Życie w UK
Oni zrobili karierę. A Ty?
Jak zarobić nie tracąc czasu na nadgodzinach w angielskiej fabryce? I jak żyć wesoło, ciekawie i rock’n’rollowo przy okazji? Pytania są proste i zasadnicze. Odpowiedzi musimy jednak znaleźć sobie sami. Bo matka natura obdarowała nas łaskawie zestawem talentów i umiejętności – i byłoby idealnie gdyby nasz talent przyniósł nam pieniądze i sławę.
Szturmem zdobyli Londyn
– Z Eddem Whyte’em po raz pierwszy spotkałem się w lipcu 2010 roku – mówi Adam, polski emigrant z Bristolu. – Pracowaliśmy razem na karuzeli w Kensigton Gardens w Londynie, wprawiając w ruch miniaturowe samochodziki dla dzieci i wożąc całe rodziny na wielkiej, „końskiej” karuzeli.
Edd okazał się być przesympatycznym, młodym facetem, z dużym poczuciem humoru i rock’n’rollowo-filozoficznym podejściem do życia. Od słowa do słowa, okazało się, że Edd jest tekściarzem i gitarzystą londyńskiej grupy rockowej Pink Cigar. Przyniósł mi któregoś dnia demo zespołu, a jako że jestem zapalonym fanem i konsumentem muzycznym przesłuchałem płytę z ciekawością.
Przesłuchałem i pomyślałem sobie jedno: „to tylko kwestia czasu kiedy ci panowie zrobią karierę”. Bo Pink Cigar brzmiał świeżo, radośnie i krwiście, rażąc olbrzymim rock’n’rollowym wykopem, świetnymi kompozycjami, rasowym brzmieniem gitar i kapitalnym wokalem. Latem tego samego roku obejrzałem koncert grupy w londyńskim Lewisham i rok później widziałem Pink Cigar w barze „Błękitna Laguna” w Bristolu. Od tego czasu minęły trzy lata.
Pink Cigar koncertowali przez ten czas nieprzerwanie w Wielkiej Brytanii i na kontynencie (m.in. w Niemczech) i wyrobili sobie świetną markę. Zaczęli grać jako support dla gwiazd światowego formatu koncertując m.in. z Razorlight, a 4 listopada 2013 ukazała się ich debiutancka płyta „We’re gonna get you out of here”. Krążek zbiera świetne recenzje, a odbiór ich muzyki jest rewelacyjny. Niektóre media muzyczne nazywają ich największym londyńskim odkryciem muzycznym od czasu Sex Pistols – omówi Adam.
„Pink Cigar szturmem zdobyli Londyn”. Kiedy przeczytałem te słowa w sieci, uśmiechnąłem się pod nosem – opowiada Adam. – Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Bo ja to już wiedziałem trzy lata temu.
A przy okazji, ich sukces natchnął mnie nadzieją. Bo zaczynali od zera i dzięki swojej konsekwencji i wytkniętemu celowi zaczynają powoli ogrzewać się w promieniach sławy. Też mam taki plan choć nie jestem muzykiem; wyżywam się w innej dyscyplinie artystycznej: piszę i to sporo. I od prawie pięciu lat usiłuję wydać powieść.
Z pisania da się żyć?
– Z pisania da się żyć, jeśli mamy dobre nazwisko i dobry repertuar. Problem polega na tym, że nawet mając dobry materiał ciężko go sprzedać wydawnictwu jeśli jest się nieznanym autorem – mówi Adam.
– Wydawnictwa boją się anonimowych debiutantów. Uśmiecham się na taką oto myśl: załóżmy, że do drzwi wydawcy puka nikomu nieznany Hans Christian Andersen i proponuje swoje bajki.
W tym samym czasie zjawia się w wydawnictwie znana prezenterka telewizyjna, której zachciało się zrobić taką małą karierę na boku pisząc dla dzieci (bo to ponoć modne, łatwe i nie wymaga takiego wysiłku jak twórczość dla dorosłych).
Finał sprawy? Pani prezenterka ma znaną buzię, więc siłą rzeczy, inwestycja w jej bajkę to mniejsze ryzyko i większa szansa na wygraną. To oczywiście fikcyjna historyjka ale tak to, mniej więcej, się odbywa.
Zresztą wystarczy prześledzić losy pani J.K. Rowling, autorki Harry’ego Pottera – miała szalone problemy z wydaniem swojej pierwszej książki. A teraz szefowie wydawnictw, które dały jej kosza, plują sobie w brodę. – Pięć lat temu prawie podpisałem już umowę wydawniczą – opowiada Adam.
– Znalazłem polskie wydawnictwo, które było zainteresowane drukiem mojej powieści. Zaczęło się obiecujące dogrywanie szczegółów i kiedy sprawa wyglądała już na zaklepaną nagle wszystko, z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, utknęło w martwym punkcie i rozpłynęło się w niebycie.
Przyjąłem to ze spokojną pokorą – ale nawet mimo takiego rozczarowującego falstartu nie zamierzam rezygnować z moich planów. Zebrałem odpowiednie fundusze i wydaję powieść sam. Historia literatury zna przypadki uznanych autorów, którzy sami finansowali wydanie swoich prac.
Oczywiście, nie jestem aż takim bufonem, by stawiać się w jednym rzędzie z najlepszymi fachowcami od pióra. Ale wiem, że to co piszę ma swoją wartość i jest dobre. A skoro tak, to mam cichą, acz dużą nadzieję, że zostanie to w jakiś sposób zauważone przez czytelników.
– Szczerze mówiąc, mam już dość kontaktów z wydawcami, którzy albo zbywają mnie milczeniem albo, co jest zupełnie zabawne, nazywają mnie grafomanem. Wiem, że nie jestem impotentem pisarskim i wierzę głęboko, że jeśli uda mi się przepchnąć mój projekt to być może, któregoś dnia znajdę się w takim samym punkcie kariery co Edd Whyte i Pink Cigar.
Radosław Purski
Strona Pink Cigar – www.pinkcigarmusic.com
PYTANIE DO CZYTELNIKÓW „POLISH EXPRESS”
Ciekawe czy utalentowany Polak i równie utalentowany Brytyjczyk mają równe szanse na karierę w Wielkiej Brytanii? Jak sądzicie? Piszcie do nas [email protected], lub na Facebooku: www.facebook.com/Tygodnik.Polish.Express jeśli chcecie nam opowiedzieć swoją historię lub wyrazić swoje zdanie na temat artykułu.