Życie w UK

Panie Szofer – do Centrum proszę!

Czy można jeździć na taksówce w jednej z najbardziej prestiżowych firm Europy, mając tylko prawo jazdy oraz wielkie chęci? Z pewnością nie. To tak jakby chcieć zdać maturę, będąc w żłobku. Są jednak wśród nas tacy, dla których życiowe trudności nie stanowią wytłumaczenia do stagnacji, a raczej stają się wyzwaniem. Wyzwania zaś dodają energii do osiągania swoich celów i marzeń.

Panie Szofer – do Centrum proszę!

Z Jackiem Podlasińskim, 27-letnim gorzowianinem i jeszcze do niedawna najmłodszym szoferem w UK jeżdżącym w barwach Addison Lee, rozmawia Jacek Wąsowicz.

Jacek Wąsowicz: Witaj, Jacku. Spotykamy się, by porozmawiać o polskich „snach“ na Wyspach; o naszych marzeniach, które niestety nie wszystkim jest tu dane realizować. Jednak marzeniem niewielu byłoby zostać taksówkarzem w Polsce…

Jacek Podlasiński: Niewielu, bo jedno drugiemu nierówne. W Polsce jeździłem jako kurier, to znam branżę i wiem np. jakie pieniądze mozna zarobić w Polsce, a jakie tutaj.

J.W.: No właśnie, jakie tutaj?

Jacek: Teoretycznie, między £300 a £1500 na tydzień.

J.W.: Niewiele mi to mówi…

Jacek: No właśnie, bo to wszystko zależy od podejścia człowieka, a nie od ograniczeń tego zawodu. Tu możliwości są wielkie; trzeba tylko z nich skorzystać. Można pójść w kierunku jeżdżenia dla korporacji szoferskich, tak jak zrobiłem ja, ale można też zatrzymać się na jakiejś podrzędnej firmie i dostawać głodową wypłatę, jeździć rozlatanym wozem i ciągle do niego dokładać.

J.W.: Ponoć najlepszym wozem na świecie jest samochód marki „służbowy“…

Jacek: Zdecydowanie tak! Ja mam właśnie taki samochód, nowy Ford Galaxy, 7-seater. Martwię się tylko o paliwo; to jest też praktycznie mój jedyny koszt.

J.W.:
Opowiedz zatem naszym Czytelnikom jak się dochodzi do tego, by otrzymać taki wóz w użytkowanie oraz móc zarabiać nawet £1500 na tydzień.
Jacek: Mój znajomy akurat wracał do kraju. Pracował na motorze w firmie kurierskiej, więc wkręcił mnie na swoje miejsce. Miałem wtedy 19 lat. Później sam znalazłem kurierkę na vanach. Dużym plusem była też  znajomość języka, zanim przyjechałem na Wyspy.

J.W.: Jednak żeby jeździć na taksówce, potrzebna jest licencja…

Jacek: Tak. Po naszemu „Przewóz Osób“ lub tzw. „Radio Taxi“. Wpadł mi raz do ręki formularz aplikacyjny i początkowo byłem przerażony.

J.W.: Czym konkretnie?

Jacek: Że nie wystarczy chcieć jeździć, ale trzeba jeszcze znać miasto, bo na egzaminie wstępnym do korporacji pytają o trasę przejazdu z punktu A do B i trzeba ją podać z pamięci.

J.W.: To nie wystaczy mieć dobry GPS?

Jacek:
Absolutnie nie. W tym fachu nie wolno polegać tylko na tych urządzeniach! To znaczy wolno, ale odbije się to na twoich zarobkach (śmiech). Mam znajomych na mini-cabach, którzy nie wyjeżdżają na zmianę gdy nawigacja im wysiada. Dzwonią do firmy i mówią, że „zachorowali“ (śmiech).

J.W.: Czyli można w tym zawodzie nie iść do pracy?

Jacek: Oczywiście, że można i nikt cię nie pogoni, żeby iść kiedy ty nie chcesz. Ja osobiście wybrałem sobie pracę na nocki, bo sprawdziłem wszystkie opcje, ale zmiana od około 20 do 7 rano odpowiada mi najbardziej.

J.W.: Dlatego, że jesteś „nocnym markiem“?

Jacek: Nie. Dlatego, że na ulicach jest najmniejszy ruch, a więc kursów zrobi się więcej, czyli wyciągnie się większą wypłatę.

J.W.: A co na to żona i synek?

Jacek: Chyba nie mogą narzekać. Jeśli trzeba coś załatwić – zjeżdżam i załatwiamy. Gdy trzeba z małym do lekarza – biorę wolne i firmie nic do tego. Bywa, że robię sześć nocek w tygodniu, ale bywało też, że były cztery. Bo jak tu iść do roboty gdy się akurat tak fajnie z małym bawi albo po prostu się nie chce…

J.W.: Czyli swoboda na całego?

Jacek: Absolutnie! A do tego nie masz nad sobą szefa, nie musisz niczego dźwigać, nie ubrudzisz się, nie zmarzniesz…

J.W.: A kogo tak wozisz po tych nocach?

 

Jacek: Zdziwiłbyś się! To miasto nigdy nie śpi. Kursy nocne to głównie City i Canary Wharf oraz kluby West Endu, czyli centrum rozrywki. Nieraz za moim wozem leciał tabun paparazzich. Raz miałem np. Paula Wellera. Tutaj to jak Ciechowski, ale ja go nie znałem, więc był zdziwiony; pamiętam jak tłumaczył mi kim jest.

J.W.: Wspomniałeś też kursy z City…

Jacek: Dużo klientów, których wożę, to nie ludzie – to roboty. Normą jest, że wracają do domu o 2 w nocy, a jeszcze z drogi zamawiają kurs na 7 rano z powrotem do biura. Pamiętam gościa, jechaliśmy 50 km za Londyn o 4:30. Mówił, że był w biurze od dziewiątej rano poprzedniego dnia. Pod domem poprosił o 30 minut na „prysznic i śniadanie“ i zaraz pojechaliśmy z powrotem. O siódmej byliśmy pod jego biurem.

J.W.: Mówisz o tym jak o czymś normalnym.

Jacek: Bo taki przypadek to tutaj norma; już chyba nic mnie nie zadziwi. Wożąc tylu ludzi, słyszy się różne historie, czuję się czasami jak ksiądz (śmiech).

J.W.: A jak trafiłeś do Addison Lee?

Jacek: Wśród kolegów zawsze marzyliśmy o pracy dla tej firmy. Tu za samo trzaśnięcie drzwiami klient płaci £11, a oprócz tego nie skąpi napiwków. Ale tu ciągle trzeba uczyć się miasta i nie polegać tylko na zawodnych nawigacjach. No i kumple przerazili się tymi wymaganiami, ale ja się zaparłem. Żeby udowodnić sobie i kolegom, że potrafię.

J.W.: Czy szofer w korporacji ma jakieś zboczenia zawodowe?

Jacek: O tak! Gdy imprezujemy w swoim gronie, często pytamy się jeden drugiego np. „a jak dojedziesz z King Street na stację Paddington?“. Nasze żony dostają z nami fioła, jednak te quizy to łączenie przyjemnego z pożytecznym, bo pamięć trzeba ćwiczyć cały czas, a im szybciej dowieziesz, tym więcej dostaniesz kursów z centrali, czyli więcej zarobisz.

J.W.: Czy są jeszcze jakieś plusy z jeżdżenia „na taryfie“?

Jacek: Są. Np. nie było czasu na papierosa, bo ciągły ruch, a przy kliencie nie wolno. No to rzuciłem palenie!

J.W.: Tylko gratulować! Jakie masz plany na przyszłość?

Jacek: Myślę o licencji na czarną taksówkę. Tam pieniądze są jeszcze większe. Ale najważniejsze, żeby się nie zatrzymywać, nie stać w miejscu. Żeby szukać swojego do momentu aż to ty jesteś zadowolony – nie firma.

J.W.: A jak z czasem na pasje?

Jacek: W Polsce interesowałem się żużlem, ale nie było mnie na to stać finansowo i technicznie. Tutaj znalazłem amatorski klub żużlowy; niedługo kupuję motor.

J.W.: Życzę więc powodzenia w dalszej realizacji marzeń oraz dziękuję za rozmowę.
 

author-avatar

Przeczytaj również

Poradnik: Kary dla rodziców za nieobecność dzieci w szkolePoradnik: Kary dla rodziców za nieobecność dzieci w szkoleFirma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj