Życie w UK
Cameron nie wie, czego chcą wyborcy? „Otacza go ryzykowne towarzystwo” – grzmi opozycja
David Cameron znalazł się w ogniu krytyki po tym jak ogłosił, że Torysi będą dzielić ławy z jednymi z najbardziej kontrowersyjnych ugrupowań w Parlamencie Europejskim.
Premier zapowiedział, że Torysi dołączą do frakcji ECR – Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, której członkami są już politycy fińskiej partii Prawdziwych Finów oraz duńskiej Partii Ludowej – ugrupowań znanych ze swojego anty-imigracyjnego nastawienia. Rzecznik Partii Ludowej zasłynął na przykład stwierdzeniem, że tradycyjne muzułmańskie nakrycie głowy – kefija, to symbol tak samo faszystowski, jak swastyka.
Wybór parlamentarnej frakcji krytykują między innymi Laburzyści. Ich zdaniem sojusz z politykami, którzy w poprzedniej kadencji siedzieli ramię w ramię z reprezentantami UKIP to posunięcie co najmniej niefortunne.
„David Cameron powinien publicznie uzasadnić, czym kierował się przy dokonywaniu wyboru. […] W roku 2009 nie chciał formować żadnych sojuszy, a teraz jego parlamentarzyści bratają się członkami ugrupowań znajdujących się na marginesie tego, co w polityce europejskiej akceptowalne” – skomentował wybór Camerona minister ds. europejskich gabinetu cieni – Gareth Thomas.
Wydaje się, że premier Cameron nie do końca jest pewien, czego oczekują od niego wyborcy. Z jednej strony wie, że przed przyszłymi wyborami musi powalczyć o głosy tych, którzy aktualnie popierają UKIP. Z drugiej strony, jeszcze jakiś czas temu zapewniał o swoim poparciu dla imigrantów i walce o ich interesy. Dobór sojuszników w Parlamencie Europejskim pokazuje jednak, że bardziej zależy mu na eurosceptycznym elektoracie.