Ricky Martin: Przyznaję, jestem

 

 

 

Nic tak nie cieszy bliźniego twego, jak doczepianie ci łatek, drogi czytelniku. A krytyka smakuje przecież najlepiej, jeśli godzi w celebrytów. W dobie wszechobecnego i szybkiego Internetu, każdy może w zaciszu własnej, chroniącej przed zepsutym światem nory, stać się genialnym ekspertem w każdej dziedzinie. Sędzią, wyrocznią, mistrzem, nawet i bogiem. Nie dziwi, więc potop uszczypliwych komentarzy, które w każdej minucie zalewają miliony sieciowych for i lawina wielojęzycznych trolli podjudzających do pisemnych pyskówek. Ale nie martw się, nie jesteś sam. W ocenianiu gwiazd wtórują ci od lat wszelkie dostępne media.

W roku 1998 czasach, kiedy termin „metroseksualny” jeszcze raczkował (chociaż użyty został po raz pierwszy w 1994 roku przez ówczesnego felietonistę „The Independent”, Marka Simsona, przyjął się dopiero po roku 2002) serca milionów, głównie kobiet na całym świecie podbił piosenką „Livin\’ la Vida Loca” pewien portorykański aktor i wokalista. Mimo że od wczesnych lat 90. ubiegłego stulecia rynek muzyczny podbijali wystylizowani i gładcy mężczyźni zrzeszeni w „bojsbendach” to śpiewający Ricky Martin szybko stał się obiektem dociekań odnośnie jego prawdziwych preferencji seksualnych. W końcu na ten przykład Backstreet Boysów było pięciu, a on sam jeden, no to musi być z nim coś nie tak. Skoro nie dane mu było wtedy zostać „metroseksualnym mężczyzną” znaczy się, że najwyraźniej ciągnie go do chłopców. Od tego czasu spekulantom zajęło aż 12 lat dociekanie do prawdy z większym lub mniejszym entuzjazmem. Trochę głośniej zrobiło się w 2008 roku, kiedy to latem przyszły na świat dzieci Martina, bliźniaki urodzone przez matkę zastępczą – Valentino i Matteo. Dziś, do końca nie wiadomo, co skłoniło do „wyjścia z ukrycia” niekomentującego przez te wszystkie lata sprzecznych doniesień piosenkarza. Mówi się, że Ricky od jakiegoś czasu jest szantażowany, a światło dzienne ujrzeć ma kompromitująca Latynosa porno-taśma. Ale mniejsza już o przyczyny. Teraz wszyscy wiedzą, że gwiazdor, którego sceniczny sukces umożliwił wypłynięcie takich sław, jak Enrique Iglesias, Jennifer Lopez, czy Shakira jest homoseksualistą. Niespodziewane wyznanie Martina natychmiast podcięło skrzydełka jątrzycielom, którzy dla niepoznaki, że niby tacy hardzi odpowiedzieli chórem: „Też mi nowina. Wiedzieliśmy od zawsze”. Ale tak się właśnie „zgina dziób pingwina”, jak to mówią. Szkoda tylko tych biednych fanek, które o boskim Ricky’m teraz naprawdę mogą sobie jedynie pomarzyć…