Życie w UK
Polak zatruł się tlenkiem węgla w swoim vanie. Znaleziono go przy drodze A40 niedaleko Oxfordu
fot. Google Maps
Polak, który był ścigany przez polską policję, zginął niedaleko Oxfordu po zatruciu się tlenkiem węgla w swoim vanie. Do tragedii doszło w zatoczce niedaleko drogi A40 w Forest Hill. Początkowo brytyjskie służby błędnie zidentyfikowały Polaka.
Przypadkowy mężczyzna sprzedający hamburgery w zatoczce w Forest Hill niedaleko Oxfordu zadzwonił po policję około godziny 13. Gdy oficerowie przybyli na miejsce, zobaczyli w zaparkowanym vanie mężczyznę, który leżał na przednich siedzeniach pojazdu w śpiworze, był blady i nieprzytomny.
Przeczytaj też: Polak włamał się do domu w Manchesterze i zaatakował kobietę grożąc jej nożem, podczas gdy w pokoju obok spało jej 3-letnie dziecko
Policjanci siłą otworzyli drzwi samochodu i wyczuli zapach paliwa, podczas gdy z radia dobiegała cicha muzyka. Okazało się, że generator energii umieszczony z tyłu pojazdu, który już nie działał w momencie przyjazdu policji, był włączony.
Początkowo śledczy zidentyfikowali mężczyznę jako 62-letniego Andrzeja M. na podstawie znalezionego przy nim dowodu tożsamości oraz danych osobowych właściciela vana wpisanego w karcie pojazdu.
Później – po rozmowie z żoną oraz synem Polaka – okazało się, że mężczyzna zmienił nazwisko i imię. Gdy policja prowadziła śledztwo znając już prawdziwe dane osobowe Polaka, okazało się, że był on objęty Europejskim Nakazem Aresztowania.
Koroner z Oxfordshire powiedział później w trakcie rozprawy sądowej, że nie ma wątpliwości, jaki był powód zmiany nazwiska przez Polaka. Detektyw, który także brał udział w rozprawie sądowej, stwierdził, że nakaz ten był związany z przestępstwem przeciwko mieniu.
W sądzie ujawniono całą historię mężczyzny, który zmienił tożsamość po rozstaniu z żoną w 2010 roku i przeprowadzce do Anglii.
Żona Polaka powiedziała na rozprawie, że była zaskoczona, gdy zmienił on swoje dane osobowe, jednak poinformował ją, że zrobił to legalnie. Z kolei syn mężczyzny zeznał, że nie wie, dlaczego jego ojciec „przeprowadził się do Milton Keynes i nie wie, dla kogo pracował”.
W sądzie okazało się również, że Polak najprawdopodobniej mieszkał w swoim vanie. Sekcja zwłok mężczyzny wykazała zadrapania na jego rękach, co może wskazywać na samookaleczenie, jednak koroner wykluczył samobójstwo.
– Nie ma żadnych dowodów na to, że chciał popełnić samobójstwo. Wygląda to raczej na sytuację, w której mężczyzna przespał noc w vanie, a generator zasilający ogrzewanie i inne sprzęty doprowadził do zatrucia tlenkiem węgla – powiedział koroner, a sędzia wydał werdykt, z którego wynika, że doszło do nieszczęśliwego wypadku.
Przeczytaj też: Polak dostał 15 200 funtów odszkodowania. Pracująca z nim kobieta nękała go i kazała „wracać do swojego kraju”