Życie w UK
Projekt ochronny kosztował miliony funtów. Wciąż nie działa
Brytyjski program rządowy „e-borders”, którego celem jest identyfikowanie osób podejrzanych o terroryzm podczas kontroli granicznej wciąż nie działa tak, jak powinien. Z najnowszego raportu inspektora granic i imigracji Johna Vine’a wynika, że jego wdrożenie tylko minimalnie poprawiło bezpieczeństwo i nieznacznie zwiększyło liczbę zatrzymywanych terrorystów.
Stworzenie i wdrożenie projektu „e-borders” pochłonęło 10 lat pracy specjalistów i kosztowało ponad 500 mln funtów (ponad 2,5 mld złotych). Według jego pomysłodawców, wprowadzenie go miało umożliwiać jak najwcześniejszą identyfikację osób, które mogłyby zagrażać bezpieczeństwu: podejrzanych o terroryzm, zbrodniarzy wojennych i tych, którzy wcześniej zostali deportowani.
Kontrola dokonana kilka lat po wprowadzeniu „e-borders” wykazała jednak, że program wcale nie funkcjonuje tak, jak powinien: ma niewielki wpływ na liczbę zatrzymywanych podejrzanych, nie działa część jego systemów monitorujących, a uczestniczących w nim linii lotniczych jest stanowczo zbyt mało.
Zdaniem inspektora Vine’a taka sytuacja jest niedopuszczalna. „W ciągu dekady program nieustannie się rozwija, zatrzymaliśmy dzięki niemu tysiące osób, ale to wciąż tylko część tego, co zakładaliśmy” – wyjaśnia.