Życie w UK

Temat numeru: Pięć lat w niewoli u Polaków w Wielkiej Brytanii

Przez pięć lat zwabiony podstępnie do Wielkiej Brytanii Polak traktowany był jak niewolnik. Jego oprawcami okazała się polska rodzina z Bolton pod Manchesterem. Odpowiadają teraz za to przed sądem.

Temat numeru: Pięć lat w niewoli u Polaków w Wielkiej Brytanii

Na ławie oskarżonych w Bolton zasiedli: 47-letnia Rozalia Siwak, jej 30-letni syn Damian Siwak oraz 25-letnia córka Roksana Siwak. Mieszkali oni przy Gibraltar Street w Bolton, wszyscy jednak zaprzeczają, by siłą trzymali rodaka i zmuszali go do pracy, nie płacąc mu za to. Dowody przeciwko nim są jednak mocne.
Zdaniem oskarżyciela, cała trójka podstępnie zwabiła rodaka na Wyspy z chęcią wykorzystania go do niewolniczej pracy. Swój plan przygotowali dawno temu.

Pięć lat niewoli
Dramat polskiego niewolnika trwał niemal bite pięć lat, od roku 2010 do 2015. Kto wie, jak długo ta bulwersująca sytuacja by jeszcze trwała, gdyby nie pogorszenie się zdrowia Polaka. Postanowił on skorzystać z pomocy medycznej i wtedy cała sprawa się wydała.

Policjanci, którzy przyjęli zgłoszenie o tej niecodziennej sprawie powiadomili o tym natychmiast swoich kolegów z grupy zajmującej się walką ze zorganizowaną przestępczością. Sprawa jest – jak to w swoim żargonie mówią policjanci – rozwojowa. Być może była jeszcze kolejna ofiara tej trójki, być może chodzi o dwie inne osoby zmuszane do niewolniczej pracy. „Trwa dochodzenie”- ucinają spekulacje śledczy.
„Parszywa” rodzinka
Po wstępnej rozprawie w sądzie w Bolton zdecydowano, że Rozalia Siwak i jej córka Roksana po wpłaceniu kaucji wyjdą na wolność i będą odpowiadały z wolnej stopy, z kolei Damian Siwak pozostał za kratkami. Miejscowi mówią o nich po prostu „parszywa” rodzinka.

Przedstawiciele miejscowej policji nie ujawniają jednak na razie szczegółów sprawy, nie informują o tym, jak ofiara była zmuszana do wykonywania pracy, jakimi metodami ją zastraszano, czy była na przykład bita, itd. Nie można wykluczyć, że ta trójka Siwaków była powiązana z innym Polakiem Dawidem, też o nazwisku Siwak, który dwa lata temu został skazany na sześć lat więzienia za sprowadzenie do Portsmouth czterech rodaków i nieludzkie ich wyzyskiwanie.
W szponach Siwaka
Dawid Siwak zakwaterował ofiary w swoim przeludnionym mieszkaniu i zabierał niewolnikom zarobione przez nich pieniądze. Zaczęło się od powiadomienia policji przez jedną z pielęgniarek szpitala w Bolton o niecodziennym pacjencie, który zgłosił się do nich na oddział ratunkowy.

Otóż mężczyzna ten na początku mówił, że miał jakiś wypadek, potem jednak zaczął opowiadać historię, która wydawała się kobiecie niewiarygodna. Mówił on o tym, że od 23 października 2010 roku, czyli od chwili, gdy przybył do Wielkiej Brytanii do 6 czerwca tego roku, kiedy zgłosił się do szpitala był zmuszany przez Polaków do niewolniczej pracy. Przez te pięć lat nie dostał ani jednego funta za swoją pracę.

– Mogę zapewnić wszystkich mieszkańców Bolton, których ta sprawa tak bardzo poruszyła, iż wyjaśnimy ją do końca. Szukamy teraz kolejnych potencjalnych ofiar tej trójki Polaków, prawdopodobnie chodzi o jeszcze dwie osoby – mówiła detektyw Charlotte Cadden, która pracuje nad rozwikłaniem tej sprawy. – To dla nas w tej chwili sprawa numer jeden, zaangażowaliśmy w nią wielu naszych ludzi – dodaje.
Sparaliżowany ze strachu

Policjantka wspomniała też, że na obecnym etapie sprawy nie można ujawniać jej szczegółów. Nieoficjalnie mówi się, że uwolniony Polak był zastraszany przez swoich oprawców. I to do tego stopnia, że czuł się dosłownie sparaliżowany, bał się podjąć nawet próbę ucieczki czy poskarżyć się komukolwiek w okolicy. Ta trójka zresztą, jak wykazano, skutecznie odseparowała go od sąsiadów. Był zdany tylko na łaskę i niełaskę rodaków – oprawców.

Nie pierwszy to raz, kiedy media informują o przypadkach niewolniczego wykorzystywania ludzi na Wyspach. Wśród współczesnych niewolników są też niestety Polacy. Kilku z nich miało nieszczęście trafić w łapy wspomnianego już Dawida Siwaka. Podejrzewano, że mógł on ściągnąć do pracy sześciu rodaków. Postawiono mu w sumie sześć poważnych zarzutów, podobnie jak jego żonie Rosie Urbanowicz.

Ta ostatnia została w czasie śledztwa z kilku zarzutów oczyszczona. Oboje odpowiadali na podstawie Coroners Act 2009, które stworzono dla przeciwdziałania przypadkom niewolniczego wykorzystywania ludzi, pozbawiania ich wolności. Siwak i jego żona, matka dwójki dzieci zostali aresztowani po wielkiej policyjnej akcji na wiele farm w rejonie Chichester Road, North End i Portsmouth.

Siwak i jego żona nie znali języka angielskiego, w śledztwie i w sądzie musieli korzystać z pomocy tłumacza, a jednak na brytyjskiej ziemi opatentowali okrutny sposób zarabiania na życie. Siwak i Urbanowicz szli w zaparte, twierdzili, że są niewinni. Potwierdzili jedynie swoje nazwiska, adresy zamieszkania oraz swój wiek. Na inne, bardziej kłopotliwe dla nich pytania nie chcieli odpowiadać. Ich czyn był zagrożony karą nawet 14 lat pozbawienia wolności.

„Bałem się, bardzo się bałem”
Jeden z przetrzymywanych przez Siwaka Polaków tak mówił w czasie śledztwa: „Bałem się, bardzo się bałem. Byłem tam obcy, nikogo nie znałem, nie znałem też języka angielskiego” – powtarzał mężczyzna w średnim wieku, który nie chciał, by ujawniano jego nazwisko.

Mówił też, że nigdy w życiu tak się nie bał, do dziś ma problemy z zasypianiem, narzeka też na chorobę serca, której się w czasie swojego niewolnictwa nabawił. Skazując Siwaka na sześć lat więzienia sędzia Roger Hetherington nie żałował oskarżonemu ostrych słów. Mówił o nim jako o fizycznym i psychicznym potworze. Kiedy tylko podstępnie ściągnięci do pracy przybywali do Wielkiej Brytanii Siwak zakładał im konta, ale to on pobierał zarobione przez nich pieniądze.

Ludzie, którzy zajmowali się po kilkanaście godzin dziennie między innymi pakowaniem sałaty nie widzieli wynagrodzenia za swoją ciężką pracę. Podczas procesu oskarżyciel Barnaby Shaw mówił, że opisy tego, jak Siwak traktował swoich rodaków przypominały mu nowele Charlesa Dickensa. Siwak trzymał swoich pracowników w jednym niewielkim pomieszczeniu w mieszkaniu w Portsmouth.
Polacy częstymi ofiarami niewolnictwa
Były i inne sytuacje, kiedy to miejscowe media alarmowały o kolejnych wykrytych przypadkach niewolnictwa, którego ofiarami padali Polacy. Dwa lata temu bardzo głośna była sprawa ujawnienia polskiego niewolnika na farmie w południowej Walii. Policja ujawniła, że trzymany był on w skrajnie nieludzkich warunkach i zmuszany do ciężkiej pracy, za którą nie dostawał wynagrodzenia. Mężczyzna zabrany został z farmy prosto do szpitala.

Był w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym. Cztery osoby zostały wtedy aresztowane na farmie Cariad w Peterstone, niedaleko miasta Newport. Była to gigantyczna operacja brytyjskiej policji pod nazwą Imperial. A wszystko zaczęło się od anonimowego listu, który dostali stróże prawa. Na szczęście podeszli do sygnału w profesjonalny sposób.

Jak potem mówili przedstawiciele Home Office opisy tego, co zastano na famie przypominały najgorsze sceny z filmów grozy, a jednak to się działo naprawdę. Takie operacje, jak przekonują brytyjscy policjanci, są nadal konieczne, bo choć żyjemy w XXI wieku i wydawać by się mogło, że niewolnictwo to już relikt przeszłości, to jednak od czasu do czasu pojawiają się takie „kwiatki”, jak ten opisany na wstępie.

Wbrew pozorom sytuacja najrozmaitszego wykorzystywania i pozbawiania ludzi wolności na Wyspach nie spada, a rośnie. W roku 2012 stwierdzono ponad 2200 takich przypadków, to o niemal 200 więcej niż rok wcześniej. Wśród wykorzystywanych w najprzeróżniejszy sposób dominują przedstawiciele następujących krajów: Rumunii. Polski, Nigerii, Wietnamu i Węgier.

Ponad dwie trzecie ofiar to dorośli, reszta to dzieci w różnym wieku. Przeważają w tej materii przypadki wykorzystywania seksualnego, ale co czwarta rejestrowana sprawa naruszenia czyjejś wolności osobistej dotyczyła wykorzystywania w pracy.

Znany jest przypadek niejakiego Azama Khana skazanego na 12 lat więzienia za przetrzymywanie i wykorzystywanie seksualnie pewnej kobiety ze Słowacji zwabionej na Wyspy. Przed sądem Khan tłumaczył, że „kupił “ 20-letnią kobietę i trzymał ją pod kluczem, bo groziła jej deportacja z Wielkiej Brytanii.

Do dziś brytyjscy policjanci przypominają gigantyczną akcję przeprowadzoną w październiku 2011 roku w Leighton Buzzard i Bedfordshire, w których mieszkali w przyczepach kempingowych przetrzymywani i siłą zmuszali do pracy ludzie.
Uwolniono wtedy 24 osoby trzymane wbrew ich  woli. Niektóre z nich były w niewoli od 15 lat, inne od kilku tygodni. Wśród uwolnionych byli m.in. Polacy, Litwini i Łotysze.

 

Marek Piotrowski

 

 

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódki34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaMężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujeMężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakuje
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj