Życie w UK

Sorry, no job

Większość Polaków chcących zarobić na zagranicznych wakacjach, odchodzi z kwitkiem lub pracuje za marne grosze, poniżej minimalnej płacy.

Sorry, no job

 

 
 
Choć według krajowych mediów, Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej, to jednak latem dziesiątki tysięcy rodaków wyjeżdżają z kraju w poszukiwaniu pracy za granicą. Udaje się tylko nielicznym.
Wakacje to czas, kiedy wielu Polaków decyduje się na na saksy z myślą o zarobieniu pieniędzy. Często jadą „w ciemno” nie słuchając przestróg rodaków, którzy od dłuższego czasu przebywają na emigracji i doskonale znają realia. O pracę na wakacjach coraz trudniej, również w UK. Choć jeśli chodzi o bezrobocie, to rząd Jej Królewskiej Mości radzi sobie całkiem dobrze z tym zjawiskiem. Ciągle – choć nieznacznie – jest niższe od średniej unijnej, która wynosi 7,7 procenta (UK – 7,5) i o połowę niższe niż w Hiszpanii. Rząd Wielkiej Brytanii chcąc chronić państwo przed skutkami kryzysu wpompował miliardy funtów w ratowanie banków i okresowo obniżył podatek VAT o 2,5 punkta procentowego. Ponadto ruszyły programy pomocy bezrobotnym, które okazały się i okazują skuteczną bronią w walce z tym niebezpiecznym zjawiskiem. Mimo to o pracę bez kwalifikacji lub taką, do której wystarczą proste kwalifikacje zawodowe, coraz trudniej, niełatwo również o prace dorywcze.
 
Mniej pubów, mniej pracy
Znacznie trudniej niż w poprzednich latach o pracę w gastronomii. Rotacja pracowników w restauracjach czy pubach jest praktycznie żadna, rynek się skurczył, toteż nikt nie szuka lepiej płatnej pracy, lecz trzyma się tej, którą ma dziękując za to niebiosom. A jest za co dziękować, bo lokali gastronomicznych nie przybywa, a wręcz odwrotnie. The British Beer and Pub Association (BBPA) podało, że w tym roku Brytyjczycy wypijają dziennie o 1,7 miliona pint piwa mniej niż rok temu. Niższa sprzedaż to mniejsze zyski, a te z kolei wiążą się z redukcją zatrudnienia. Redukcja zatrudnienia to jeszcze pół biedy – według BBPA, codziennie znika – i to bezpowrotnie – siedem pubów. Ta liczba jest trzykrotnie większa o od tej z pierwszego półrocza ubiegłego roku. Zgodnie z danymi z ubiegłego roku, z ponad 53,5 tysiąca pubów działających w Wielkiej Brytanii, prawie 2,4 tysiąca splajtowało, tym samym zastępy bezrobotnych powiększyły się o 24 tysiące ludzi. Jeśli przyjmiemy, że w pubie pracuje średnio 10 osób, to dziennie traci pracę 10 osób, a w ciągu roku 36 tysięcy.
 
Jeśli już, to „byle co”
Kasia straciła pracę w banku i próbowała znaleźć ją w innych, ale inne też zwalniają. Próbowała w rożnych biurach, ale mimo znakomitych referencji, odpowiedniego wykształcenia, biegłej znajomości angielskiego i hiszpańskiego, z każdego miejsca odchodziła z kwitkiem. Oszczędności szybko się skończyły, ale różne miesięczne opłaty i direct debity nie. Zdecydowała, że spróbuje zaczepić się w jakimś pubie lub coffe shopie. Niemal za każdym razem mijała się w drzwiach z innymi nieszczęśnikami.
– Sorry, no job – słyszała za każdym razem.
Udało się jej wreszcie znaleźć pracę za 300 funtów miesięcznie, jako dogwalker. Musiała zmienić mieszkanie na jednoosobowy pokój, w zamian za opiekę nad starszą osobą.
Alicja, 56 lat, przyjechała do Londynu w 2004 roku. Pracowała dorywczo tu i ówdzie przy sprzątaniu, myciu okien, zmywaniu naczyń w pubie. Pod dwóch latach ściągnęła syna Damiana. Jest kucharzem, znał kilka słów po angielsku, więc pracę dostał z dnia na dzień. Alicja wyjechała do Polski, ale w tym roku, po dłuższej przerwie, znów przyjechała. Kiedy Damian powiedział jej, że znalezienie takiej pracy jaką wtedy miała jest trudne lub więc niemożliwe, nie dała wiary.
– Tłumaczyłem jej, że to już nie te czasy, poza tym przyjechała tylko na miesiąc, a to bez sensu. Byle jaką robotę by znalazła, ale dojazd i opłata za pokój pochłonęłyby prawie całe jej zarobki, a o odłożeniu nawet mowy nie ma.
Ta „byle jaka robota”, to praca na czarno w hotelu za 90 funtów tygodniowo – teoretycznie przez 8 godzin dziennie, w rzeczywistości 14, a nawet 16, z jednym dniem wolnym w tygodniu, też często teoretycznie.
– Jak ktoś się upomina o swoje prawa – wylatuje w ciągu sekundy. Został mi jeszcze tydzień i wyjeżdżam. Teraz wiem, że syn miał rację.
 
Hotele raz jeszcze
Pozostańmy jeszcze przy hotelach, bo oto reporterzy BBC postanowili się przyjrzeć dwóm słynnym londyńskim hotelom. Rezultaty dziennikarskiego śledztwa mogą być zaskoczeniem dla brytyjskiej opinii publicznej, ale nie dla nawykłych do tego Polaków. Nawykłych do czego? Do pracy na pograniczu niewolniczej. Ekipa dziennikarzy BBC wykazała, że w Park Plazza County Hall Hotel oraz Park Plazza Riverbank normalną praktyką jest wykorzystywanie obcokrajowców, a w szczególności Polek, bo właśnie ich pracuje tam najwięcej. Dziennikarze udając pracowników ustalili, że nasze rodaczki dość drastycznie bito po kieszeni. Drastycznie, bo jak inaczej nazwać wypłacanie połowy pensji jako całej – otrzymywały pobory jedynie za połowę tego, co – de facto – wypracowały. Podobnie „wynagradzano” pokojówki i sprzątaczki pochodzące z innych krajów Europy Wschodniej.
Dwa wspomniane hotele to wierzchołek góry lodowej, bo nadmierne eksploatowanie cudzoziemskiego personelu w branży hotelarskiej jest właściwie standardem.
Agnieszka – prosi by nie podawać jej nazwiska – zmieniała trzykrotnie miejsca pracy. Najpierw, podobnie jak wyżej opisana Alicja, pracowała w jednym z hoteli na Nothing Hill, na czarno. Właściciel – Hindus, płacił jej 2,5 funta na godzinę i nadal tak płaci, bo Agnieszka ma kontakt z dawnymi współtowarzyszkami niedoli. Z pracy praktycznie nie wychodzą, bo mieszkają w hotelu, za co właściciel i pracodawca w jednym, potrąca każdej 50 funtów tygodniowo. Mieszkają w pokojach po dwie, trzy osoby, a godziny pracy takie, jak w przypadku Alicji. W następnych miejscach Agnieszka pracowała już legalnie i było o tyle lepiej, że zarabiała więcej, bo ponad pięć funtów za godzinę. Praca nie kończyła się jednak na ośmiu godzinach, lecz na 14 – 16. To tak, jakby ktoś pracował na dwóch zmianach w tym samym dniu, a pieniądze otrzymywał za jedną. W wykorzystywaniu pracowników z Polski bardzo często pomagają supervisorzy Polacy. Pracodawca nieformalnie zobowiązuje takiego superivisora do tego, by stale „podnosił wydajność” pracowników. Jej podnoszenie polega właśnie na dokładaniu dodatkowej pracy, ale bez wynagrodzenia za nią. Kierownik zmiany staje przed alternatywą: stracić pracę albo wykonywać nieformalne dyspozycje przełożonych. Takie praktyki nie są niczym innym jak wykorzystywaniem sytuacji, w której znaleźli się przybysze z biedniejszych krajów UE. Oni też mają dwa wyjścia – niewolnicza praca albo brak jakiejkolwiek. W tej sytuacji mało komu przychodzi do głowy upominanie się o swoje prawa. Inną sprawą jest, że większość pracowników z Polski słabo sobie radzi z językiem, a wielu z nich właściwie w ogóle nie zna angielskiego, oraz przepisów brytyjskiego prawa pracy.

Language & skills required

Z wykorzystywaniem emigrantów walczy Fran Oborski, konsul honorowa RP w Kidedminster, która jest również tamtejszą radną.
– Bez znajomości języka i wysokich kwalifikacji znalezienie pracy w UK jest niemożliwe lub prawie niemożliwe – przestrzega.
W tej sprawie wysłała list do polskiego rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego, prosząc go by wpłynął na odpowiednie instytucje w kraju, żeby przeprowadziły akcję informacyjną mającą na celu przedstawienie chętnym do szukania pracy za granicą, jak wygląda rzeczywistość.
Kiedyś jeszcze ostatnią deską ratunku bywały duże gospodarstwa rolne. Farmy wchłaniały każdą liczbę chętnych do pracy, ale to również przeszłość. Farmerzy, nawet jeśli zatrudniają pracowników, to z reguły tych, którzy pracowali już u nich wcześniej lub mają dobre referencje z poprzedniego miejsca pracy.
Brytyjscy pracodawcy doskonale znają sytuację na rynku pracy w Polsce i cenią Polaków nie tylko za ich pracowitość, ale również za to, że akceptują w zasadzie każde zarobki, nawet te, które mogą zapewnić co najwyżej wegetację. Dlatego przed wyruszeniem na saksy warto sprawę wyjazdu dokładnie przemyśleć, żeby nie znaleźć się w takiej sytuacji jak wyżej opisane.
 

 

Janusz Młynarski

 

 

 

author-avatar

Przeczytaj również

Rekordowa liczba pasażerów na lotniskach w UK. Chaos na drogach i na koleiRekordowa liczba pasażerów na lotniskach w UK. Chaos na drogach i na koleiRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajek
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj