Życie w UK

Szacunek procentuje

O rozwijaniu firmy od podstaw do kilkudziesięciotysięcznych kontraktów. Rozmowa z Piotrem Komorowskim i Robertem Kulisem, współwłaścicielami firmy Windows and Glass Solutions.

 

 
 
Bombardowani informacjami o kryzysie i rosnącym bezrobociu postanowiliśmy sprawdzić, jak idzie polskim biznesom na Wyspach. W ramach cyklu postaramy się zaprezentować sylwetki polskich firm, które na brytyjskim rynku pojawiły się w ciągu ostatnich kilku lat. Jako pierwszą wybraliśmy firmę zajmującą się kompleksową realizacją instalacji ze szkła. Lato to najlepszy okres w tej branży, a spowolnienie gospodarcze zdaje się nie mieć wpływu na rynek remontów w stolicy UK.
 
Wasza firma instaluje dziś okna, szklane wyposażenia łazienek i wnętrz, dachy, balustrady. To sporo wiedzy.
 
Robert Kulis, Piotr Komorowski*: – Szczerze mówiąc, przed przyjazdem do Wielkiej Brytanii nie mieliśmy kontaktu z montażem okien. Obaj pracowaliśmy tu dla brytyjskich firm działającym w tej branży, ucząc się wszystkiego od podstaw. To nie były łatwe czasy, dniówka wynosiła 30 funtów i jeszcze trzeba było się o nią dopraszać. Z czasem założyliśmy działalność i pracowaliśmy jako podwykonawcy większych firm. W końcu postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć się rozwijać, a efekt naprawdę przeszedł nasze oczekiwania.
Na start firmy przeznaczyliśmy zaoszczędzone kilka tysięcy funtów. To pozwoliło na kupno pierwszego wana (dziś mamy trzy), własnych narzędzi, materiałów oraz na druk 35 tysięcy ulotek, które zaczęliśmy po prostu roznosić po mieście. Mieliśmy szczęście, już drugiego czy trzeciego dnia odezwał się klient z kontraktem na kilkanaście tysięcy funtów. To przeznaczyliśmy na porządniejszy marketing, z reklamą w gazetach i kolejnymi ulotkami, dzwoniliśmy też do firm deweloperskich, które mogły być zainteresowane naszą ofertą. Ulotki zwykle roznosiliśmy tam, gdzie akurat mieliśmy zlecenie, obchodząc daną dzielnicę po pracy. Od początku nastawieni byliśmy zarówno na klientów polskich, jak i angielskich, więc ulotki były zadrukowane w obu językach.
 
I już nigdy nie zabrakło zleceń?
 
– To często praca sezonowa, więc przez okres letni musimy zarobić na cały rok. Jednak nawet w najgorszych miesiącach od grudnia do lutego zdarzają się kontrakty. W tym roku robiliśmy przez całą zimę wnętrze domu bardzo bogatego człowieka, zresztą ta znajomość prawdopodobnie zaowocuje kolejnymi zleceniami, możliwe że zagranicznymi. Najlepszą reklamą jest rekomendacja zadowolonego klienta, to jest nasz absolutny priorytet, nawet jeśli czasem trzeba się ugryźć w język, gdy klient zaczyna kręcić nosem i zmieniać w locie plany. Każdego traktujemy tak samo, czy chodzi o wstawienie jednego okna na drugim końcu miasta, czy bardzo duży dwumiesięczny kontrakt na 70 okien na Wimbledonie.
 
Jeżdżenie dla jednego okna na drugi koniec miasta brzmi trochę jak strata czasu.
– Tak było dosłownie dwa tygodnie temu. Okazało się, że to jedno okno, które wstawiliśmy dla małej polskiej firmy budowlanej było tylko na próbę, a gdy klient tej firmy zobaczył efekt, zdecydował się podpisać z nami kontrakt na cały remont, wart kilkadziesiąt tysięcy funtów. Nie wiedzieliśmy tego jadąc tam pierwszy raz. Do każdego trzeba podejść indywidualnie i z godnością.
 
Muszą być jednak jakieś minusy.
-Jasne, jesteśmy w pracy cały czas, dzieci widujemy w weekendy, choć często zdarza nam się pracować też w soboty. Zatrudniamy pięć osób, oprócz tego pomagają nam nasze partnerki. Nie mamy biura, więc wszystko przechodzi przez jeden z naszych adresów. Zaczynamy pracę o siódmej i rzadko kończymy przed osiemnastą, a do tego wieczorami dochodzą wyceny, odpisywanie na maile. Nie możemy sobie pozwolić na wyjazd razem na wakacje, a nawet jak jestem na Kaszubach nad jeziorem to przez komórkę pilotuję kontrakt w Luton. Z czasem musieliśmy też wprowadzić podział ról, bo nie dało się już wszystkiego ogarnąć. Robert zajmuje się wycenami, jeździ do klientów, ja zajmuję się księgowością, płacami. On dachami, oknami i drzwiami, ja przeszkleniami i wnętrzami.
Rynek londyński jest bardzo konkurencyjny?
– Oferujemy dobre ceny i naprawdę solidną jakość. Ale często jest tak, że klienci umawiają na jeden dzień kilka firm w jedno miejsce i robią coś w rodzaju castingu, z różnym podejściem się spotykamy. Klienci się na nas decydują, bo nie narzekamy na pracę, ale też jesteśmy już w takim punkcie, że nie musimy brać każdego zlecenia. Gdybyśmy dzisiaj wyłączyli telefony, to i tak będziemy mieli co robić przez następne kilkanaście tygodni.
 
Not. bz
 
* Piotr Komorowski oraz Robert Kulis przyjechali do Wielkiej Brytanii z Gdyni, wspólną firmę prowadzą od dwóch lat. Obaj są po trzydziestce, w UK mieszkają z rodzinami od 4 (Piotr) oraz 8 lat (Robert). Firma Windows and Glass Solutions jest największym instalatorem okien wśród firm polonijnych w tej branży na terenie Londynu i okolic.

 

author-avatar

Przeczytaj również

AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni Celsjusza
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj