Życie w UK

Rok dołowania Browna

Dokładnie w rok po objęciu przez Gordona Browna urzędu premiera notowania Partii Pracy lecą na łeb na szyję, konserwatyści święcą szczyty popularności, a liberalni demokraci depczą laburzystom po piętach.

Rok dołowania Browna

Kres narkotykowego raju? >>

Powiedzcie wreszcie prawdę o Islamie! >>

Gdy z końcem czerwca 2007 Brown został szefem rządu jego ugrupowanie cieszyło się 39-procentowym poparciem, a główny rywal – Partia Konserwatywna miała je o cztery punkty procentowe mniej. Odstęp niewielki, ale rządzący byli górą. Dziś z końcem czerwca 2008 torysi mają 45 procent poparcia – wygrali w wyborach lokalnych, wyborach burmistrza Londynu, jak i we wszystkich ostatnich wyborach uzupełniających. Partia Pracy ma rekordowo niskie poparcie: 25 procent, a Partia Liberalnych Demokratów – która jeszcze nigdy nie miała w tym kraju władzy – ma go aż 20 procent. Dane te pochodzą z sondażu zleconego przez dziennik „The Guardian” instytutowi ICM. Pokazują, że od czasu gdy w 1984 roku ICM zaczął badać poparcie społeczne dla poszczególnych ugrupowań, Partia Pracy jeszcze nigdy nie stała tak nisko.

Odbije się od dna


Gdy w 1997 roku laburzyści obejmowali władzę, by cieszyć się nią przez kolejne trzy kadencje, ich popularność wzrastała. Dziś role się odwróciły i – jak pokazują sondaże – kolejne wybory (muszą się one odbyć najpóźniej w maju 2010) zwyciężą zapewne konserwatyści. Wyborcy są rozczarowani nie tylko laburzystami, ale także premierem. 74 procent ankietowanych uważa, że zamiana Tony’ego Blaira na Gordona Browna była zmianą na gorsze. Tylko 24 procent uważa, że to z Brownem Partia Pracy ma szanse na zwycięstwo w kolejnych wyborach. Jak jednak powiedział w rozmowie z PAP profesor komunikacji Steven Barnett z londyńskiego University of Westminster, Brown mimo niskich notowań wciąż może odbić się od dna. „W okresie niepewnej koniunktury gospodarczej, takim jak obecnie, wyborcy rozglądają się za kimś doświadczonym i posiadającym autorytet. Jest realnie możliwe, iż za dwa lata, jeśli do tego czasu nie zrobi błędu, Brown będzie postrzegany jako polityk bezpieczniejszy niż ktoś młodszy, ale nieprzetestowany przez kryzys” – wyjaśnia Barnett. Dodał, że kiepskie notowania obecnego premiera nie muszą odzwierciedlać jego mało popularnych decyzji czy barku zdecydowanych reakcji. Mają być one raczej wyrazem ogólnego braku poczucia stabilności wobec gospodarki w stanie kryzysu.

Lokalnie najgorzej od 40 lat


Brown upadał nisko, ale nie stało się to od razu. Od objęcia urzędu, aż do jesieni zeszłego roku trwał jego „miesiąc miodowy” z mediami i wyborcami. Notowania Partii Pracy skoczyły nawet o kilka punktów procentowych. Dobra passa odwróciła się jednak w pierwszych dniach października. Brown ogłosił wówczas, że wbrew oczekiwaniom nie rozpisze wcześniejszych wyborów. Stracił na tym przede wszystkim on sam, bo jego popularność była wówczas u szczytu i był to najlepszy moment, by ją skapitalizować. Tak się nie stało. Następnie rozpętał się kryzys wokół banku Northern Rock. Potem zginęły dyski z danymi 25 milionów osób, którym przysługuje zasiłek child benefit. Później był skandal z darowiznami dla jego partii. W marcu tego roku Alistair Darling ogłosił budżet i laburzyści znów polecieli w dół w sondażach. Potem Brown uparł się, by znieść najniższy 10-procentowy próg podatkowy. Wyborcy ukarali więc jego partię w wyborach lokalnych: najgorszy wynik laburzystów od 40 lat. Dołowanie Partii Pracy przekładało się oczywiście na wzrost notowań konserwatystów. Ich świecącą gwiazdą jest teraz nie tylko przywódca David Cameron, ale także nowy burmistrz Londynu Boris Johnson.

Boris kontra Cameron


Johnson, któremu początkowo mało kto dawał szanse na pokonanie Kena Livingstone’a (włączając dużą część jego kolegów z partii) sprawuje dziś najważniejsze stanowisko w stolicy – którego od jego ustanowienia w 2000 roku nie obejmował jeszcze żaden konserwatysta. Tym samym nie tylko udało mu się odciąć od swojego wcześniejszego wizerunku błazna, ale przede wszystkim wspiąć bardzo wysoko w wewnątrzpartyjnych rankingach. Jak twierdzi Andrew Gimson – autor jego biografii („Boris: The Rise of Boris Johnson”) jeśli obecna kadencja burmistrzowska okaże się sukcesem, Johnson może stać się na tyle popularny, by zaczęto wysuwać jego kandydaturę na premiera. Wówczas, prognozuje Gimson, przez kolejne lata będziemy się przyglądać rywalizacji pomiędzy Cameronem i Borisem, tak jak przez ostatnie obserwowaliśmy ją pomiędzy Blairem i Brownem. O ile więc, bazując na obecnych sondażach, konserwatyści mogą z dużym prawdopodobieństwem wygrać następne wybory, o tyle już dużo trudniej jest przewidzieć, kto zastąpi Browna. Na jego miejscu chętnie zasiedliby nie tylko torysi, ale także koledzy z partii.

Magda Qandil
[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kobieta zginęła potrącona przez własny samochódKobieta zginęła potrącona przez własny samochódUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UK
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj