Życie w UK

Temat numeru: Nie pytajcie pani premier

Polacy i to zarówno ci w kraju jak i na emigracji mają bardzo złe zdanie o polskich politykach. Wszyscy zgodnie twierdzą, że „klasa rządząca” w pełni sobie na to zasłużyła.

Temat numeru: Nie pytajcie pani premier

Wzajemne relacje między zamieszkałymi na imigracji Polakami a politykami z dawnej ojczyzny nie można nazwać nawet poprawnymi, to raczej „epoka lodowcowa”.

Kampanię wyborczą do samorządów terytorialnych w Polsce partia rządząca prowadziła pod hasłem „Bliżej ludzi”. W listopadzie napisałem list do kancelarii Rady Ministrów z pytaniem, czy pani premier zechciałaby odpowiedzieć na pytania czytelników „Polish Express”.

W swej naiwności wydawało mi się, że hasło „bliżej ludzi” dotyczy wszystkich Polaków. Tych na imigracji również. Niestety myliłem się.
Trudne relacje
Relacje między polską klasą polityczną a imigrantami nigdy nie były łatwe. Na początku nie wiedziano, jak się do nas odnieść.

Czy pochwalać przedsiębiorczość i zaradność tych, którzy zaraz po otwarciu granic spakowali walizki i wybrali życie na Wyspach? Wielka Brytania i Irlandia jako pierwsze otworzyły swoje rynki pracy i tam popłynęła pierwsza fala emigracji.

Demografowie prognozowali, że jest to emigracja tymczasowa i po pierwszym zachłyśnięciu się zachodnim życiem nastąpią powroty na ojczyzny łono.

Niestety tak się nie stało. W 2006 roku do Wielkiej Brytanii przyjeżdża ówczesny prezydent Lech Kaczyński i na konferencji prasowej w Londynie mówi:

„Wierzę, że jest pewna liczba ludzi, nie tylko z Polski, lecz z innych krajów Unii Europejskiej, którzy są w sposób naturalny nieporadni, nieudaczni, (helpless, feckless), ale w poszukiwaniu lepszego życia wyjeżdżają za granicę i obecnie Zjednoczone Królestwo jest krajem ich wyboru”.

Po tej wypowiedzi zawrzało w środowisku imigracyjnym. Polacy na imigracji poszli do urn i poparli opozycyjną PO (według danych Państwowej Komisji Wyborczej do urn poszło 149 tys. Polaków, co stanowiło 78% uprawnionych do głosowania zagranicą).

Jednak była to jednorazowa akcja Polonii w UK wyrażająca niezadowolenie, bo już w następnych wyborach parlamentarnych w 2011 roku w Wielkiej Brytanii do urn poszło jedynie 29 tys., a w Irlandii 9 tys. Polaków, co stanowiło 5% ogólnej liczby uprawnionych do głosowania zagranicą.

Tak niska frekwencja oznaczała, że emigranci mają dość polskich polityków i stylu prowadzenia przez nich polityki. Polacy za granicą „zagłosowali nogami” i pokazali elitom czerwoną kartkę.
Akcja “Powrót”
Po pierwszej fali emigracji, która bardzo dobrze poradziła sobie w nowym życiu zaczęto obawiać się, że jest to „stracone pokolenie”, które nigdy już nie wróci do dawnego kraju.

Zaczęto tworzyć programy zachęcające do powrotów. Z publicznej kasy sfinansowano „Powrotnik” czyli poradnik dla tych, którzy chcieliby wrócić do kraju.

Samorządowcy włączyli się w akcję propagandową pokazując, jakie możliwości czekają w ich miastach na tych, którzy wrócą do ojczyzny. Wszystko na nic.

Nie dość, że nasi rodacy wracać nie chcieli, to jeszcze systematycznie od 2009 roku wzrasta liczba wyjeżdżających (według danych GUS w 2009 roku w UK było 590 tys. Polaków, a w 2013 liczba ta wzrosła do 645 tys.).

Na skutek ściągania do nowego kraju swoich rodzin, Polacy zaczęli coraz mniej pieniędzy przesyłać do kraju. Z danych NBP dotyczących sum pieniędzy przesyłanych do Polski przez emigrantów (nie tylko z UK) wynika, że w 2012 roku do Polski „wyjechani” przysłali 17,1 mld złotych i było to aż o 3 mld mniej niż w rekordowym roku 2007 (źródło DGP).

Masowe wyjazdy ludzi młodych spowodowały, że demografowie zaczęli alarmować, iż w związku z ujemnym przyrostem naturalnym (więcej osób umiera, niż się rodzi), krajowi w niedalekiej przyszłości grozi katastrofa demograficzna. Młode Polki wolą rodzić i wychowywać dzieci zagranicą.
Pytania bez odpowiedzi
W takiej oto sytuacji zaproponowaliśmy dyskusję na temat: „Co powinien zagwarantować młodym Polakom rząd RP, aby ci rozważyli możliwość powrotu? Jakie warunki powinny być spełnione, by Polki chciały rodzić w kraju?

Niestety „nie było woli politycznej”, by posłuchać głosu imigracji. Oto kilka opinii naszych czytelników:

„Stałą pracę i zarobki powyżej 10,000 zł. Pomoc pieniężną dla rodzin wielodzietnych. Ale to jest utopia. Dlatego nigdy już nie wrócimy do ojczyzny. Miałem firmę w Polsce. Zamiast pomagać małej przedsiębiorczości, to tak mi dowalili podatków i innych opłat, że nie ma sensu dla złodziei robić”.

„Prawo, służba zdrowia i urzędnicy dla zwykłych ludzi, a nie przeciw nim. Wszyscy w Polsce się cieszą, że bezrobocie maleje. Dlaczego tak jest? Bo wszyscy emigrują. Polska potrzebuje drugiego Piłsudskiego, który by chwycił to całe tałatajstwo za mordę!”.

„Jestem w UK od prawie 10 lat. Chciałbym wrócić do Polski i żyć na normalnym poziomie, ale za każdym razem gdy jestem w kraju, coraz bardziej nie chce mi się tam wracać, jak patrzę na to, co się dzieje.

Średnia płaca w miastach to około 2500 -3500 zł, a utrzymanie domu i rodziny przy takich zarobkach jest wręcz niemożliwe. Tutaj mam £5-£6k miesięcznie; własną chatę i kilka mieszkań w Polsce, a zaczynałem od zera.

Dowodzi to, że warto ciężko popracować na początku, by później trochę zwolnić tempo, a w Polsce to chociaż by się pracowało 80h/tygodniowo, to do dzisiaj nawet bym własnego domu nie miał… Wniosek jeden!”.

„No właśnie, zawsze zastanawiałem się, jak to się dzieje, że w Polsce nie możemy związać końca z końcem, za granicą jest nam łatwiej? A tak do sedna, to my decydujemy o tym, kto rządzi Polską.

To my wybieramy władze i ich przedstawicieli. To dlaczego narzekamy, a nie odbierzemy prawa do reprezentowania nas?”.

„Czemu rząd RP mówiąc o emigracji kieruje się tak wielką hipokryzją i co innego mówi, co innego robi? Prawda jest taka, że tam nie jesteśmy nikomu potrzebni, a udają, że jest inaczej”.

„Jestem wyluzowany tylko dlatego, że mafia komorniczo-sądownicza jest daleko. Ale oddałbym wszystko, by móc wrócić i żyć normalnie.

Otworzyć biznes, zbudować dom, posadzić drzewo i patrzeć, jak rośnie. Jak powiedział Churchill o polskim narodzie: najdzielniejszy pośród dzielnych, prowadzony przez najpodlejszych wśród podłych”.

W sieci można obejrzeć film nagrany przez premier Królestwa Norwegii Ernę Solberg, w którym życzy ona w języku polskim mieszkającym w Norwegii Polakom wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku.

Nie spodziewałem się podobnego gestu ze strony Davida Camerona – i jak się okazało, słusznie – ale to nie jest jeszcze takie smutne.

Najsmutniejszy jest fakt, że od premier RP życzeń świątecznych dla tych, którzy pracują zagranicą, wspomagają pieniędzmi rodziny w kraju, wydają zarobione funty na wakacjach w dawnym kraju, też drodzy czytelnicy-emigranci nie dostaliśmy.

„Polish Express” nie jest i nigdy nie będzie gazetą polityczną, i dlatego, że my jesteśmy zawsze blisko ludzi i wiemy jak czasem niełatwe jest życie imigranta, obiecujemy, że w przeciwieństwie do polskiego rządu, który nie jest zainteresowany Waszym życiem – my się nim zawsze będziemy interesować i zawsze Was wspierać.

 

Cezary Niewadzisz

author-avatar

Przeczytaj również

Młoda mama dostała w szpitalu nie swoje dzieckoMłoda mama dostała w szpitalu nie swoje dzieckoDo 2040 r. poważnie zachoruje tu 3,7 mln pracownikówDo 2040 r. poważnie zachoruje tu 3,7 mln pracownikówBasti w Londynie! 10 maja święto dla miłośników historii w rytmach hip-hopuBasti w Londynie! 10 maja święto dla miłośników historii w rytmach hip-hopuKlienci Booking.com padli ofiarą oszustów. Stracili mnóstwo pieniędzyKlienci Booking.com padli ofiarą oszustów. Stracili mnóstwo pieniędzyMorderca Polaka twierdzi, że „nie był sobą”, gdy odbierał życieMorderca Polaka twierdzi, że „nie był sobą”, gdy odbierał życieKobieta przywiozła martwego mężczyznę do banku po pożyczkęKobieta przywiozła martwego mężczyznę do banku po pożyczkę
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj