Życie w UK

Temat numeru: „Polka” oddała fortunę na brytyjski kościółek

Skromna, samotna wdowa, nazywana przez miejscowych „Polką” zadziwiła mieszkańców niewielkiej wioski w Walii swoją wyjątkową hojnością. Przeznaczyła na swój ukochany kościółek wszystko, co miała – 2,6 miliona funtów!

Temat numeru: „Polka” oddała fortunę na brytyjski kościółek

Takiej darowizny nikt się niej spodziewał, ale zgodnie z testamentem 84-letniej Hazel Jones-Olszewski, która dorastała w walijskim Saron, niedaleko Ammanford, jej kościół stał się nagle bogatszy o 2,6 miliona funtów, czyli o 13 milionów złotych. Już wiadomo, na co mniej więcej ta ogromna darowizna pójdzie.

Otóż milion funtów przeznaczy się na pomoc dla najbardziej potrzebujących dzieci i młodzieży z tego regionu w najbliższych trzech latach. 150 tysięcy funtów pochłonie szkolenie kleryków i ministrantów.

Półtora miliona funtów ulokowano już jakiś czas temu na specjalnym funduszu, szacuje się, że na skutek udanych operacji tylko w tym roku zyski z niego powinny przynieść około 210 tysięcy funtów.
Zdecydują wierni
O tym, jak rozdysponowywać w dalszej kolejności ten ogromny spadek zdecydują sami wierni. Jest bowiem pomysł, by o tym zdecydowali właśnie oni sami. Miejscowe duchowieństwo zaprasza już ludzi do dyskusji.

O Hazel Jones-Olszewski, która dorastała w maleńkiej wiosce Saron niedaleko Ammanford sąsiedzi mówili tylko tyle: skromna, cicha osóbka.

Tak samo określają ją i dziś, dodając, jednocześnie, że miała wyjątkowo dobre serce. Są po ludzku dumni z jej postawy. Hazel przyszła na świat w styczniu 1928 roku, jej matką była Margaret Ann, ojcem zaś James Hughes.

Chodziła do szkoły podstawowej w Blaenau. Była najmłodszą z siódemki dzieci, jakich dochowali się jej rodzice. Miała trójkę starszych sióstr: Doris, Annie Gwen i Maisie oraz trzech starszych braci, Melvina, Dennisa i Bena.

Jej rodzeństwo zmarło wcześniej. Wszyscy teraz z jej rodzinnych stron są ogromnie zdziwieni, bo z testamentu wynika, że Olszewski zostawiła ogromne pieniądze kościółkowi, do którego uczęszczała na niedzielne zajęcia. Miała tam nawet swoje miejsce na ławeczce.
Pięć funtów tygodniowo
O życiu tej skromnej kobiety niewiele można powiedzieć, poza tym, że nie chodziła zbyt długo do szkoły, w pewnej chwili niespodziewanie rzuciła naukę, by podjąć pracę za pięć funtów tygodniowo. Sprzedawała bilety w miejscowej firmie autobusowej James przy College Street w Ammanford.
Koszmar rodzinny
Kiedy obchodziła swoje 16. urodziny ona i reszta jej rodziny przeżyli potworną tragedię. Zginął wtedy jej starszy brat Dennis. Był on strzelcem pokładowym RAF-u i służył w 514. dywizjonie, który stacjonował w Waterbeach, w Cambridgeshire.

Podczas jednej z nocnych misji nad Niemcami, dokładniej w rejonie Magdeburga jego Lancaster dostał się pod bardzo silny ostrzał niemieckiej obrony przeciwlotniczej.

Maszyna dostała wiele pocisków, rozbiła się, nikt z załogi nie przeżył. Stało się to w roku 1942. Kiedy kobieta miała niewiele ponad 20 lat wyszła za mąż za Henry’ego Vernona Jonesa. Miała z nim jedynego syna, któremu dali na imię Stansfield.
Pokochała Polaka
Kilkanaście lat po tym, jak zmarł jej pierwszy mąż Hazel wyszła za mąż za weterana II wojny światowej Mietka Olszewskiego, stąd jej polskie nazwisko. Poznała go w nietypowych okolicznościach. Otóż Mietek leżał w szpitalu w Tregaron, ona zaś była tam pielęgniarką.

Mietek był weteranem wojennym i postanowił po zakończeniu wojny nie wracać już do komunistycznej Polski. Hazel opiekowała się nim i coś ją ujęło w Polaku na tyle mocno, że zostali niebawem małżeństwem. Nie dochowali się jednak nigdy wspólnego potomstwa.

Znajomi Olszewski z tamtych czasów mówili, że była to miłość od pierwszego wejrzenia, mimo że nie było ani czasu, ani możliwości w szpitalnych warunkach, choćby tylko z racji jeszcze wtedy słabej angielszczyzny Mietka ze sobą pogadać. A jednak dogadali się i to jak! Ujął ją nie tylko Mietek, ale także jego ojczyzna.

Olszewski interesowała się więc krajem rodzinnym swojego męża, zwyczajami, jakie w kraju nad Wisłą panowały, ponoć nawet nauczyła się wielu słów i zdań po polsku. Wiele razy już po śmierci Mietka wspominała nasz kraj.

Nikt jednak nie podejrzewał, że ta skromna starsza pani, która nigdy nie obnosiła się z pieniędzmi, pozostawi niewielkiej walijskiej parafii tak ogromną sumę.

Po śmierci Mietka w roku 1991 postanowiła opuścić rodzinny dom w swojej wiosce i przeniosła się do swojego syna w Stansfield w zachodniej części Londynu. Ale parafia St David’a do której uczęszczała, jak się okazało, na zawsze pozostała w jej pamięci i sercu. Kilka miesięcy po przenosinach do syna w roku 2009 ten jednak niespodziewanie zmarł.

To wtedy, jak się podejrzewa, Olszewski postanowiła ostatecznie, że przeznaczy to wszystko, co po niej zostanie, na jej ukochany kościół w Walii. Nie miała już bowiem Olszewski na świecie nikogo bliskiego, zerwała nawet kontakty z dawnymi sąsiadami.

Kobieta mieszkała potem przez cztery lata w domu opieki w Kensington. Zmarła w styczniu 2013 roku, zaledwie na cztery dni przed swoimi 85. urodzinami. Została pochowana na cmentarzu Gunnersbury w zachodnim Londynie. Spoczywa obok swojego syna.

Tym większe więc budzi teraz zdziwienie wśród mieszkańców jej wioski, że ta kobieta miała tak duży majątek, nigdy bowiem nie widziano u Olszewski żadnych oznak zbytku, ot zwykłe, przeciętne przedmioty i skromne życie.
„Skromna, nasza Polka”
– To prawda, że Olszewski pochodziła z dobrej rodziny, ona nigdy nie obnosiła się bogactwem – mówi jeden z mieszkańców wioski. Mówiliśmy o niej: „Skromna, nasza Polka”.

– Kiedy dowiedzieliśmy się o jej szczodrości, był to dla nas szok, nikt nie podejrzewał, że Olszewski ma taki ogromny majątek. Miejscowi są przekonani, że na jej ogromny majątek składały się dobra, jakie zgromadziła podczas dwóch małżeństw, przede wszystkim zaś te z polskim weteranem wojennym.

– Pamiętamy ją, jak zaczynała w naszej wiosce praktycznie od niczego, od pracy w niewielkiej firmie za niewielkie pieniądze, a na końcu doszła do wielkich pieniędzy i nigdy tego nie okazywała – mówią mieszkańcy rodzinnej wioski Olszewski.
– Nikt tak naprawdę nie grzebie w jej przeszłości, nikt nie poszukuje źródeł jej wielkiego majątku, ważne jest to, że z jej gestu wszyscy się cieszą, że przekazała tak wielkie pieniądze na tak szczytny cel – dodają miejscowi z Saron.

Chociaż Jones-Olszewski zmarła w styczniu 2013 roku, to jednak dopiero teraz zajęto się na poważnie pozostawionym przez nią spadkiem. Nikt z jej znajomych i sąsiadów nie pamięta, by ta skromna kobieta z wioski Saron przypominała kiedykolwiek bogatą osobę.

A jednak… Ta walijska górnicza wioska mówi do dziś praktycznie tylko o jednym, jakie wielkie było serce tej Polki, jak wszyscy mówią o Hazel Jones-Olszewskiej. Inni zaś dopytują: jak ona doszła do takiej wielkiej forsy, przecież nigdy nie słyszało się nigdy o jej bogactwie?

– To była taka niewyróżniająca się osoba, zwyczajna, jak byśmy ją określili, dla nas wszystkich to prawdziwy szok, że miała taką fortunę – dodaje jedna z miejscowych kobiet. Olszewski do końca swoich dni pamiętała o swojej rodzinnej wiosce i o kościele św.

Davida w Carmarthenshire, gdzie uczęszczała na niedzielne nabożeństwa. Pozostawiony przez nią spadek wyceniony na 2,6 miliona funtów jest największym, jakim kiedykolwiek obdarowano Kościół Anglikański w Walii. Niebawem w kościele, o którym pamiętała kobieta, zostanie umieszczona stosowna plakietka w podzięce za jej dar serca.

– Zaskoczył nas ten szlachetny uczynek, nie sądziliśmy, że nasza wierna pozostała z nami do końca swoich dni, ona nie zapomniała o nas, to kobieta wielkiej wiary i wielkiego serca – oceniał dar kobiety rzecznik Kościoła w Walii.

 

Marek Piotrowski

author-avatar

Przeczytaj również

Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyWielka Brytania uruchomi program odstraszania nuklearnegoWielka Brytania uruchomi program odstraszania nuklearnegoRusza śledztwo w sprawie Polaka, który zabił siebie i dwie córki. Czy można było uniknąć tragedii?Rusza śledztwo w sprawie Polaka, który zabił siebie i dwie córki. Czy można było uniknąć tragedii?Holenderski senat odrzucił przepisy antydyskryminacyjne w miejscu pracyHolenderski senat odrzucił przepisy antydyskryminacyjne w miejscu pracy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj