Życie w UK

Polak do bicia?

Jeśli ktoś z Waszych znajomych ma zamiar przyjechać do Wielkiej Brytanii i pracować jako opiekun osób starszych, koniecznie dajcie mu do przeczytania ten artykuł, by poznał całą prawdę o tej pracy.

Polak do bicia?

Oto opowieść chłopaka z małego polskiego miasteczka, dla którego jedyną ucieczka przed wszechogarniającym bezrobociem był wyjazd do Anglii i praca w zawodzie, o którym wcześniej nie miał zielonego pojęcia.
 

Jak się zaczęło?

Maj 2004. Polska przystępuje do Unii Europejskiej. Wielka Brytania i Irlandia jako pierwsze otwierają swój rynek pracy dla przybyszów z Polski. W gazetach pełno ogłoszeń o pracy na Wyspach, najczęściej poszukiwani są opiekunowie osób starszych. Darek decyduje się odpowiedzieć na jedno z takich ogłoszeń.

 

Początek jak z bajki:
 – Jak z Pana angielskim? – spytała na  spotkaniu w Gdańsku młoda dziewczyna z Agencji rekrutacyjnej – opowiada Darek. 
 

– Wie Pani, jestem samoukiem i nie miałem okazji sprawdzić w praktyce moich umiejętności.
 

Jednak wyjściem z kłopotliwej sytuacji było ustawienie tak telefonu, by głos był słabo słyszalny, a trzaski ukryły językowe błędy i dały czas na podpowiedź ze strony dziewczyny z agencji. Rozmowa z menadżerem Care Home upłynęła w miłej atmosferze, i 14 lipca Darek wylatuje do Anglii, by zacząć swój 2-letni kontrakt jako care assistant.

To nie były jedyne dobre wieści, jakie usłyszał. Przyszły pracodawca płacił za bilet lotniczy, jak również za miesiąc wynajmu mieszkania. 28 latek  czuł się jakby Pana Boga za nogi złapał. Pierwsze dni w pracy to zapoznanie się z obowiązkami.

– Tracy, menadżerka kliniki, oprowadziła mnie po całym domu – opowiada mężczyzna. Pokazała nowoczesne łazienki z wannami za 10 tysięcy funtów, eleganckie pokoje rezydentów, w powietrzu czuć było zapach lawendy. Po prostu super, ale wkrótce jednak poznałem drugą stronę medalu.

Koniec bajki, zaczyna się życie

– W Care Home poznałem swoich przyjaciół: Julkę – pielęgniarkę z Białorusi, która świetnie mówiła po polsku, a także Miszę i Siergieja – lekarzy z Ukrainy. Wszyscy pracowali jako care assistant. Nazywano ich polsko-ruską mafią.

Właśnie od Julki Darek dowiedział się, że wycieczka, jaką odbył z menadżerką, to standard, gdy ktoś chce umieścić w Care Home  swoich bliskich. Zawsze pokazuje się mu to, co chce się pokazać. Na wspólnym dyżurze z Julią Polak zobaczył jednak inne oblicze domu, w którym przyszło mu pracować. –

Zwiedziłem z moją przyjaciółką pokoje, w których nie ma łóżek, a materace leżą na podłodze, w oknach widok przesłaniają kraty i nie ma zapachu lawendy. Kilka dni wystarczyło i poznałem również relacje między personelem, a rezydentami. Te relacje można określić tylko jednym słowem – wojna.
 

Główna menadżerka powtarzała nam tysiąc razy:
 – To jest ich (rezydentów) dom
 

Druga niepisana zasada brzmiała:
 – Rezydentowi wolno wszystko, „caresowi" nie wolno nic. „Cares" ma tylko pracować i nie skarżyć się.
 

– Dzień zaczynał się od pobudki. Musiałeś być miły, powiedzieć dzień dobry, przystąpić do porannej toalety i ubierania pacjenta. Proste? Wydawałoby się, że tak, ale nie zawsze. Nie każdy lubi być budzony o 7 rano.

Sam też nie lubię rannego wstawania, więc się nie dziwię. Przychodząc do pokoju, by wykonać swoją pracę, stawałeś się automatycznie wrogiem starszej Pani lub starszego Pana, który chciał jeszcze pospać.

Rozbudzeni rezydenci nieraz wyzywali nas, ale nie robiło to na nas wrażenia. Często słyszałem: – F*** of, you bloody bastard! Odpowiadałem z uśmiechem: – I love you too – i robiłem swoje.

Co bardziej krewki mieszkaniec próbował „porannej gimnastyki". A to kopnąć, a to uderzyć, ot poranna porcja rozrywki. Po poranku mamy śniadanie. To sztuka usadzania podopiecznych.

Trzeba wiedzieć, kto z kim może siedzieć przy jednym stoliku, gdyż błąd może doprowadzić do bójki. Specjalistką od bójek była Mery, która musiała siedzieć sama, bo biła wszystkich. Kilka razy poczułem jej prawy sierpowy na głowie.

Czasem też ostre pazurki Mery robiły znaki na mojej ręce, jednak na Mery nie sposób było się gniewać, gdyż po każdym takim wybryku brała książkę i waliła się nią w głowę mówiąc: – stupid girl, stupid girl.

Pacjentów, którzy wymagali pomocy przy jedzeniu, trzeba było karmić. Karmienie to kolejna okazja do pokazania, kto tu rządzi. Gdy trafiłeś na zły dzień swego podopiecznego, mogłeś być opluty jedzeniem lub mokry od gorącej herbaty, którą w przypływie złości rezydenci wylewali na stół lub na twoje spodnie. Po posiłku czas na odpoczynek.

Oczywiście dla rezydentów nie dla „caresów". Ty musisz zmienić pampersy podopiecznym. Trzeba to zrobić z zachowaniem ich godności. Ich godność na pierwszym miejscu, Twoja niekoniecznie.

Pamiętam, jak raz poszedłem z Miszą zmienić pampersa Johnowi. Chwila nieuwagi i poczułem coś ciepłego na spodniach. To John pomylił mnie z muszlą klozetową i załatwił swoją potrzebę fizjologiczną na moje ubranie. – Kurwa mać, co robisz? – zakląłem po polsku.

To była moja broń, by nie zwariować. Kiedy mnie poniżano, odwzajemniałem im tym samym, tyle że po polsku. Gdy człowiek puści taką wiązankę, od razu czuje się lepiej, nerwy opadają, można dalej pracować.

Czasem mieszkaniec wrzeszczy: – In english, in English. – A pocałuj mnie w dupę – odpowiadam i robię swoje. Dawanie leków, to walka między pielęgniarkami a pacjentami. W Care Home, w którym pracowałem, większość pielęgniarek pochodziła z RPA. Ciemnoskóre dziewczyny często były wyzywane od „black bitches", dlatego opiekunowie i pielęgniarki „grali w jednej drużynie".

Często pomagaliśmy sobie wzajemnie. One nam przy karmieniu, my im przy podawaniu leków. Podawać leki trzeba było umiejętnie, bo czasem można było zaliczyć niezłe ugryzienie.

Niespokojne noce

Myli się ten, kto uważa, że praca na nocną zmianę w takich miejscach jest łatwiejsza. Większość ludzi w nocy śpi, ale mieszkańcy Care Home śpią prawie cały dzień w swoich fotelach, więc nocą nie spieszno im do łóżka. Oto jak Darek opowiada, co dzieje się nocą.

– Zaczyna się „wojna na dzwonki". Każdy pacjent ma przycisk dzwonka przy łóżku, by w razie potrzeby wezwać pielęgniarkę lub opiekuna.

W razie potrzeby. Sęk w tym, że niektórzy tę potrzebę mieli co pół godziny. Dzwonki nie były jednak najgorsze. Trudniej jest  zmieniać pampersy nocą. Niekiedy te „operacje" trzeba wykonywać na kompletnym bezdechu, bo smród jest okropny. Ekskrementy leżą w całym pokoju, nie jest  to miły widok. Noc to też czas, gdy umiera najwięcej osób.

Moje pierwsze spotkanie ze śmiercią odbyło się pół roku po przyjeździe. Podczas obchodu usłyszałem, że oddech Sama jest przyspieszony. Zawiadomiłem pielęgniarkę, myśląc, że ta zadzwoni po pogotowie, by zabrało biednego Sama do szpitala. Ta jednak powiedziała, że to już agonia i jedyne co zrobiła, to… wyciągnęła mu poduszkę spod głowy. 

Lubiłem Sama i zrobiło mi się smutno. Śmierć po jakimś czasie powszednieje, dochodzisz do wniosku, że to nic nadzwyczajnego. Czasem jest tylko trochę bardziej niż smutno. Noc to też czas, gdy jest najwięcej interwencji lekarskich. Pamiętam, jak podczas jednego z dyżurów odwiozłem Steva do szpitala.

Wyjaśniłem, co zaszło, oddałem dokumentację medyczną i wróciłem do Care Home. Nie minęła godzina, a musiałem wracać do szpitala, gdyż, jak się okazało, Steve pobił usiłujące mu dać lekarstwa pielęgniarki. Rad nie rad zapakowałem „walecznego‘’ Steva do taksówki i po 15 minutach nasz podopieczny znów leżał w swoim łóżku.

Szczęście w nieszczęściu

Opiekunowie to też ludzie i mają swoje uczucia i emocje. Nerwy trzeba umieć trzymać na wodzy i każdy radzi sobie z tym w inny sposób. Żeby odreagować, spotykaliśmy się w palarni – wspomina mój rozmówca. Marek, który pracował w Care Home od pół roku, zawsze miał kilka papierosów różnych gatunków.

Podbierał je rezydentom, traktując to jako swego rodzaju rekompensatę za poniżenia. Tematem rozmów zawsze była zmiana pracy. Nie było to łatwe, bo każdy obcokrajowiec miał w kontrakcie klauzulę mówiącą o zwrocie kosztów zatrudnienia, w przypadku, gdy pracownik zerwie kontrakt.

Suma ta nie była mała, bo wynosiła 900 funtów. To był sposób na zatrzymanie pracowników, którzy za minimalne wynagrodzenie robili to, czego inni nie zrobiliby za żadne pieniądze.

Jak mawiał Siergiej: – Gówniana praca, gówniana płaca. W wyrwaniu się z tego Care Home pomógł mi przypadek, a właściwie wredny charakter angielskiej dziewczyny, która pracowała ze mną na zmianie. Nie przepadaliśmy za sobą, więc nie zdziwiłem się, gdy poskarżyła się na mnie do menadżerki domu.

Wpadłem w pułapkę, z której nie ma wyjścia. Wyobraź sobie taką oto sytuację. Wchodzisz do rezydenta, widzisz, że leży w mokrym łóżku. Co robisz? Jasne, zmieniacie pościel i jego ubranie.

A co, jeśli pacjent tego sobie nie życzy? Jeśli zmienisz mu pościel wbrew jego woli, popełnisz abuse (nadużycie), jeśli nie zmienisz, popełnicie neglect (zaniedbanie),  zawsze jesteś winny. Gdy więc moja „życzliwa" koleżanka doniosła o tym menadżerce, ta niewiele myśląc zwolniła mnie z pracy.

Dziś Darek nadal pracuje w Anglii, ale już nie jako care assistant, dla niego to historia, do której niechętnie wraca. Gdy ktoś decyduje się opiekować starszymi ludźmi, to musi wiedzieć, że ta praca oprócz blasków, ma też cienie i warto się zastanowić, czy podołamy nie tylko fizycznie, ale i psychicznie temu wyzwaniu. Jedno jest pewne – praca jako care assistant w Anglii, nie jest łatwym kawałkiem chleba.

Cezary Niewadzisz

author-avatar

Przeczytaj również

AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni Celsjusza
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj