Styl życia

Przybliżamy Londyn

Pokazujemy miejsca, do których w Londynie warto pójść w wolny weekend. W tym tygodniu zapraszamy na Camden Town – miejsce, które większość ubóstwia, niektórzy go nie znoszą, ale znają je wszyscy. Czego tam szukają?

Przybliżamy Londyn

Camden Town to siedlisko zarówno wszelkiego rodzaju freaków, dziwolągów, jak i turystów, przez zwyczajnych londyńczyków uważane jest za centrum alternatywnego stylu życia i ubioru. To także najważniejsze miejsce na muzycznej mapie Londynu pod względem muzyki metalowej, rockowej i punkowej. – Kluby muzyczne w Camden to idealne miejsce na debiut dla początkujących zespołów – opowiada Piotrek, gitarzysta z polskiego zespołu the Pakt, który wystąpi w najbliższą środę w klubie Tommy Flynns. Aby w Camden zaistnieć, trzeba wysłać swoje demo i informację o zespole. Jeśli spodoba się organizatorom, drzwi do sukcesu stoją otworem. Na Camden gra się bowiem w towarzystwie światowych sław. – Przyjeżdżam tu z Polski co najmniej dwa razy do roku – opowiada Wojtek Maciejewski, gitarzysta punkowego zespołu Sedes. – Na koncerty, ale nie tylko. Przede wszystkim zaopatruję się w ciuchy i płyty, których w Polsce nie można dostać. To szczególne miejsce. Gdy przyjechałem tu po raz pierwszy, czułem się jak ryba w wodzie – wspomina. Przyznaje, że Camden się zmienia.

Niech żyje anarchia!

W latach 70., które w Wielkiej Brytanii były okresem bezrobocia, biedy i braku możliwości, wielu młodych ludzi wściekłych na rząd odnajdywało się w kulturze punk. I to w tamtym okresie Camden Town wyrosło na jej światowy ośrodek.

Wówczas punkowe zespoły organizowały swoje próby w pustych halach fabrycznych, niektórzy także w nich mieszkali. Inni na straganach Camden Town sprzedawali alternatywne koszulki swojego autorstwa z nadrukami oddającymi hołd muzycznym idolom, zwłaszcza The Clash, manifestującymi ich stosunek do życia i współczesności. „Vive L’Anarchie!” – krzyczały napisy na koszulkach. Dziś sercem dzielnicy jest Camden Market – zatłoczony bazar z „alternatywnymi” ciuchami, na który walą tłumy turystów. Leniwi zamawiają koszulki w Internecie. Z kolei irokezy, glany i ogólnie punkowy wygląd to bardziej dziś na Camden moda niż manifestacja buntu wobec państwa i systemu. Za kolorowym tłumkiem punków czy gotów podążają turyści, którzy chcą pstryknąć zdjęcie i odhaczyć Camden Town na swojej liście miejsc, do których „trzeba się w Londynie wybrać”. Dlatego też niejeden z lokalnych „alternatywnych” zażąda co najmniej funta za pozowanie do zdjęcia. Za kolejnego funta zrobi zeza, wywali język, czy też pokaże środkowy palec. Podobnie pracownicy salonów tatuażu i piercingu. Jeśli nie mają klientów, pozują turystom. Najpopularniejsi – zwłaszcza wśród przyjezdnych z Japonii – są oczywiście ci najbardziej wytatuowani i okolczykowani.

 

Gotycki gorset

Tutuaże i kolczyki to nie wszystko. Niektórzy posuwają się jeszcze dalej. – Dziewczyny związane z subkulturą gotycką często poddają się operacji usunięcia dwóch, a nawet trzech żeber – opowiada Aneta, która spędziła w Anglii kilka lat, pracując i imprezując na Camden. – Wygląda to okropnie. Wszystko po to, by wyszczuplić się w talii i jeszcze po takiej operacji wbić się w gotycki gorset – dodaje. Ośrodkiem fanów gotyku na Camden jest pub The Devonshire Arm’s. – Kiedyś lokalną atrakcją był tam facet, który poddał się operacji przyprawienia biustu. Ubierał się jak mężczyzna, oczy i włosy malował jak got, do tego silikonowe piersi – śmieje się Aneta. Jest jednak zdania, że Camden powoli traci swój dawny styl.
– Teraz tam niebezpieczniej, coraz więcej dzieciaków handluje narkotykami. Już nie jestem tam takim stałym bywalcem jak kiedyś – kwituje.

Dla szanujących się punków

O tym, że Camden traci swój alternatywny charakter, najlepiej świadczą wyrastające tam KFC, McDonald’s, Woolworths, Virgin Megastore – dla szanujących się punków i innych buntowników symbole mainstreamu i kapitalizmu.

Londyńczyków to wcale nie zraża, przychodzą tu z innych powodów. Tutejsze puby i kluby uchodzą za świetne i niedrogie miejsca do imprezowania, co w Londynie rzadko chodzi w parze. Przychodząc tu, można spotkać Amy Winehouse, która ponoć wpada do pubu Hawley Arms. Wielu londyńczyków buszuje po sklepach i na rynku, bo sprzedawane tam ciuchy, buty czy ozdoby są po prostu modne. Można też dostać orientalne zasłony, poduszki, skrzynie czy nawet meble i antyki. Jest okazja, aby spróbować przy Camden Lock i na Stables Market dań kuchni z całego świata. Ci, którzy nie chcą przepłacać, przychodzą na Stables pod koniec dnia, gdy sprzedawcy oferują te same dania za funta czy dwa. Później udają się na deser w naleśnikarni, albo fajkę wodną w marokańskiej knajpce. Mieszkańcy Camden Town lubią je takim, jakie jest i na wszelkie plany modernizacji reagują negatywnie. Nie chcą, by doszczętnie straciło ono swój alternatywny charakter i upodobniło się do innych londyńskich dzielnic. Póki więc jeszcze Camden Town zachowuje resztki swej wyjątkowej atmosfery, warto tam zaglądać.

Magda Qandil
[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Do 2040 r. poważnie zachoruje tu 3,7 mln pracownikówDo 2040 r. poważnie zachoruje tu 3,7 mln pracownikówKlienci Booking.com padli ofiarą oszustów. Stracili mnóstwo pieniędzyKlienci Booking.com padli ofiarą oszustów. Stracili mnóstwo pieniędzyMorderca Polaka twierdzi, że „nie był sobą”, gdy odbierał życieMorderca Polaka twierdzi, że „nie był sobą”, gdy odbierał życieKobieta przywiozła martwego mężczyznę do banku po pożyczkęKobieta przywiozła martwego mężczyznę do banku po pożyczkęKaucje za plastikowe butelki mogą wzrosnąć do 50 eurocentówKaucje za plastikowe butelki mogą wzrosnąć do 50 eurocentówAresztowania w związku z morderstwem Polaka w SzwecjiAresztowania w związku z morderstwem Polaka w Szwecji
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj