Życie w UK

Temat numeru: Polski strach przed Brexitem

– Nie martwię się o siebie, ale o moich znajomych, którzy są na Wyspach dopiero od trzech lat – zarzeka się Marek Szczęsny, który przyjechał z partnerką na Wyspy w 2008 roku i jest spokojny o wyniki referendum 23 czerwca w sprawie przyszłości Wysp we Wspólnocie Europejskiej. Marek od dawna myślał o wyjeździe na stałe z Polski, miał początkowo obawy czy właśnie Wyspy to wymarzone miejsce dla niego, ale dzisiaj z brytyjskim paszportem w kieszeni czuje się całkiem pewnie.

Temat numeru: Polski strach przed Brexitem

Wyczuł referendum

– Jakbym przewidział to czerwcowe referendum, które u wielu moich znajomych Polaków wywołuje ogromne dreszcze emocji – mówi z gorzkim uśmiechem. W wolnych chwilach, jak sam deklaruje, organizuje kogo tylko się da, by broń Boże nie oddawano głosów za Brexitem. Trzeba trochę poczytać, popytać mądrych ludzi, co takie wyjście oznaczałoby głównie dla Polaków na Wyspach. Brytyjczycy na pewno sobie poradzą w każdej sytuacji, my raczej nie – mówi. Nie da sie ukryć, że wśród ogromnej polskiej społeczności na Wyspach wyraźnie rośnie niepokój.

Słowo Brexit wymienia się tu najczęściej i wśród sporej grupy ludzi budzi ono po prostu grozę. A wydawało się, że w Wielkiej Brytanii zawsze będzie tak samo, spokój, rozwój, kariera, nowe życie. Zdecydowana większość Polaków, którzy zyskali 12 lat temu możliwość przyjazdu na Wyspy z kraju, który dekady całe żył za Żelazną Kurtyną, mogli się do woli zachłystywać wolnością i korzystać z dynamicznego rozwoju gospodarczego ich nowej ojczyzny.


Brexit zmieni wszystko

Polskie biznesy na Wyspach rosły jak na drożdżach, teraz jednak okazało się, że magiczny 23 czerwca może to wszystko zmienić, wielu naszych po prostu może zmusić do powrotu nad Wisłę. Nikt tak naprawdę nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, kiedy trzeba będzie swoje życie przemyśleć raz jeszcze i być może podjąć kolejną przełomową decyzję.

Najgorsze jest to, że nikt, dosłownie nikt, nie jest w stanie nam powiedzieć, co Polaków czeka w najbliższej przyszłości. Buszowanie po portalach, rozmowy z rodziną i znajomymi niewiele dają. Kampania przedreferendalna na Wyspach skupia się przede wszystkim na tym, co ważne dla Brytyjczyków i na tym, jak przeciągnąć ich na stronę albo Brexitu albo pozostania Wysp w Unii Europejskiej.

Informacja do kąta

Jest w tej kampanii wiele polityki, emocji, nie ma za to czystej informacji, jakiej najbardziej oczekują przede wszystkim imigranci. Polacy chcieliby usłyszeć wyjaśnienia, tych najbardziej nawet ogólnych najpierw od polityków, potem od prawników, co pozwoliłoby im rozjaśnić w głowach szczegół po szczególe. Zamiast tego mają momentami tak prymitywną i obrażającą nas, Polaków propagandę, do jakiej zniżają się głównie politycy z Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), która odrzuca od polityki.

No bo jak traktować takie postawy ludzi UKIP, którzy jednym razem mówią: „Polacy przebywający lata na Wyspach mogą się tu czuć pewnie”, by następnie dodać: „Za dużo jest imigrantów w naszym kraju”. A że Polaków zjechało na Wyspy najwięcej i nasz język jest drugim po angielskim, to jest się czego bać. Ci z Polaków natomiast, którzy nie chcieli czekać na wielką niewiadomą i „dorośli” już do tego, by wystąpić o brytyjski paszport, nie pożałowali tysiąca funtów z lekkim okładem, by zdobyć upragniony dokument.

Dokument, który zmienia ich status i daje poczucie pewności, nawet po Brexicie, stąd sprinterski niemal wyścig po niego w ostatnim czasie.
– A może to tylko niepotrzebne podgrzewanie atmosfery? – mówią ci z naszych, którzy znają sondaże wskazujące na to, że około 80 procent Polaków jest przekonanych, że Wielka Brytania pozostanie jednak w strukturach UE.

brexit2

Bookmacherzy: tylko spokojnie

Jeśli wierzyć brytyjskim bookmacherom racja jest po stronie tych, którzy przewidują wygraną przeciwników Brexitu. Bookmacherzy mówią tak: na pewno większość opowie się za wyjściem z Unii. Sondaże jednak swoje, wyniku do końca nie można teraz przewidzieć. Stąd gorączka wyczekiwania w przeciwnych sztabach, które zdają sobie sprawę, że na ostatniej prostej przed referendum trzeba działać bardzo rozważnie. Co to znaczy? Tylko bez nachalnej propagandy, bez wypuszczania do walki celebrytów i znanych osób ze świata polityki. Ich opinie za jednym lub drugim wyjściem mogą tylko wywrzeć całkiem odwrotny skutek.

Tylko kilka procent uprawnionych do oddania głosu w nadchodzącym referendum jest niezdecydowanych, bardziej teraz chodzi więc o utrzymanie swoich pozycji niż szukanie zwolenników wsród niezdecydowanego elektoratu. W najgorszej sytuacji są jednak ci Polacy, bo na nich się skupiamy, którzy zgodnie z miejscowym prawem są na Wyspach mniej niż pięć lat i nie mają na razie szans na stały pobyt. To całkiem pokaźna grupa, szacuje się bowiem, że po roku 2012 mogło przyjechać na Wyspy od 120 do nawet 400 tysięcy ludzi znad Wisły.

Życie w niepewności

To właśnie oni są teraz w największym zawieszeniu, bo po Brexicie czeka ich konieczność wystąpienia o wizę, a w przypadku odmowy, nie można wykluczyć nakazu opuszczenia Wysp. Ale nawet ci z dłuższym „stażem” na Wyspach mają poważne obawy, co się z nimi stanie po Brexicie. Nie brakuje bowiem głosu ekonomistów (wcale nie sporadycznego), że przy takim scenariuszu gospodarka brytyjska zacznie mocno spowalniać, a to będzie oznaczało pogorszenie się pozycji naszych w pierwszej kolejności.

– I tak źle i tak niedobrze – mówi czterdziestokilkuletni Marek z Wrocławia, który na Wyspy przyjechał już osiem lat temu i jak twierdzi, nie chciałby przenosić się do Holandii czy Norwegii, bo tylko te dwa kraje – jego zdaniem – są do zaakceptowania przez niego i jego przyjaciółkę.

Strachy na Lachy

Za to 35-letni Jacek Mazur, który pracuje na Wyspach od mniej więcej dekady jest święcie przekonany, że nic złego mu się po ewentualnym Brexicie nie stanie. Dalej bowiem będzie pracował i płacił podatki na Wyspach pod warunkiem jednak, że jego firma z Hastings dostarczająca energię elektryczną nie straci klientów z unijnego rynku. On sam zdaje sobie sprawę z tego, że to nie zależy już w żadnym stopniu od niego. – Jeśli bowiem stracimy klientów z Unii Europejskiej, wszystko może się posypać. Wtedy będę miał się o co martwić. Ale nie ma co frasować się teraz, jak będzie trzeba to powiem: dosyć i może wrócę do Warszawy, gdzie bezrobocie, jak podają, wynosi tylko dwa procent.

Warszawa zaś mocno wspiera pozostanie Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, choć nie brakuje ekspertów, którzy dostrzegają plusy ewentualnego powrotu wielu naszych pracowników, którzy zasililiby polską gospodarkę doświadczeniem i umiejętnościami zawodowymi, które zdobyli na obczyźnie.

A może powrót?

Powrót młodych ludzi zatrzymałby lub nawet odwrócił niekorzystną tendencję, jaka od dłuższego czasu panuje na polskim rynku pracy, na co złożyły się niski wskaźnik urodzin oraz odpływ milionów ludzi do wielu krajów. Nie ma jednak żadnej pewności, czy nawet w przypadku Brexitu duża część rodaków zdecydowałaby się wrócić do Polski. – Po czterech latach na Wyspach jako spawacz nie widzę siebie, przynajmniej teraz w Polsce – deklaruje dobiegający trzydziestki Roman z Iławy.

Eksperci natomiast przewidują, że bardziej tacy Polacy zdecydowaliby się na przeniesienie się do innego zachodniego kraju niż powrót do ojczyzny. Powód? Wyższe wynagrodzenie, socjal oraz przyzwyczajenia, których nabrali już na obczyźnie. Ale nawet, gdyby Wyspy pozostały w Unii Europejskiej to i tak dojdzie do dużych zmian, które obejmą również Polaków. Bo przecież premier David Cameron negocjował z Brukselą między innymi możliwość obcinania zasiłków dla zagranicznych pracowników. Dotyczyłoby to, choć nie od razu także Polaków.

Wielu przebywających na Wyspach Polaków popiera reformy brytyjskiego premiera przez co oskarżani jesteśmy przez tych, którzy nawołują do Brexitu o „wysysanie” z wyspiarskiego systemu opieki społecznej tylko korzyści dla siebie.

Na pewno za wątpliwe zwycięstwo w przypadku Brexitu uznalibyśmy przesunięcie się polskiej gospodarki w unijnym rankingu na piąte miejsce. Dla ogromnej rzeszy Polaków, którzy w mniejszym lub większym stopniu związali swoje życie z Wyspami tak naprawdę to mizerna pociecha. Do Brexitu czasu zostało coraz mniej i nie pozostaje nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość i z należną pokorą czekać na ostateczny wynik głosowania.

Natomiast ci z rodaków, którzy mają prawo głosu, powinni zagłosować zgodnie z własnym sumieniem, biorąc pod uwagę interes nie tylko swój, ale także innych Polaków. Odnosi się to przede wszystkim do tych z rodaków, którzy, jak twierdzą tak przesiąkli już brytyjskością, że czują się obecnie bardziej Brytyjczykami niż Polakami. Z jednej strony rozum mówi: dobrze czynią, wszak pracują i żyją na Wyspach. Serce jednak podpowiada, że Polakiem zostaje się na zawsze.

Jakub Mróz

author-avatar

Przeczytaj również

Polscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieOrędzie Karola III na Wielki Czwartek – czym jest Royal Maundy?Orędzie Karola III na Wielki Czwartek – czym jest Royal Maundy?Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Dieta na Wielkanoc. Jak uniknąć dodatkowych kilogramów?Dieta na Wielkanoc. Jak uniknąć dodatkowych kilogramów?Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wody
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj