Życie w UK

Przemierza świat z żywiecką czapką

Czy z pomagania innym można zrobić swoją życiową pasję? 60-letni Stanisław Motyka ze Slough zjeździł cały glob i zebrał tysiące funtów na rzecz akcji charytatywnych. Ale wciąż nie ma dosyć. Właśnie szykuje się do rajdu rowerowego po Indiach.

Przemierza świat z żywiecką czapką

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

Raj dla miłośników natury >>

Bakcyla „pomagania” Stanisław Motyka, emerytowany nauczyciel sztuki, złapał w Wielkiej Brytanii. – Tu działalność charytatywna jest w modzie – śmieje się. Na Wyspy przyjechał całe 38 lat temu, w 1972 roku.

Pamiętny skok
W Polsce była wtedy zatwardziała komuna, czas szarzyzny i niedoborów, pustek na sklepowych półkach i w lodówkach, prześladowania opozycji, politycznego marazmu. Nic dziwnego, że kiedy 22-letni wówczas nauczyciel sztuki spod Żywca dostał od jednego z księży propozycję wyjazdu za granicę, nie wahał się ani chwili. Na Wyspach znalazł swój drugi dom. Od początku uczył sztuk plastycznych, głównie rzeźby. Pracował m.in. w Fawley Court w pobliżu Henley-on-Thames, liceum Magna Carta w Surrey oraz na uniwersytecie St. Mary. Aż w końcu los rzucił go do gimnazjum w Burnham, pod Slough. I to tam po raz pierwszy zetknął się ze zorganizowaną działalnością na rzecz innych. To było 14 lat temu. – Byłem wychowawcą jednej z klas, kiedy dostaliśmy list od fundacji Mind, która prosiła o zaangażowanie w ich akcję. Mieliśmy skoczyć ze spadochronu – wspomina. Na ten cel zebrali osiem tysięcy funtów. Zostały przeznaczone na leczenie osób z chorobami umysłowymi. Smak tamtej adrenaliny pamięta do dziś. – Mówi się, że najbardziej pamiętny jest drugi skok ze spadochronu, ale dla mnie ważny jest ten pierwszy – śmieje się. Wprawdzie za narażanie uczniów dostało mu się od dyrektora szkoły i rodziców, ale nie żałuje. – Było warto – mówi zdecydowanie. I tak wszystko się zaczęło.

Wychowanek papieża
Po słynnym skoku spadochronem, który o mało źle się dla niego nie skończył (- Skręciłem kostkę – wspomina żywiecki filantrop), Stanisław wziął się poważnie za zbieranie pieniędzy. Co roku wyznaczał sobie jakiś cel. Było mu o tyle łatwiej, że w Wielkiej Brytanii działalność charytatywna to część szkolnego programu nauczania. Razem ze swoimi uczniami spróbowali kiedyś pobić rekord Guinnessa w ilości zebranych odcisków dłoni. Każda kopia, za którą uczestnik płacił 20 pensów, była wycinana i układana na powierzchni ziemi. – Udało nam się wyłożyć nimi całe boisko. Byliśmy przekonani, że wygraną mamy w kieszeni. Ale okazało się, że kilka dni wcześniej Niemcy zrobili 100 tys. takich odcisków. Zebraliśmy kilka tys. funtów, ale pierwsze miejsce sprzątnięto nam sprzed nosa – narzeka.
Stanisław Motyka to typowy góral. Urodził się i wychował w tradycyjnej góralskiej rodzinie w Milówce, niedaleko Żywca. Od dzieciństwa był blisko Kościoła. Cała Żwiecczyzna jest bardzo tradycyjna. Sąsiadem rodziny Motyków był ks. Stanisław Dziwisz, a sakramentu bierzmowania udzielił chłopakowi sam Karol Wojtyła. Nic dziwnego, że papież Jan Paweł II jest dla Stanisława niekończącym się źródłem inspiracji. To dzięki niemu zaczął pomagać innym. Swoje wyprawy charytatywne dobierał też według specjalnego, papieskiego klucza. – Do Kambodży w 2003 roku pojechałem dlatego, że Jan Paweł II nigdy tam nie dotarł – śmieje się góral. To dlatego też na koszulce z tamtej wyprawy znalazło się zaprojektowane przez niego logo: kolorowa 25-tka z papieżem w tle. – Na cześć 25-lecia pontyfikatu – dorzuca. Zresztą, symbol papieża-Polaka zdaje się być tradycją w jego międzynarodowych wyprawach. – Gdziekolwiek na świecie nie jestem, każdy zna Jana Pawła II i mówi o nim z szacunkiem. To otwiera drzwi do serc ludzi – opowiada Stanisław wzruszony.

Natura ryzykanta
Jego pierwsza poważna podróż charytatywna to była właśnie Kambodża, siedem lat temu. Razem z 60-osobową grupą pojechał tam zbierać fundusze na rzecz fundacji Macmillan Cancer Relief. Rowerami pokonali 638 kilometrów. Wspomina to jako wyprawę przez mękę (było bardzo wilgotno i duszno), ale też wielką inspirację. – Do dziś pamiętam osiemdziesięcioletniego dziadka, który jechał w imieniu swojej zmarłej na raka żony. Miał specjalne siodełko, zawsze zostawał w tyle. Ale udało mu się. Zresztą wszyscy byliśmy z siebie dumni – podkreśla. Zebrali wtedy ćwierć miliona funtów. Przy okazji Stanisław mógł zwiedzić perełkę architektury: Angkor Wat, największą buddyjską świątynię.
Potem była Afryka. Na Kilimandżaro zapalczywy góral wspinał się, żeby pomóc fundacji Whizz-Kids, która zbierała na nowoczesne wózki dla niepełnosprawnych dzieci. – Wiedziałem, że pomagam realizować ich marzenia. Taki wózek daje dzieciakom wolność – mówi Stanisław. Jeszcze później na mapie osiągnięć pojawiła się RPA. To było dopiero wyzwanie. Tzw. Cape Challenge, czyli wędrówka, kajak i rower. Niesamowite obciążenie organizmu. Po wspinaczce i spływie rzekami, na rowerach dotarli do Przylądka Dobrej Nadziei. Nie obyło się bez przygód. – Podczas jednego z postojów autokaru, który wiózł nas na nocleg, do wnętrza dostał się ogromny, oszalały pawian. Kły miał długie jak palce. Przeszukiwał torby jak profesjonalny złodziej otwierając i zamykając zatrzaski – wspomina Stanisław, pokazując zdjęcia wielkiej małpy. Mieli szczęście. Pawian zaspokoił się torbą owoców, którą wyrwał jednej z uczestniczek i uciekł. – Podobno inną grupę zdrowo poharatał – wspomina góral. Rodzina podobno czasem narzeka, że ryzykuje swoje życie i zdrowie. – Ale ja mam taką naturę – mówi dziarsko 60-latek. Po tym wyzwaniu wcale nie zwolnił tempa. Naukę w szkole łączył z podróżowaniem i zbieraniem pieniędzy. Powoli tracę rachubę w ilości wypraw, w których uczestniczył. Na zdjęciach migają szczyty w Andach, Peru, Chiny, Meksyk… Na wszystkich uśmiechnięty Stanisław z nieodłącznym góralskim kapeluszem na głowie. To jego talizman.

Na przekór kryzysowi
Trudno zliczyć ile kilometrów przewędrował i przejechał nauczyciel sztuki podczas swoich charytatywnych wojaży po świecie. Na pewno zaliczył już wszystkie kontynenty, oprócz biegunów polarnych, o których skrycie marzy. – Ale żona mi nie pozwala – mówi z iskrą w oczach. Ma dwójkę dorosłych dzieci. Ewa mieszka w Kanadzie i jest lekarzem onkologiem. Piotr kończy liceum i zapowiada się, że pójdzie w artystyczne ślady ojca. Energii Stanisławowi mógłby pozazdrościć niejeden dwudziestolatek. 
Teraz postanowił zdobyć miejsce, które znów kojarzy mu się z ukochanym papieżem. Indie. Ojczyzna Matki Teresy z Kalkuty. Zresztą, jego córka robiła też staż lekarski w jednym z kalkuckich szpitali. To będzie drugi raz, kiedy zbiera pieniądze na British Heart Foundation. Dlaczego właśnie ta fundacja? – Moj 52-letni brat i ojciec zmarli na serce. To pierwszy taki osobisty powód – przyznaje. Szykuje się więc na ciężką, 500-kilometrową przeprawę przez indyjską ziemię. Tym razem postawił sobie najwyższy charytatywny cel ze wszystkich, tak na przekór kryzysowi. Do listopada, kiedy zaczyna się wyprawa, zamierza zebrać 10 tys. funtów, które zasilą konto fundacji. Liczy na pomoc ludzi dobrej woli. – Wielu moich wcześniejszych sponsorów wycofało się ze względu na credit crunch. Ale nawet drobne datki się liczą – przekonuje. Stanisław ma dwie pamiątki, które zamierza wylicytować na rzecz wyprawy. To koszulka z podpisem Jerzego Dudka, kiedy jeszcze grał w Liverpoolu oraz fotografia zespołu „Liverpool Champions of Europe”, tuż po pamiętnym zwycięstwie w Pucharze Europy w 2005 roku. – To będzie moja ostatnia wyprawa rowerowa. Już nie te lata, nie te nogi – mówi ze smutkiem. Ale nie zamierza przestać pomagać innym. Najwyżej, jak mówi, przerzuci się na chodzenie po górach. Jest prawdziwym góralem, więc nie powinno być mu trudno tego dokonać.

Aleksandra Kaniewska

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

Raj dla miłośników natury >>

author-avatar

Przeczytaj również

Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kobieta zginęła potrącona przez własny samochódKobieta zginęła potrącona przez własny samochódUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UK
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj