Życie w UK

Temat numeru: Najsłynniejszy polski gangster chce wrócić do Londynu

Kiedy pewnego październikowego poranka przy jednej z londyńskich posiadłości w dzielnicy Mayfair pojawiło się kilka policyjnych radiowozów, nikt nie podejrzewał, że przyjechały one po kogoś z miejscowych.

Temat numeru: Najsłynniejszy polski gangster chce wrócić do Londynu

A jednak. Po chwili policjanci wyprowadzili przystojnego mężczyznę, który wsiadając skuty kajdankami do auta rzucił: „ja tu jeszcze wrócę, tu jest mój dom!”.

Fanchini czyli Kozina
Aresztowanym okazał się najsłynniejszy polski gangster Ricardo Fanchini, znany też jako Ryszard Kozina. Policyjny konwój, który pognał z Koziną do aresztu, zabrał go z jego luksusowej posiadłości przy Mount Street na West Endzie, którą nabył na nazwisko Ricardo Rotmann.

Takim go znali sąsiedzi, którzy z nieskrywanym podziwem patrzyli na przybysza z innego kraju, który co prawda kaleczył ich język, nadrabiał to jednak skutecznie wdziękiem i taktem.

Był miły uprzejmy, no i imponował swoim bogactwem. Kozina mógł walczyć o pozostanie na Wyspach, z pomocą prawników mógł opóźniać ekstradycję do USA, uznał jednak, że pętla wokół niego i tak prędzej czy później się zacieśni. Spasował.

Inspektor Paul Fuller, szef wydziału ekstradycyjnego brytyjskiej policji ocenił aresztowanie gangstera i wydanie go amerykańskim służbom jako wielką wygraną wymiaru sprawiedliwości. Na podlondyńskim lotnisku Gatwick, czekali już na gangstera federalni szeryfowie z USA, którzy odstawili go do Nowego Jorku.

Tam stanął przed sądem, poszedł na układ ze śledczymi, wyjawił wiele sekretów międzynarodowego półświatka, zapłacił kilka milionów dolarów grzywny. Dostał za to dziesięć lat więzienia z możliwością wcześniejszego wyjścia zza krat, jeśli dalej będzie sypał. I Kozina sypie, dlatego najdalej w pierwszym półroczu tego roku otworzą się przed nim więzienne wrota.

Wróci tam, skąd go zabrano w roku 2007, do swojego ukochanego Londynu, dokładniej do jednej z najbardziej luksusowych jego dzielnic.
Od nędzy do pieniędzy
Kim jest Kozina, Fanchini, czy jak tam jeszcze nazywa się ten gangster, który prowadził przestępcze interesy na całym świecie? Jego historia zaczyna się 18 kwietnia 1956 r. w Katowicach, wtedy przyszedł na świat. Jego matka Katarzyna Kozina serwowała wódkę w katowickich knajpach.

Tam poznała przybysza z Włoch Villiama Fanchiniego z Neapolu. Owocem ich namiętnego romansu był Rysiek, czyli Ricardo. Chłopiec razem ze swoim przyrodnim bratem i ojczymem mieszkali w lichym mieszkaniu przy Mariackiej, którą co porządniejsi mieszkańcy miasta nazywali alejką złodziei i kurewek.

Swojego biologicznego ojca poznał dopiero jako nastolatek. Nauka nie była mu w głowie, rodzice nie mieli czasu ani chęci, by się zajmować jego wychowaniem. Jako nastolatek zaczął kumplować się z miejscową żulią. Był przystojny wygadany, tylko narzekał na brak forsy. Od czego jednak ma się kolegów? Ci wciągnęli go w przestępczy interes, wypady na Węgry.
Puszczanie „wajchy”
W Budapeszcie nauczył się Ricardo puszczać „wajchę”. Chodziło o przewalenie podczas walutowej transakcji. Kiedy ta była na ukończeniu, któryś z polskich cinkciarzy wrzeszczał, że idzie milicja, a to słowo znane jest we wszystkich językach świata.

Cwaniak brał wtedy w garść pieniądze i znikał. Inny rodzaj „wajchy” polegał na podstawieniu zamiast prawdziwej waluty kupy pociętych gazet. Żeby jednak pojechać na Węgry milicja musiała dać pieczątkę w dowodzie, ta przysługiwała tylko tym, którzy pracowali.

Co robili tacy jak Ricardo? Zatrudniali się na kilka dni, potem robotę rzucali, ale pieczątka zostawała. Ricardo dla takiej pieczątki poświęcił nawet kiedyś kilkanaście dni pracy jako malarz w jednym z zakładów w Chorzowie.

To wtedy poznał Zbigniewa Nawrota, króla polskiego półświatka. Fanchiniego nudziły już jednak przewały na budapeszteńskim dworcu Keleti, marzył mu się Zachód i wielkie interesy. Na dodatek w Polsce deptała mu po piętach bezpieka.

Pod koniec 1979 roku Fanchini wylądował w RFN. Z dwoma kumplami wyjechał do Bułgarii, wykorzystali to, że wtedy Rumunia wprowadziła obowiązek kupna paliwa za dolary, ruszyli więc tranzytem przez Jugosławię i tak przedostali się do RFN.
Mieli w garści prawdziwe paszporty. Fanchini i Nawrot wydali w gdańskim wydziale paszportowym po 200 tys. złotych na dokumenty. Była to premia dla któregoś z esbeków.
Na podbój Ameryki
Nawrot został w Hamburgu. Fanchini zaś ruszył za Wielką Wodę. Wylądował w Nowym Jorku, gdzie otworzył w 1983 r. polską knajpę „Yolanta”.

To na cześć swojej drugiej żony Jolanty. Nawiązał szybko kontakty z rosyjską mafią z nowojorskiego Brighton Beach. Handlował papierosami, paliwem, nawiązał też znajomości, które z czasem doprowadziły go do ludzi z Sołncewa i jej bossów.
W Ameryce Fanchini posługiwał się paszportem na nazwisko Jerzy Bank. Popełnił jednak ten sam błąd, który kilka dekad wcześniej tak drogo kosztował gangstera Al Capone, nie płacił podatków.

Kiedy szli do niego agenci FBI, uciekł w ostatniej chwili. Przyleciał do Hamburga. Tam jego przyjaciel Nawrot już zalewał Polskę alkoholem. Fanchini wszedł w ten interes. Były to dla takich jak oni złote czasy, upadła PRL, otworzyły się granice.

Do końca 1992 r. można było legalnie wysyłać do Polski spirytus z Zachodu. Kiedy legalnego importu alkoholu bez cła zabroniono, Ricardo i Nawrot zaczęli produkować „Royal”. Ten tani przemysłowy spirytus, wjeżdżał do Polski jako soki lub oranżada. Interes o mało co nie wyleciał w powietrze po tym, jak w listopadzie 1991 r., zginał Nawrot.

Ktoś podłożył bombę pod jego Ferrari Testarossę. Na czele biznesu stanął wówczas Fanchini, który rozwinął interesy na szeroką skalę. Produkował wódkę „Kremlyovskaya”, a sprzedawał ją m.in. w Rosji, nie płacąc podatków.

Powód? Jego partnerami byli ludzie z Narodowego Funduszu Sportu, których Kreml zwolnił z opłat. Wóda produkowana przez firmy Fanchiniego zalewała Europę szerokim strumieniem, a „Kremlyovskaya” stała się momentalnie światową marką, zaś niewielka Belgia wyrosła na potentata w tej branży.
Geniusz po podstawówce
Fanchni miał głowę do interesów, choć zaliczył tylko podstawówkę. Nie chodził na kursy języków obcych, ale dogadywał się swobodnie po rosyjsku, niemiecku, angielsku, no i rzecz jasna po włosku.

Jego współpracownicy żartowali, że
przez jego ręce przeszło tyle waluty, że mógłby spokojnie kupić kilka samolotów pasażerskich, choć, co przypominają, dorastał w skrajnej nędzy.
Handlował alkoholem, narkotykami, złotem, brylantami i bronią i diabli wiedzą, czym jeszcze. Wiedział też, że wódczany interes nie będzie trwał wiecznie, dlatego lokował nadwyżki w nieruchomości w całej Europie.

Nie pomyślał, że produkowana przez niego wódka, której – jak powtarzał – jego organizm nie tolerował, doprowadzi go kiedyś za kraty. To było jednak potem, a tymczasem interesy Ricardo kręciły się w najlepsze. Belgijscy prokuratorzy wyliczyli, że firmy Ricardo przemyciły kilkadziesiąt milionów butelek wódki.

Wpadka nastąpiła przez przypadek, kiedy na targi alkoholi w Rosji w 1996 r. zaproszono producenta z Belgii, który miał prawa do marki tej wódki. Ten narobił szumu, ruszyło dochodzenie, aresztów co prawda nie było, ale trzeba było ten interes zwinąć.

Fanchini nie wiedział też, że jego osobą interesowały się już służby specjalne z kilku krajów w tym z USA.Nieświadomy niebezpieczeństwa Ricardo spełniał się na warszawskich salonach. Spraszał nad Wisłę gangsterów ze świata, przyjeżdżali do Warszawy m.in. szefowie włoskiej camorry.

Gangster jeździł po całej Europie, nie wiedział, że Belgowie już prześwietlili jego firmę w Antwerpii. W roku 2000 Fanchini dostał cztery lata, była to kara za malwersacje, fałszerstwa i pranie brudnej forsy. Dołożono mu też 5 mln dolarów grzywny. Odsiedział trzy lata i od razu wyrwał do Londynu, gdzie przyjął nazwisko Katariny, trzeciej swojej żony: Rotmann, Niemki z którą ma dziecko.
Policje innych krajów też skupiały się na biznesach Ricardo. Wiedziały o jego kontaktach z rosyjskimi gangsterami działającymi w USA, m.in. z Maratem Bałagułą, który wpadł pod koniec lat 80. w Niemczech i wydany Amerykanom poszedł za kraty za malwersacje finansowe i oszustwa w USA.

Nagrano też rozmowę Ricardo z Wiaczesławem Iwankowem, ps. Japończyk, legendą gangsterów. W raporcie służb specjalnych najbogatszych krajów świata z 1998 r. grupę Fanchiniego umieszczono na równi z organizacją Siemiona Mogilewicza, ps. Seva.

Ten ostatni uważany był za najgroźniejszego rosyjskiego gangstera, szefa mafii z Sołncewa. O Mogilewiczu Ricardoi mówił: to mój przyjaciel. W 1996 r. Rosjanin zaprosił Polaka na swoje 50. urodziny.
Na salonach Rosji
Dzięki takim znajomościom wszedł Fanchini na rosyjski rynek i tamtejsze salony. Parasol ochronny roztoczyła nad nim Tatiana Diaczenko, córka Jelcyna oraz szara eminencja Kremla Paweł Borodin.

Kiedy rządy Jelcyna padły, gdy Borodin poszedł w odstawkę, Fanchini poczuł się nieswojo. Od czego jednak są przyjaciele? Pomocną dłoń podali mu wtedy bracia Najfeldowie polecając Polaka bossom mafii z Palermo i gangom Marsylii.

Fanchini nabrał wiatru w żagle, przemycał narkotyki samolotami i statkami na cały świat. W sumie przez 17 lat przemycał heroinę i kokainę z Tajlandii do USA szlakami przez Europę.

Jako skrytek używano kineskopów telewizorów. Nie wiedział, że przez cały czas szukają na niego haka agenci amerykańskiej DEA, zajmującej się zwalczaniem przemytu narkotyków. Kilku ludzi DEA było nawet na przyjęciu w berlińskim „Grand Hyatt” w 2006, które Fanchini wydał ze swoją ówczesną narzeczoną Katją Rotmann.

Przemawiając kilka lat temu w London School of Economics były amerykański prokurator generalny Michael Mukasey mówił o Fanchinim, że to jego działalność sprawiła, że doszło do współpracy służb specjalnych na świecie przeciwko zorganizowanej przestępczości. I ta współpraca doprowadziła do jego aresztowania.

Ricardo marzy o powrocie do Londynu. Może się jednak okazać, że powstrzyma go przed tym kula jakiegoś „cyngla” wynajętego przez tych, których gangster zdradził. Amerykańscy prokuratorzy, którzy wsadzali go za kraty, mówili kilka lat temu, że Fanchini może się czuć pewnie tylko w więzieniu.

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj