Praca i finanse
Sensacja na rynku pracy w UK. Brytyjczycy nie sprawdzą CV, zatrudnią na podstawie testów
„Nie będziemy brać pod uwagę stopni naukowych oraz ocen uzyskanych na egzaminach szkolnych przez kandydatów do pracy” – ogłosił zarząd Ernst & Young, jednego z największych międzynarodowych koncernów świadczących usługi doradcze i audytorskie, z główną siedzibą w Londynie. O zmianie donoszą wszystkie brytyjskie media, sugerując, że może ona oznaczać rewolucję na rynku pracy w UK, gdzie standardem wciąż jest ocena kandydata na podstawie jego CV.
Czytaj również: Praca w UK tylko z płynnym angielskim! Nowa ustawa imigracyjna
Decyzja dotyczy prowadzonych przez EY programów rekrutacyjnych dla absolwentów szkół średnich i wyższych. O zmianie zadecydowano po tym, jak w niezależnym badaniu system rekrutacji pracowników opracowany przez giganta uzyskał bardzo wysokie oceny.
„Nasze testy sprawdzają zarówno wiedzę teoretyczną jak i umiejętności praktyczne. Okazuje się, że tak uzyskana ocena potencjału pracownika jest znacznie bardziej wiarygodna i miarodajna, niż ta konstruowana na podstawie jego życiorysu zawodowego i świadectw szkolnych” – mówi Maggie Stilwell, specjalistka ds. rekrutacji w EY.
Zobacz: Ile wart jest polski magister w UK? “Ci, którzy wyjechali, nic nie zyskali”
„Takie podejście do kandydatów otworzy drogę do kariery wszystkim uzdolnionym osobom bez względu na pochodzenie i wykształcenie” – tłumaczy Stilwell. „Da też znacznie większy dostęp do zawodu osobom autentycznie zainteresowanym branżą” – dodaje.
Głośna zmiana w systemie rekrutacji jednego z największych koncernów doradczych na świecie budzi spore kontrowersje. Z jednej strony bowiem jest ułatwieniem dla tych, którym na egzaminach uczelnianych powinęła się noga, z drugiej jednak – wskazuje wyraźnie na słaby punkt brytyjskiego systemu edukacji.
Sprawdź: Życie w UK bez imigrantów – eksperyment. Ten film powinien zobaczyć każdy!
„Dyrektorzy prywatnych placówek mogą nie pogodzić się z tym, że ich wewnętrzny egzamin, który w ich mniemaniu otwiera absolwentom wszystkie drzwi do kariery, nie tylko nie jest ważnym czynnikiem oceny kandydata, ale wręcz w ogóle nie będzie brany pod uwagę podczas rekrutacji do pracy” – komentują brytyjskie media.
Co o zmianie w EY myślą sami pracownicy sektora edukacji?
Sekretarz generalny brytyjskiego zrzeszenia dyrektorów szkół krótko komentuje rewolucję rekrutacyjną. „Kwalifikacje pozyskane w toku nauczania zawsze będą ważne dla rekruterów, ale ostatnio coraz więcej pracodawców chce upewnić się, że zatrudniany przez nich kandydat faktycznie posiada cechy i umiejętności potrzebne do wykonywania danego zawodu” – mówi Malcolm Trobe. „Całkowicie popieramy systemy rekrutacyjne, które umożliwiają ludziom wejście na ścieżkę kariery niezależnie od pochodzenia czy statusu majątkowego” – dodaje.
Czytaj również: „Tam, gdzie da się żyć”. Dokument o Polakach żyjących na Wyspach wstrząsnął mediami
W podobnym tonie wypowiada się rzecznik zrzeszenia uczelni wyższych. „Zbyt długo pochodzenie i zaplecze finansowe wpływały na prawdopodobieństwo otrzymania pracy w tak atrakcyjnej branży jak finanse, usługi doradcze czy księgowość. Gorąco popieramy wszelkie praktyki, które sprawią, że potencjalni pracownicy będą traktowani uczciwie” – mówi.
Przypomnijmy, że to nie pierwszy przypadek, kiedy brytyjskie korporacje decydują się na radykalną zmianę podejścia do rekrutacji pracowników. W ubiegłym roku jedna z wiodących firm prawniczych na Wyspach ogłosiła, że poszukując nowych osób do pracy będzie to robiła „na ślepo”. Metoda „CV-blind” (ang. „niewidzenia życiorysów”) polega się na tym, że osoby prowadzące rozmowę rekrutacyjną nie otrzymują żadnych danych dotyczących kandydata, z którym mają rozmawiać – nie wiedzą, jakie szkoły ukończył, ani jakie wyniki uzyskał na egzaminach końcowych. Takie podejście ma zapobiec dyskryminowaniu osób z biedniejszej warstwy społecznej oraz faworyzowaniu absolwentów renomowanych uczelni, takich jak Oxford czy Cambridge.
Zobacz też: „Jeśli Polak bez kasy, znajomości i języka kradnie Ci pracę – jesteś g***o warty”
Na tym jednak nie koniec. W maju tego roku inna korporacja, tak samo jak EY należąca do „Wielkiej Czwórki” – PricewaterhouseCoopers – ogłosiła, że podczas rekrutacji stażystów nie będzie brać pod uwagę ich wyników z A-levels.
„Liczymy, że ten krok pozwoli nam na dostosowanie się do potrzeb nowoczesnego rynku pracy” – podsumowuje Maggie Stilwell z EY.
pum