Życie w UK

Temat numeru: Biją Polaków w Irlandii Północnej

Są atakowani na ulicach, obrażani w autobusach, a ich domy są podpalane. Taki jest los Polaków w Irlandii Północnej. Tylko w ciągu ostatnich 12 miesięcy policja odnotowała 150 ataków na Polaków. Interweniował w tej sprawie polski konsul honorowy. Ale brak na razie stanowczej reakcji miejscowych polityków.

Temat numeru: Biją Polaków w Irlandii Północnej

W tej sytuacji wielu naszych mówi tak: trzeba się stąd wynosić, tu już się nie da żyć. Nie tak dawno jeden z Polaków mieszkających przy Mountcollyer Avenue w Belfaście usłyszał dobiegające z ulicy hałasy. Był akurat w sypialni, dochodziła dziesiąta wieczorem. Zszedł na dół i zobaczył wybitą szybę w oknie. I dostrzegł dwóch uciekających bandziorów. Takiego zdziczenia miejscowych i takiej agresji do Polaków jeszcze w Irlandii Północnej nie było. Strach tu żyć, jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie stąd uciekać – mówi coraz więcej rodaków.

 

Strach tam żyć
Coraz trudniejszą sytuację Polaków w tym kraju potwierdza polski konsul honorowy w Belfaście Jerome Mullen. Jeden tydzień i trzy incydenty tylko przy Mountcollyer Avenue w północnej części Belfastu. Na celowniku za każdym z ataków znaleźli się Polacy. Mullen mówi ze smutkiem: „W ostatnim czasie liczba ataków na Polaków wzrosła tu o 40 procent”. I dodaje: „wiem, jaka jest zwykle w takich sytuacjach reakcja miejscowej policji, powiedzą, że o 40 procent wzrosła przestępczość i tyle, ale to nie oddaje prawdy, przecież gołym okiem widać, że atakowani są głównie Polacy” – dodaje Mullen stacji UTV.

 

Bandyci z kilofem
Najpierw wyleciały szyby w domu jednego z Polaków przy Mountcollyer Avenue. Było to niemal w środku nocy. Kilkadziesiąt godzin później dzieci dwóch polskich rodzin zaczepiła miejscowa grupa chuliganów. Grozili dzieciom, że ich skatują. Dzieciaki zapamiętały, że jeden z osiłków miał w rękach kilof. Chwilę później po tym zastraszeniu poleciały kamienie w okna domów tych polskich rodzin. Miejscowi policjanci potwierdzają: rośnie liczba ataków na polskie rodziny w Irlandii Północnej. Bandyci atakują niespodziewanie i znikają, stróże prawa, choć oficjalnie tego nie przyznają, są jak na razie bezradni wobec rasistowskich wyskoków. – Jeśli masz jakieś informacje o atakowaniu Polaków, daj od razu sygnał policji.

To, co się w tej chwili dzieje wobec polskiej społeczności, jest nie do przyjęcia – napisał na Twitterze ACC Martin. – Mam już tego dość, to przypomina stan oblężenia. Nie mam pojęcia, dlaczego ci ludzie tak nas nienawidzą, przecież nie stawiamy się im, nie zabieramy im pracy – pomstuje jedna z Polek, której dom też został niedawno obrzucony kamieniami. Dla pewności woli nie ujawniać swojego nazwiska. Inna z Polek opowiada o makabrycznym spotkaniu z bandą irlandzkich wyrostków, którzy pewnie znali ją z widzenia, bo kiedy ją zobaczyli, zaczęli wyzywać od najgorszych. Kilku chłopców miało w rękach metalowe pręty. To naprawdę robiło wrażenie.
Niebezpieczny Belfast
– Ja już nie czuje się w tym kraju bezpiecznie – powiedziała kobieta dodając: „tylko nie podawajcie mojego nazwiska, i tak mam już dość kłopotów. Coraz częściej miejscowe organizacje zajmujące się monitorowaniem praw człowieka oskarżają polityków, że nic nie robią, by przeciwdziałać tego typu bandyckim wyskokom. Jakby nie chcieli się narażać miejscowym, a przecież ataki mogą być w każdej chwili skierowane przeciwko innym grupom społecznym” – mówi pracownica jednej z takich organizacji. O braku działań ze strony polityków mówi też konsul honorowy Jerome Mullen. Opowiadał o brutalnym ataku na polski salon piękności w Belfaście, który został podpalony przez miejscowych bandziorów. Policja przybyła tak późno, że nie było szans na ujęcie sprawców. I choć interes prowadziła Litwinka, to jednak niemal cała załoga to Polacy.


Polacy, wynocha!
Nie było przypadkiem, że kilka dni przed podpaleniem lokalu pojawiły się na okolicznych murach napisy: „Polacy, wynocha!”. Ale nasi czują się nie tylko niepewnie w domach, dochodzi też do słownych (na razie) ataków na rodaków, którzy korzystają z komunikacji miejskiej. Polacy obawiają się, że brak działania ze strony policji tylko zachęca bandytów. Polacy dodają, że większość tych ataków ma miejsce w dzielnicach, którymi „rządzą” rojaliści. Ci najbardziej nienawidzą obcych, jak mówi się o przyjezdnych z innych krajów i katolików. A najbardziej nielubiani są własnie Polacy. Rośnie liczba ataków na Polaków w całej Irlandii Północnej, w szczególności jednak w Belfaście. W roku 2013 doliczono się 307 rasistowskich ataków, w roku ubiegłym już prawie 480, z czego niemal setka to incydenty wobec polskiej społeczności w tym mieście. Zdaniem policji za większością ataków stoją paramilitarne bojówki lojalistów. – Mogę pochwalić ostatnie działania policji, ale tak naprawdę potrzeba większego zdecydowania ze strony stróżów prawa – mówi Mullen.

– Polski rząd jest bardzo zaniepokojony obecną sytuacją, tak groźnie jeszcze tu nigdy nie było – dodaje Mullen. Polska społeczność to największa etniczna mniejszość w Irlandii Północnej. Jak mówi Mullen, Polacy w zdecydowanej większości ciężko pracują, by utrzymać swoje rodziny, nie interesuje Polaków irlandzka polityka, skupiają się na swoich obowiązkach, stąd niezrozumiałe są ataki na Polaków. Mullen nie kryje rozczarowania działaniami, a raczej brakiem takowych ze strony większości polityków. Temat rasistowskich ataków na mniejszości etniczne nigdy nie był punktem żadnej kampanii wyborczej, zupełnie jakby nic groźnego w tym kraju się nie działo.
Politycy uśpieni
To sprawia, że uśpiona została czujność polityków. Mullen podejrzewa, że wielu z nich nie chce się narażać miejscowym, stąd nie angażują się w obronę atakowanych Polaków. Asystent szefa policji w Belfaście Stepehen Martin potępia te ataki, mówi, że policjanci są na tropie wielu gangów, znają miejsca ich spotkań, jest przekonany, że siły są wystarczające, by szybko pokonać bandytów. Martin dodaje, że w większość tych incydentów angażują się paramilitarne bojówki lojalistów. Jak dodaje, oni jednak też stanowią część lokalnej społeczności, trudno więc tych ludzi wykluczać. Martin opisuje, że po spaleniu przez nieznanych sprawców „polskiego” salonu piękności we wschodniej części Belfastu udzielono pomocy pracownikom ze strony miasta, policja zaś obiecała zwiększenie swoich patroli w tym rejonie.
Nocny horror Polaka
To był horror. Gdzieś koło godziny dziesiątej wieczorem usłyszałem potworny łomot na dole mojego domu. Kiedy zbiegłem, zobaczyłem wybite szyby. Dostrzegłem dwóch mężczyzn, którzy uciekali z tej okolicy – opowiada Polak mieszkający przy Mountcoller Avenue od dekady. – Tu się naprawdę robi niebezpiecznie – dodaje.
Mówi, że jedyna korzyść z tych ataków jest taka, że Polacy mieszkający przy tej ulicy jednoczą się, dodają sobie otuchy, mogą się wspierać. Ale wiedzą też, że ich życie przypomina siedzenie na minie, która w każdej chwili może wybuchnąć. – Liczymy na pomoc mieszkańców, którzy będą policję informować o takich zdarzeniach, podpowiedzą, gdzie szukać sprawców ataków – twierdzi członek miejscowego parlamentu Nigel Dodds. – Te ataki tworzą i tak już nie najlepszy obraz naszego kraju i naszej stolicy – dodaje Naomi Long, parlamentarzystka ze wschodniej części Belfastu.

– Prosiłam naszego premiera, by zajął się tym problemem, sprawa jest poważna – dodaje. Niektórzy Polacy mają już dość tej sytuacji, niektórzy wynoszą się z najbardziej zagrożonych rejonów Belfastu. Wielu przeniosło się np. z Mount Vernon. Imelia Farbiszewska nazywa atakujących polską społeczność po prostu: „zwierzęta”. Po tym, jak nieznani sprawcy spalili jej samochód, Farbiszewska razem ze swoim partnerem Marcinem Życzko i ich dwójką dzieci w wieku pięć i dziewięć lat przenieśli się do swoich krewnych. Pewien Polak, który mieszka w Irlandii Północnej od sześciu lat mówi, że nie ma pojęcia dokąd ma się wynieść z żoną i dwójka małych dzieci. – Ale będę musiał to zrobić, tu nie jest bezpiecznie – żali się dziennikarzom gazety „Belfast Telegraph”.
Katolicy na celowniku
Dlaczego Polacy są tak często atakowani? Mówi się, że nie wynika to z nienawiści do imigrantów, tylko z tego, że rodacy źle wybrali okolice, w których mieszkają. Są katolikami, a osiedlają się w miejscach zamieszkanych przez protestantów. Choć w Irlandii dominują katolicy, to w północnej części wyspy, w należącym do Wielkiej Brytanii Ulsterze jest duża liczba protestantów, którzy są wrogo nastawieni do drugiej połowy mieszkańców Ulsteru – katolików. Jeszcze przed wywalczeniem niepodległości przez Irlandię wymuszono sekularyzację Ulsteru, czyli ograniczono role religii w społeczeństwie. Wszystko po to, by powstała protestancka enklawa.

Katolicy nie zostali stamtąd usunięci, ale byli niemile widziani w tej części kraju. Ten konflikt trwał od 1968 do 1998 roku. Wtedy to katolicy w Irlandii Północnej byli obywatelami drugiej kategorii. Mieli problemy ze znalezieniem pracy, czy z kupnem domu. Dziś spór złagodzono, ale napięcie i niechęć protestantów do katolików wciąż jest obecna. Katolicy wciąż nie są mile widziani w wielu rejonach Belfastu. Pochodzący z katolickiej Polski imigranci są więc atakowani nie ze względu na narodowość, tylko właśnie z powodów religijnych.

Marek Piotrowski

 

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj