To historia jak z najstraszliwszego horroru, a takie filmy nigdy nie mają happy endu. I tak będzie pewnie w tym wypadku, bo choć nikt nie zginął, to tragedia jest jednak porażająca. Oto bowiem w majestacie prawa brytyjski sąd odebrał mieszkającej na Wyspach Polce dziecko. Trafiło ono do pary homoseksualistów, bo jak uznała pani sędzia Alison Russell: ”nowe otoczenie pozwoli dziecku wykorzystać jego potencjał”. Warto zapamiętać to nazwisko.

Temat numeru: Sąd zabrał Polce dziecko i oddał je parze gejów

Wszystko zaczęło się od tego, że kobieta zdecydowała się na sztuczne zapłodnienie, zaś dawcą nasienia miał być jej długoletni przyjaciel pochodzący z Rumunii, który pozostaje obecnie w związku ze swoim chłopakiem – też zresztą pochodzącym z Rumunii. Umowa między przyjaciółmi była bardzo jasna: Polka zostaje matką i prawną opiekunką dziecka, natomiast mężczyzna zyskuje prawo do odwiedzania córki. Koniec kropka. To, co wydawało się bardzo proste, zostało jednak bardzo szybko skorygowane przez życie.

„Ojcowski” zew

Okazało się bowiem, że sprawy zaczęły się komplikować, bo partner dawcy nasienia oskarżył w pewnej chwili kobietę o zaniedbania, które mogły zagrażać życiu dziecka. Polka dostała w końcu list od prawnika reprezentującego biologicznego ojca dziecka, który zaczął domagać się prawa do opieki nad córką. Wtedy sprawę wziął w swoje ręce londyński sąd rodzinny. I tu się wszystko zaczęło i tu także… skończyło. Wyrok wydany przez sędzię Alison Russell był szokujący.

Bo decyzja była taka: dziecko zostaje matce odebrane i całkowitą opiekę nad córką dostaje jej biologiczny ojciec i jego partner. Jakby tego jeszcze było mało, Polce dostało się też od sędziny Russell, która oskarżyła naszą rodaczkę, że jest “manipulatorką” i “homofobką”. – To było potworne, upokarzające, co mogę więcej o tym powiedzieć? – wspomina kobieta.

Nigdy się nie poddam

Mimo tej tragicznej sytuacji Polka już zapowiedziała, że nie podda się w walce o dziecko i skieruje sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. W nim widzi swoją ostatnią szansę i nadzieję. Jak na razie jednak górą jest przyjaciel czy lepiej powiedzieć jej były przyjaciel. To do niego bowiem i do jego chłopaka należy w tej chwili jej ukochane dziecko. Postawa sędziny jest, delikatnie mówiąc, niezrozumiała. Nie tylko dla prawników, dla zwykłych ludzi też. Nikt nie może pojąć, jak sąd mógł tak skrzywdzić Polkę, matkę maleńkiej dziewczynki.

Musiała „wydać” dziecko

Kobieta ma jeszcze przed sobą ten ponury widok, kiedy to po ostatnim karmieniu maleństwa pojawia się para gejów, jak pamięta, ubrana w różowe płaszcze, na nogach białe buty i zgodnie z wyrokiem brytyjskiego sądu “dostają” jej dziecko. To niesamowita, wstrząsająca historia, która pokazuje tak naprawdę jak wygląda współczesna moralność Wielkiej Brytanii oraz jak w praktyce organa tego państwa działają.

W centrum tych dramatycznych wydarzeń jest ona, matka dziecka, 44-letnia kobieta, której odebrano jej pociechę. Stała się ofiarą drakońskiej decyzji, jak to określa brytyjska prasa, 57-letniej feministki, sędziny Alison Russell. Ta kobieta nie dała wiary wersji przedstawionej przez Polkę, ta ostatnia nie chciała, by ujawniano jej personalia.

W tej sytuacji trudno się dziwić. Aby była jasność, Polka, której profesja ociera się o naukę nie jest żadną patologią, kiedy w roku 2013 zapragnęła mieć dziecko zawarła ze swoim przyjacielem układ: on miał być dawcą nasienia, bo jak oświadczyła, jego biologiczny zegar dobiegał w tej materii końca. Biologiczny ojciec porozmawiał o tym pomyśle ze swoim kochankiem i obaj panowie doszli do wniosku, że to świetny pomysł. Zawarto więc nieformalną umowę: kobieta postąpi jak surogatka, on zaś będzie współrodzicem.

Zaufała przyjacielowi

Kobieta znała się bardzo dobrze z dawcą nasienia. Poznali się jeszcze, gdy mieli po 18 lat, a potem, gdy przed mieszkańcami tej części Europy otworzyły się możliwości swobodnego podróżowania ruszyli do Wielkiej Brytanii i tam zamieszkali. Byli bliskimi przyjaciółmi. – Myślałam, że on będzie najlepszym wyborem do roli ojca mojego dziecka. Znałam go przecież od tylu lat, był jednym z najlepszych moich przyjaciół – mówi dziś już niestety przez łzy Polka.

W kwietniu 2013 roku kobieta ze swoim przyjacielem dobiła “targu”. Ona została sztucznie zapłodniona jego nasieniem, w ciągu kilku tygodni specjaliści z jednej z londyńskich klinik orzekli, że jest w ciąży. Polka, co trzeba dodać, ma już dwójkę dzieci, dziś już nastolatków, ze związku, który zakończył się rozwodem. Sąd co prawda orzekł, że dzieci pozostają pod opieką ojca, ale ona ma też prawa rodzicielskie. Ma prawo do spędzania co drugiego weekendu ze swoimi pociechami, utrzymuje zresztą dobre relacje z nimi, mieszkają blisko siebie.

Po tym jak kobieta zaszła w ciążę, jej przyjaciel Rumun, który jest biznesmenem wynajął duży rodzinny dom na przedmieściach Londynu. Zaprosił tam kobietę, aby zamieszkała z maleństwem, a nawet – gdyby chciała – również z dwójką dzieci z jej poprzedniego związku. – Odmówiłam jednak takiego układu – wyjaśnia kobieta i dodaje, że chciała, aby jej córeczka dorastała w swoim miejscu. Nie chciała nikomu komplikować życia, nie miała jednak nic przeciwko temu, aby biologiczny ojciec odwiedzał ją, kiedy tylko chce.

Dziecko było dla niej

– W zastępczym macierzyństwie jest tak, że kobieta rodzi dziecko dla jakiejś pary. Ale w tym wypadku, zgodnie z naszym układem miało być ono tylko dla mnie – wspomina Polka. Dodaje, że była szczęśliwa, że to jej przyjaciel odegrał w tym wszystkim tak znaczącą rolę, o czym go poinformowała. W styczniu tego roku kobieta szykowała się do porodu w szpitalu niedaleko miejsca, w którym mieszka w Home Counties.

Nie wiadomo czemu, wtedy właśnie miała pierwsze przeczucie, że mogą być jakieś problemy z umową zawartą z przyjacielem. I sprawdziło się, dostała bowiem wtedy maila od kochanka swojego przyjaciela, w którym ten pisał, że wystawiła dziecko na ryzyko nie idąc wcześniej na badania. Zignorowała radę, uznając, że skoro czuje się dobrze, niepotrzebne jej kolejne badania. Tuż po otrzymaniu tej informacji urodziła córeczkę. Nie powiadomiła o dacie porodu ani swojego przyjaciela ani jego partnera.

Jak wyjaśniała, nie chciała, by świadkami narodzin byli obaj panowie, z których jeden jest dla niej niemal całkiem obcy. Po narodzinach wysłała jednak wiadomość do przyjaciela informując go, że urodziła zdrową córeczkę i że obie zamieszkały już w swoim domu, niedaleko tego, w którym mieszka już dwójka jej dzieci. Zakończyła zaproszeniem do siebie, jeśli tylko ojciec dziecka chce zobaczyć maleństwo.

Oddaj mi dziecko

Cztery dni później, gdy dojechała taksówką ze szpitala do domu, dostała oficjalny list od biologicznego ojca, a jej przyjaciela. Domagał się on ni mniej ni więcej, tylko… oddania mu dziecka. W tej napiętej sytuacji kobieta zarejestrowała jeszcze córkę w urzędzie nie powiadamiając o tym przyjaciela i jego kochanka.

Dała też córeczce imię, które sama wybrała, jej przyjaciel z takim wyborem się nie zgadzał. Ale takie zostało zapisane ostatecznie w akcie urodzenia. Następny jej krok to ochrzczenie dziecka bez powiadamiania o tym przyjaciela ani jego partnera geja. Obaj panowie są niepraktykującymi chrześcijanami. W tej sytuacji nikogo nie zdziwiło, że wiosną tego roku doszło do poważnego starcia obu stron. Rozpoczęła się legalna walka o … odebranie matce dziecka.

Początkowo sąd postanowił, że matka powinna oddawać biologicznemu ojcu dziecko na jeden dzień w tygodniu, i to porozumienie jakiś czas działało nawet prawidłowo. W tym czasie niezależny pracownik socjalny wyznaczony przez sąd powiadomił Polkę, że będzie podjęta walka o zmianę miejsca zamieszkania dziecka zgodnie z procedurą adopcyjną. Było to wbrew temu, co podkreśla Polka, że nie zabraniała nigdy biologicznemu ojcu kontaktów z córką.

Mężczyzna jednak nie odpuszczał, dosłownie osaczał matkę dziecka i to do tego stopnia, że kiedy dziewczynka zachorowała i trzeba było ją pilnie zawieźć do szpitala, w tym czasie jej przyjaciel i jednocześnie biologiczny ojciec maleństwa mailował do niej ze dwadzieścia razy, pytając, co się stało. – Muszę powiedzieć, że nie przeszkadzało mi to, byłam nawet zadowolona, że on taką uwagę i zainteresowanie poświęca dziecku. W najczarniejszych jednak myślach nie podejrzewałam, że sprawa trafi do sądu rodzinnego, a ten będzie mi chciał odebrać dziecko – wspomina ten czas kobieta.

Zabrali jej córeczkę

I jakby wykrakała, wkrótce tak się niestety stało. – Moje serce krwawiło, kiedy sędzina nakazała, abym oddała dziecko biologicznemu ojcu i to natychmiast – żali się kobieta i dodaje: przecież to nieludzkie. Moje maleństwo o zielonych oczkach patrzyło na mnie, kiedy je w budynku sądu karmiłam piersią, potem córeczka usnęła, a ja musiałam ją przekazać mężczyznom w pobliskim barze. Kiedy ona się przebudziła, już mnie nie zobaczyła, głos Polki się łamie. Mówi, że w tamtej chwili poczuła się jak kryminalistka. Uwielbia swoją córkę, podkreśla: nosiłam ją przecież w swoim łonie, urodziłam ją, zaczęłam wychowywać, a teraz straciłam. Nie mogę tego pojąć.

Kontrowersyjna sędzina

Niechlubną bohaterką tej wstrząsającej historii jest wspomniana już sędzina Alison Russell. Została ona mianowana do Sądu Najwyższego na początku tego roku. Od razu zwróciła na siebie uwagę prasy, bo domagała się, by tytułowano ją bardziej „Ms Justice”, niż tradycyjnie „Mrs” lub „Miss”.

Swego czasu też pani sędzia skrytykowała pewną 94-letnią byłą położną po tym jak staruszka powiedziała, że pracownik opieki społecznej “prześladuje ją“. 57-letnia dziś pani sędzia urodziła się w Harrogate, skończyła wyższą uczelnię w Ayr w Szkocji. Nie ma męża ani dzieci.

Marek Piotrowski

author-avatar

Przeczytaj również

Eurostar o usprawnieniu ruchu podróżnych na granicy – Entry Exit SystemEurostar o usprawnieniu ruchu podróżnych na granicy – Entry Exit SystemDlaczego oliwa z oliwek jest aż taka droga?Dlaczego oliwa z oliwek jest aż taka droga?Nauczycielka szkoły podstawowej zabiła partnera i zakopała go w ogródkuNauczycielka szkoły podstawowej zabiła partnera i zakopała go w ogródkuPoradnik: Kary dla rodziców za nieobecność dzieci w szkolePoradnik: Kary dla rodziców za nieobecność dzieci w szkoleFirma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj