Styl życia
Śmierć zabrała kolejnego piłkarza
Jest sobota, słoneczne popołudnie, trwa mecz Serie B pomiędzy Pescarą, a Livorno. W 31. minucie przyjezdni prowadzą już dwoma bramkami. Nagle, na murawę bezwiednie upada pomocnik Livorno Piermario Morosini.
Morosini nie daje rady się podnieść. W jego kierunku zmierzają już ratownicy medyczni i natychmiast próbują reanimować piłkarza, który miał prawdopodobnie atak serca. Dopiero po kilku minutach na murawie zjawia się karetka. Byłaby wcześniej, gdyby wjazdu nie zablokowała straż miejska. Przewieziony do szpitala wychowanek Atalanty Bergamo zostaje wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej i rozpoczyna się walka o jego życie. Nieudana. Po kilku godzinach lekarze stwierdzają zgon piłkarza. Jego przyczynę poznamy dopiero po przeprowadzeniu sekcji zwłoki. Śmierć to tragicznie zwieńczenie historii piłkarza, którego życie nie oszczędzało. Osierocony w młodym wieku, nie zważał na przeciwności losu i pomagał jak tylko mógł swojej rodzinie – niepełnosprawnej siostrze i bratu, dopóki ten nie popełnił samobójstwa. Dla Morosiniego futbol nie był przepustką do luksusu, ale szansą na lepsze życie dla swoich bliskich.