Życie w UK
Polacy w Kraju Kwitnącej Wiśni
W całej Japonii polskich emigrantów jest nie więcej niż 2 tysiące. Niektórzy być może na stałe, inni tylko przejazdem.
Polacy Online – Portal Polaków w UK >>
Mieszkający w Kraju Kwitnącej Wiśni Polacy zakochali się w japońskiej uprzejmości, kuchni i czystych ulicach. A Japończyków z kolei uczą rodzimej zaradności i… kiszenia ogórków.
W kraju miłych sprzedawców
31-letni Zuzanna i Daniel Bobryk decyzję o przenosinach do Japonii podjęli prawie z dnia na dzień. Daniel pracował wtedy dla warszawskiej Ikei i kiedy w firmie pojawiła się opcja wyjazdu na kilkuroczny kontrakt do egzotycznego kraju, pomyślał: „Czemu nie”. Zuzanna przyklasnęła pomysłowi. I to nie tylko z chęci zobaczenia nieznanego kawałka świata. – Właśnie kończył mi się urop macierzyński i miałam przed sobą wizję zostawienia kilkumiesięcznego synka, Olafa w rękach niani i powrotu za biurko. Japonia po prostu spadła mi z nieba – śmieje się dzisiaj, całe dwa lata później, siedząc z dwójką dzieci w ładnym, przestronnym mieszkaniu w centrum Tokio.
Transfer do Japonii odbył się bezboleśnie. Firma pomogła im w przeprowadzce i po kilku miesiącach od podjęcia dezycji cała trójka znalazła się w neonowej stolicy Japonii. Pierwszych zadziwień było wiele. – Zaskoczyły nas porządek, czystość i świetna organizacja życia. To wszystko zresztą zadziwia mnie w Japonii do dziś. Tak jak bezpieczeństwo. W sklepie mogę zostawić na chwilę wózek z portfelem,
a w metrze nie muszę co chwilę nerwowo sprawdzać, czy moja torebka nie stała się łupem złodzieja – podkreśla Zuzanna.
W Japończykach zachwyca ją też kultura osobista. – Wszędzie jesteśmy traktowani miło. Sprzedawcy w sklepie uśmiechają się i są życzliwi. Nawet jeśli to tylko zwyczajowe, a nie płynące z serca uprzejmości, bardzo ułatwiają życie – dodaje.
31-letni Zuzanna i Daniel Bobryk decyzję o przenosinach do Japonii podjęli prawie z dnia na dzień. Daniel pracował wtedy dla warszawskiej Ikei i kiedy w firmie pojawiła się opcja wyjazdu na kilkuroczny kontrakt do egzotycznego kraju, pomyślał: „Czemu nie”. Zuzanna przyklasnęła pomysłowi. I to nie tylko z chęci zobaczenia nieznanego kawałka świata. – Właśnie kończył mi się urop macierzyński i miałam przed sobą wizję zostawienia kilkumiesięcznego synka, Olafa w rękach niani i powrotu za biurko. Japonia po prostu spadła mi z nieba – śmieje się dzisiaj, całe dwa lata później, siedząc z dwójką dzieci w ładnym, przestronnym mieszkaniu w centrum Tokio.
Transfer do Japonii odbył się bezboleśnie. Firma pomogła im w przeprowadzce i po kilku miesiącach od podjęcia dezycji cała trójka znalazła się w neonowej stolicy Japonii. Pierwszych zadziwień było wiele. – Zaskoczyły nas porządek, czystość i świetna organizacja życia. To wszystko zresztą zadziwia mnie w Japonii do dziś. Tak jak bezpieczeństwo. W sklepie mogę zostawić na chwilę wózek z portfelem,
a w metrze nie muszę co chwilę nerwowo sprawdzać, czy moja torebka nie stała się łupem złodzieja – podkreśla Zuzanna.
W Japończykach zachwyca ją też kultura osobista. – Wszędzie jesteśmy traktowani miło. Sprzedawcy w sklepie uśmiechają się i są życzliwi. Nawet jeśli to tylko zwyczajowe, a nie płynące z serca uprzejmości, bardzo ułatwiają życie – dodaje.
Początkowa fascynacja
Mimo zachwytów nad Japonią, przenosiny za ocean, rozłąka z częścią rodziny i przyjaciółmi nie były proste. Życie utrudniają też duże różnice kulturowe między Polską a Japonią. Największe rozbieżności? Według Zuzanny, oprócz kuchni, punktualnej komunikacji miejskiej i uśmiechniętych ludzi na uliach, Japończycy mają zupełnie inne podejście do wychowania dzieci, małżeństwa, wypoczynku i pracy. – Śmieszy ich jak uczę swojego już 2,5-letniego synka, żeby przepuszczał panie w drzwiach. A koleżanka Japonka zazdrości mi męża, który zajmuje się dziećmi, wraca wcześniej do domu, a urlop chce spędzać z nami. U nich sytuacja rodzinna wygląda inaczej – wylicza Polka.
Zuzanna przyznaje dziś, że jak wielu emigrantów, ich stosunek do nowej ojczyzny jest dosyć skomplikowany. – Przerobiliśmy już etap początkowej fascynacji, późniejszego zniechęcenia, a teraz jesteśmy w fazie akceptacji rzeczywistości. I mimo że jest nam tu bardzo dobrze, na pewno nie zostaniemy na zawsze – twierdzi 31-latka.
Zuzanna przyznaje dziś, że jak wielu emigrantów, ich stosunek do nowej ojczyzny jest dosyć skomplikowany. – Przerobiliśmy już etap początkowej fascynacji, późniejszego zniechęcenia, a teraz jesteśmy w fazie akceptacji rzeczywistości. I mimo że jest nam tu bardzo dobrze, na pewno nie zostaniemy na zawsze – twierdzi 31-latka.
Aleksandra Kaniewska
Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Polish Express
Przeczytaj również
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj