Praca i finanse

Sergiusz Pawłowicz: Jesteśmy daleko w tyle

O przykładach informatyzacji w sferze publicznej w Wielkiej Brytanii i w Polsce opowiada Sergiusz Pawłowicz, audytor systemów informatycznych.

Sergiusz Pawłowicz: Jesteśmy daleko w tyle

Jan Tomasz Gross: Dziękujemy Panu, Panie Gross (wywiad) >>

Władysław Bartoszewski: Ustabilizujemy ten kraj! (wywiad) >>

– Czym właściwie są audyty systemów informatycznych?

– To inwentaryzacja i lekarstwo na działanie dowolnego systemu informatycznego, które w ciągu ostatnich kilku dekad otoczyły nas dość ściśle. Tak, jak przy pracach budowlanych widać co powstaje, tak przy systemach informatycznych, szczególnie bardzo dużych, często nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy dane rozwiązania będą działać poprawnie w perspektywie kilku lat lub nawet po samym wdrożeniu. Nawet systemy stworzone przez profesjonalistów, w pełni udokumentowane na etapie projektu i wykonania, mogą po jakimś czasie zawodzić. Przyczyny są różne. Drobne lub większe błędy w projektowaniu, wykonaniu, lub w obsłudze, a nawet często wszystkie te elementy nałożone na siebie powodują, że dopiero audytor jest w stanie zobaczyć pełny obraz i wyciągnąć wnioski oraz zaproponować rozwiązanie problemu. Audytor ma dostęp do całej dokumentacji, całego sprzętu i każdego elementu systemu. Czasem takie badanie trwa tygodniami i nie jest tanie, ale raport kompleksowo opisujący system jest podstawą do dalszych zmian, których inaczej nie da się przeprowadzić ani nawet zaplanować.

 

– Od wielu lat obserwujesz informatyzację Polski. Na państwowych uczelniach, w instytucjach finansowych, dużych i małych przedsiębiorstwach. Teraz masz porównanie z rozwiązaniami wprowadzanymi w Wielkiej Brytanii. Które z nich podoba ci się najbardziej?

– Najciekawszym systemem, jeśli chodzi o Londyn, dotykającym milionów ludzi dziennie, jest Oyster Card. To bardzo złożony system działający błyskawicznie w olbrzymiej skali. O ile dość łatwo wyobrazić sobie takie rozwiązanie na poziomie modelu, to wdrożenie go w takiej metropolii budzi podziw. Mało kto wie, że każda karta Oyster ma zatopiony mikroprocesor, podobny do tego na kartach bankowych. Ale w odróżnieniu od karty kredytowej, Oysterka wie, ile mamy środków na koncie. Dlatego czytniki w autobusach nie muszą mieć aktualnych informacji z głównej bazy danych, o tym kto może się nimi poruszać. Dodatkowo karta wykorzystuje większość swojej powierzchni do autoryzacji, bo oprócz chipa zatopiona jest w niej połączona z procesorem antena. Autoryzacja przebiega w sposób szyfrowany, więc mamy tu do czynienia również z odpowiednio użytą kryptografią. Sposób rozliczania się też jest interesujący. Wchodząc do metra system pobiera z naszego konta cztery funty zakładając, że taka może być maksymalna kwota, jaką wykorzystamy w czasie podróży. Wychodząc z metra i „odbijając” kartę, system zwraca nam niewykorzystane pieniądze. Można powiedzieć, że jest to najsprawniej działająca pod względem prędkości ściągania pieniędzy forma podatku. Dodatkowo system ma swoją część internetową, gdzie każdy może zarządzać środkami swojej karty lub zablokować ją w razie zgubienia czy kradzieży. To bardzo przemyślane rozwiązania. Jedynym minusem jest brak możliwości używania Oyster w pociągach niektórych firm, ale w Polsce z PKP też nikt nie może się porozumieć (śmiech). Mówiąc poważnie, prawdopodobnie chodzi o podział kosztów i zysków lub jakieś problemy administracyjne. Oby niedługo udało się to zmienić.

Ale zdecydowanie nie wszystko udaje się w Wielkiej Brytanii. Ostatnim przykładem jest fiasko uruchomienia terminalu piątego na lotnisku Heathrow, który przecież też zarządzany jest przez system informatyczny. Ewidentnie zabrakło tu testów obciążeniowych. To podobnie, jak z projektowaniem serwisu internetowego. Może on znakomicie działać, kiedy przegląda go jedna osoba, a zupełnie przestać, kiedy udostępnimy go kilkudziesięciu tysiącom osób dziennie. Terminal piąty też świetnie wyglądał, gdy oglądała go królowa Elżbieta, a dookoła było prawie pusto. Po wpuszczeniu podróżnych wszystko się zatkało. Innym średnio działającym systemem jest obsługa tutejszych transakcji bankowych. Działa to zbyt wolno, mamy przykłady, chociażby w Polsce, gdzie przelewy przechodzą szybciej.

 

– W Polskiej sferze publicznej nie mamy przykładów dużych wdrożeń informatycznych, które zakończyłyby się takim sukcesem jak londyńskie Oyster Card lub Congestion Charge. Próbowałeś zmienić jeden z elementów działania Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Pomimo odniesionego sukcesu w sądzie, nadal jest po staremu.

– Z ZUS chodziło o udostępnienie specyfikacji protokołu, przy pomocy którego oficjalny program „Płatnik” stworzony przez Prokom, rozlicza się z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. „Płatnik” działa tylko z płatnym systemem Microsoft Windows, dyskryminując użytkowników systemów alternatywnych, również tych darmowych. Takie rozwiązanie wymusza na właścicielach firm kupowanie rozwiązań jedynego słusznego producenta. Wspólnie z grupą programistów udało nam się napisać program „Janosik”, który poprawnie rozliczał się z ZUS-em. Jednak bez oficjalnej zgody Zakładu, używanie „Janosika” byłoby nielegalne. Moim zdaniem, co potwierdzili biegli i sędziowie, zablokowany został dostęp do informacji publicznej, którą jest ów protokół przesyłania danych. Pomimo wyroku, który stanowi ciekawy precedens dla moich następców, nadal nie ma wyboru programu do rozliczeń. Dlaczego tak jest? W Wielkiej Brytanii po takiej aferze, jak ta z ZUS-em, przeprowadzono by właśnie audyt obecnego systemu. Ale postanowiono sprawę przeczekać, bo poza wąską grupą specjalistów nie było odzewu społecznego. W Wielkiej Brytanii nie wprowadza się rozwiązań kosztem zwykłych ludzi, a ewentualne błędy prowadzą do dymisji osób odpowiedzialnych, dokładnie tak, jak na Heathrow, gdzie po sprawie terminalu piątego pracę straciło dwóch dyrektorów. Tu rządzący zdają sobie sprawę, że obywatele umieją zaprotestować. W Polsce mało kto się z tym liczy. Dochodzimy tu do podstawowej przyczyny, dla której tylu Polaków zdecydowało się na wyjazd, chociaż może wielu z nich nie było tego świadomych. Na Wyspach państwo nie przeszkadza obywatelowi, ale stara się z nim współpracować lub chociaż rozmawiać. W Polsce wciąż tego brakuje. W wielu punktach jesteśmy też wciąż zbyt słabi na poziomie organizacji. Na przykład na Politechnice Wrocławskiej studenci zapisują się co semestr na wybrane kursy. To, co się tam wtedy dzieje, to istna tragedia organizacyjna. Wydawałoby się, że na uczelni która dysponuje szeregiem specjalistów od zarządzania i informatyki, taki system nie powinien być problemem. Trzeba pamiętać, że dla informatyki nie istnieje problem skali, ponieważ dobry system potrafi poradzić sobie z problemem zarówno dziesięciu jak i miliona operacji. Skoro tak, to problem jest gdzie indziej, może w naszej mentalności?

 
author-avatar

Przeczytaj również

Polscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyWielka Brytania uruchomi program odstraszania nuklearnegoWielka Brytania uruchomi program odstraszania nuklearnego
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj