Życie w UK

Temat numeru: Polacy z Wysp zaszaleli w Turcji

W jednej chwili polskie małżeństwo żyjące na Wyspach stało się „sławne”. I to w jaki sposób? Ona nago biegała wokół przyhotelowego basenu w Turcji, on zaś w pijanym zwidzie miotał przekleństwami i bił ludzi jak leci. Trafili na czołówki miejscowych gazet, choć sami twierdzą, że są niewinni i wrobiono ich w skandal. Turecki sędzia widział to inaczej, kazał deportować Polaków na Wyspy i przez pięć lat ich noga nie stanie na tureckiej ziemi.

Temat numeru: Polacy z Wysp zaszaleli w Turcji

Polacy: „Jesteśmy niewinni”


Marcin i Jolanta Flakewicz długo zapamiętają swój wypad do Turcji, jednak zaprzeczają, by źle się zachowywali w kurorcie. Twierdzą nawet, że to oni są pokrzywdzeni, że z Polaka zrobili bandziora, a z jego żony chorą psychicznie kobietę. Niech Czytelnicy sami ocenią, która wersja wydarzeń wydaje się być bliższa prawdy i czy nasi rodacy powinni bić się w piersi za swoje tureckie „wyczyny”.

O Marcinie i Jolancie mówią z niesmakiem ci, którzy wypoczywali razem z nimi w jednym z hoteli w nadmorskim kurorcie w Marmaris. Według interweniujących policjantów Marcin w pijackiej furii zranił aż siedem osób, w tym dwóch gliniarzy. Zaś jego żona paradowała jak Bóg ją stworzył, a potem przewieziona z mężem na posterunek w jednym z pomieszczeń miała … oddawać mocz.

Polacy, zdaniem hotelowej obsługi mieli się raczyć alkoholem przez dziesięć godzin. W tym klimacie, przy tamtejszych temperaturach to zabójstwo, pomieszałoby w głowie największemu nawet „zawodowcowi”.
Turecki zakaz
Po tym skandalu turecki sędzia ogłosił pięcioletni zakaz wjazdu Polaków do Turcji, nakazał odesłać ich na Wyspy – skąd przyjechali. Marcin Flakiewicz i jego żona Jolanta postanowili razem ze swoją 16-letnią córką odpocząć pod słonecznym niebem od brytyjskiej codzienności.

Pojechali do Marmaris na południowym zachodzie Turcji. Ale tygodniowy wypad zamiast sielskiego wypoczynku zakończył się skandalem i odesłaniem pary na Wyspy. Wersja policji i obsługi hotelowej jest taka: nasi rodacy ostro raczyli się alkoholem, potem doszło do kłótni Polaka z hotelową obsługą, która twierdziła, że wielokrotnie ostrzegała Polaków, że źle się zachowują.

Michał poszedł spać mniej więcej o 23.00, zaś jego żona została sama na basenie. Chwilę potem Jolanta zrzuciła z siebie ciuchy i nagusieńka jak Stwórca ją stworzył biegała po okolicy. Wywołało to szok tych, którzy byli koło niej, skandal był „na cztery fajery”.
Pięści zamiast przeprosin
Postanowiono od razu obudzić męża „striptizerki”. Sądzono, że może on będzie w stanie okiełznać jej temperament i doprowadzi kobietę do porządku. Zamiast jednak mężowskiej pomocy była wściekłość wybudzonego rodaka, który rzucił się z pięściami na ludzi, ranił m.in. dwóch policjantów, których wezwano na pomoc.
Nie było innego wyjścia, policjanci zdecydowali się zabrać polską parę na posterunek. O ile Polka była tam łagodna, nie stawiała oporu, to jej mąż poczuł wielki zew walki, trzeba było wobec niego użyć nawet gazu łzawiącego.
– Byłem załamany, kiedy zobaczyłem moją żonę nagą, wtedy wpadłem w furię – miał przyznać Polak na komisariacie.
Dwa monitory komputerowe oraz faks szlag trafił. To skutek akcji rozjuszonego Polaka, który szarpał się z mundurowymi.
W tym czasie, jak zapisali gliniarze, jego żona oddała mocz w pokoju zatrzymań, Marcin w tym czasie tłumaczył, że drinki, którymi raczyli się koło basenu musiały być wzmocnione narkotykami. W te tłumaczenia jednak nie uwierzył turecki sędzia, który natychmiast kazał deportować polską parę z powrotem na Wyspy. Co na to obwinieni? Ich zdaniem było całkiem inaczej, to tureccy policjanci zrobili z Marcina bandziora, a z jego żony chorą psychicznie. Polacy twierdzą, że to oni są w tej całej sprawie poszkodowani.
Dosypali narkotyki?
Wedle opowieści Marcina wybudzony podbiegł do swojej żony tej nocy i widział, jak ona trzęsie się, płacze, nie może ustać w pionie. Jego diagnoza? Ktoś im jak nic musiał dosypać jakiegoś świństwa do alkoholu. Oboje mieli stracić po tym przytomność. Na dodatek po wybudzeniu się Jolanta dostrzegła nad sobą jakiegoś nieznanego jej typa. Była naga, przebudziła się i przerażona wybiegła z obcego pokoju. Jak było z tym bieganiem wokół basenu? Jolanta tłumaczy, że znalazła się tam, kiedy uciekła ze wspomnianego pokoju.

Pracownicy hotelu mają jednak inną wersję wypadków: Polka z papierosem w ustach, nagusieńka przechadzała się koło basenu, w tym czasie jej pijany mąż poszedł spać. Marcin ma swoją wersję: wybudziły go krzyki żony, on też znalazł się w innym pokoju w całkiem innej części hotelu. Pobiegł więc do Jolanty i zobaczył ją w dziwnym stanie, jak kuca, płacze, itp.

Mówi, że są małżeństwem od dwóch dekad, zna żonę bardzo dobrze, to nie było jej zachowanie, coś ją do tego musiało doprowadzić. Co do pobicia obecnych koło basenu ludzi, to wyjaśnia, że owszem chwycił tylko za bary barmana, to on – jego zdaniem – naszprycował mu żonę jakimś świństwem, po którym pomieszało jej się w głowie.
Ofiary, nie bandyci
Polska para zgodnie twierdzi, że to oni, a nie ktoś z obsługi hotelu poprosił o pomoc policję, choć Marcin przyznaje, że był potwornie tym wszystkim zdenerwowany, mógł wtedy odepchnąć jakieś osoby. W tym ogólnym zamieszaniu to on miał dostać ciosy, po których urwał mu się film.

Potem zabrano Polaków na komisariat policji, zdaniem tej pary potraktowano ich jak przestępców. Opisy policjantów przeczą temu, wspominają o szale Polaka i oddawaniu moczu na komisariacie przez Polkę. Turecka prasa pisze, że małżeństwo było agresywne, nawet zaatakowali tłumacza. Marcin przyznaje, że puszczały mu nerwy i zepsuł jeden z monitorów.

Na komisariacie, jak twierdzi Jolanta, była okładana pięciami przez policjanta, jej mąż tylko patrzył na to bezradnie. Co do sikania przez Polkę w sali przesłuchań, to oboje zarzekają się, że nic takiego nie miało tam miejsca. A na koniec, jak dodają podpisali pod presją wszystko, co im podsunęli pod nos tureccy gliniarze.
W tym czasie w hotelu została ich 16-letnia córka. Nie pozwolono się im z nią skontaktować, podobnie jak nie mieli tłumacza, o którego prosili. Nie przeprowadzono u nich badań na obecność narkotyków, choć o to prosili.
Wobec gróźb policjantów, że jak nie podpiszą dokumentów, to zostaną dłużej w celi, zrobili to, co policjanci chcieli.

Co do ich deportacji z Turcji to są zdziwieni, bo nikt ich przecież do samolotu nie eskortował, więc o jakiej deportacji jest mowa. Polskie małżeństwo przyznaje jednak, że piło alkohol, ale w umiarkowanych ilościach. Sugerują, że ktoś im podał do trunków na przykład tabletki gwałtu, że przed przyjazdem do Turcji ostrzegano ich o takich praktykach. Nie sądzili jednak, że sami padną ich ofiarą.

Marek Piotrowski

 

 

author-avatar

Przeczytaj również

Rachunki za najem i energię wzrosły od dekady o 6000 funtówRachunki za najem i energię wzrosły od dekady o 6000 funtówBezrobocie w UK rośnie w obliczu zastoju na rynku pracyBezrobocie w UK rośnie w obliczu zastoju na rynku pracyBiustonosze bez podatku VAT. Apelują o to pracownicy służby zdrowiaBiustonosze bez podatku VAT. Apelują o to pracownicy służby zdrowiaZamknięcie odcinka M25 w maju – gdzie wyznaczono objazdy?Zamknięcie odcinka M25 w maju – gdzie wyznaczono objazdy?Tworzenie deepfake’owych obrazów o charakterze seksualnym będzie przestępstwemTworzenie deepfake’owych obrazów o charakterze seksualnym będzie przestępstwemOsoby niepełnosprawne otrzymają 2800 funtów mniej po przejściu na UCOsoby niepełnosprawne otrzymają 2800 funtów mniej po przejściu na UC
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj