Styl życia
Powrót syna marnotrawnego
Wydawało się, że dni chwały Wayne Rooney`a na Old Trafford są już policzone. Nieudana przeprowadzka do Chelsea, zmagania się z kontuzją i konflikt z Davidem Moyesem.
Po przyjściu Robina Van Persiego „Wazza” stanął w cieniu swojego młodszego i skuteczniejszego kolegi, a nowy sezon w Premier League zaczął kiepsko. Gol i dwie asysty w trzech meczach dla 84-krotnego reprezentanta Anglii to kiepski wynik. I kiedy coraz więcej osób stawiało kreskę przy nazwisku Rooney w meczu Manchesteru United z Bayerem Leverkusen, pojawił się w premierowej kolejce Ligi Mistrzów w pierwszej jedenastce. Odmieniony – niezrezygnowany, ale pełen sportowej złości i jakby nieco szczuplejszy. Swoją wielką formę potwierdził strzeleniem dwóch goli w wygranym 4:2 meczu. Dzięki tym bramkom Rooney dołączył do piłkarzy, którzy strzelili przynajmniej 200 goli w barwach Czerwonych Diabłów. Zasłużenie stanął obok takich legend, jak Denis Law czy Bobby Charlton. To jeszcze nie koniec występu „Wazzy” w Teatrze Snów.