Życie w UK

Obalamy mit – Polak na Wyspach jeździ ostrożnie

Gdy w kwietniu 2004 roku 24-letni Mariusz Adamski wjechał volkswagenem pod prąd na autostradę w okolicach lotniska Luton, brytyjskie tabloidy najbardziej chciały dowiedzieć się, czy był on trzeźwy.

Obalamy mit – Polak na Wyspach jeździ ostrożnie

Giną cykliści! >>

Polakom nie wolno i już! >>

Mężczyzna zderzył się czołowo z jaguarem – zginął on sam i jego czteroosobowa rodzina. Przyczyną wypadku okazały się być roboty drogowe – Polak pomylił rozdzielone barierą remontowane nitki autostrady M1 i pojechał pod prąd. Sam poniósł śmierć na miejscu. Alkoholu w jego krwi nie wykryto.
Wbrew wszelkim plotkom, nasi rodacy należą do najbezpieczniejszych kierowców na Wyspach. Niemal 97 procent ubiegłorocznych wypadków spowodowali sami Brytyjczycy!
Czas przyjrzeć się uważniej jeździe naszych kierowców i uczciwie odpowiedzieć na pytanie – czy faktycznie jesteśmy postrachem brytyjskich dróg? Według angielskich gazet, prawda jest brutalna. Jeździmy nieostrożnie, po pijaku, a do tego przodujemy w liczbie drogowych wykroczeń. Polacy pośród obcokrajowców są, bowiem najczęstszymi sprawcami wypadków. Jest też druga strona medalu – nasz udział w drogowych zdarzeniach to ledwo 1,5 procenta wszystkich wypadków na Wyspach. Zaraz po nas uplasowali się Niemcy – a ich jest tutaj zdecydowanie mniej niż Polaków.

Przodujemy doświadczeniem
Na pierwszy rzut oka policyjne statystyki nie pozostawiają na nas suchej nitki. Tylko w ubiegłym roku nasi kierowcy uczestniczyli w przeszło 3,5 tysiącach wypadków samochodowych. To aż jedna piąta wszystkich drogowych zdarzeń z udziałem obcokrajowców. Zaraz za nami znaleźli się Niemcy (2,5 tysiąca kolizji), potem Holendrzy i Francuzi. Zamiast bić na alarm, lepiej sprawdzić, ile wypadków spowodowali sami Brytyjczycy. Było ich przeszło 230 tysięcy – łatwo policzyć, że nasz udział
w tym wyniku jest znikomy, mieści się niemal w granicy błędu statystycznego.
– Polacy należą do najlepiej wyszkolonych kierowców – nie ma wątpliwości Przemysław Wróbel, właściciel firmy Husky Transport. Wróbel zna europejskie drogi na tyle dobrze, że jeździ po nich bez map ani satelitarnej nawigacji. Trasę Anglia – Polska – Anglia pokonuje co najmniej raz w tygodniu. Miał wiele okazji, by poznać styl jazdy naszych europejskich kolegów. Jak mówi, na Zachodzie być może panuje wyższa kultura jazdy niż w Polsce, ale umiejętności jazdy nikt nam nie odbierze.
– Potrafimy szybko reagować na nagłe zdarzenia, podejmować dobre decyzje, przewidywać niebezpieczne sytuacje – wylicza. – Mało tego, polscy kierowcy za granicami kraju naprawdę potrafią sobie pomagać i na obcych trasach trzymają się razem – dodaje.
Kierowca przyznaje jednak, że po zjechaniu z promu na brytyjską ziemię niektórych Polaków zaczyna opuszczać zdrowy rozsądek i sięgają po alkohol. Zachęcają ich łaskawe przepisy – na brytyjskich drogach można mieć we krwi aż 0,8 promila alkoholu, a kontrole trzeźwości są niezwykle rzadkie. To zachęca do jazdy na podwójnym gazie.
Inspektor Ian Jenkins, szef komisariatu policji na londyńskim Ealingu nie ma wątpliwości: – Polacy to dobrzy kierowcy, choć czasami mylnie interpretują przepisy pozwalające na jazdę po spożyciu alkoholu. Z pewnością nie przyzwalamy na prowadzenie w stanie upojenia – zastrzega.
To smutne, ale pierwsze, o co podejrzewa się uczestnika wypadku kierującego autem z polskimi tablicami rejestracyjnymi, to właśnie alkohol. Gdy w kwietniu 2004 roku 24-letni Mariusz Adamski wjechał volkswagenem pod prąd na autostradę w okolicach lotniska Luton, brytyjskie tabloidy najbardziej chciały dowiedzieć się, czy był on trzeźwy. Mężczyzna zderzył się czołowo z jaguarem – zginął on sam i jego czteroosobowa rodzina. Przyczyną wypadku okazały się być roboty drogowe – Polak pomylił rozdzielone barierą remontowane nitki autostrady M1 i pojechał pod prąd. Alkoholu w jego krwi nie wykryto.

Mylą nas oznaczenia
Nie ma co ukrywać – przepisy drogowe na Wyspach różnią się od tych w kontynentalnej części Europy. Głupieją tutaj nawet najlepsi kierowcy – lewostronny ruch, dziesiątki nieznanych nam znaków i ostrzeżeń, a większość z nich namalowana jest na asfaltowej drodze. Jeszcze gorzej, gdy zamiast graficznych oznaczeń są one napisane po angielsku – bez znajomości języka mamy małe szanse zrozumieć, że wjeżdżamy właśnie w drogę jednokierunkową lub musimy ustąpić komuś pierwszeństwa. Do tego nie istnieje tutaj zasada prawej ręki, a na skrzyżowaniach równorzędnych żadne z nadjeżdżających aut nie ma pierwszeństwa przejazdu.
– Sam wjechałem kiedyś autobusem na rondzie w przeciwną stronę. Mój instruktor aż zaniemówił – wspomina Tymek Skroban-Korzeniecki, właściciel firmy Emano zajmującej się przygotowywaniem materiałów szkoleniowych o ruchu drogowym w Wielkiej Brytanii. – Do dziś jeżdżąc na kontynent mam problemy z przestawieniem się na przeciwległy pas ruchu. Dam głowę, że wielu przyjeżdżających na Wyspy też przez kilka dni się gubi – zapewnia.
Dziwić mogą też nawyki, jakie na Wyspach wpaja się młodym kierowcom.
Paweł z Greenfordu oblał kilka miesięcy temu egzamin na prawo jazdy, gdyż… jechał zbyt wolno. – Ale najbardziej zaskoczyło mnie, że musiałem przyjechać na egzamin własnym samochodem i pokazać wykupione na własne nazwisko ubezpieczenie – wspomina. Prawa jazdy nie ma do dziś, ale w myśl brytyjskich przepisów i tak może prowadzić samochód po mieście. Wystarczy, że z tyłu naklei czerwoną literkę „L”, a obok niego będzie siedziała osoba posiadająca prawo jazdy od co najmniej 3 lat. Takie rozwiązanie bywa niekiedy lepsze – kierowca oficjalnie uczy się jeździć, więc nie zbiera punktów karnych i nie utraci prawa do prowadzenia pojazdów. Ilu kierowców jeździ po brytyjskich drogach bez odpowiednich dokumentów? Niestety, tego żadne statystyki nie podają.
W swoich działaniach potrafią gubić się sami mundurowi. Świadczy o tym tegoroczna nagroda anty-Nobla za poszukiwania na Wyspach kierowcy o nazwisku „Prawo Jazdy”. Figurował on we wszystkich możliwych policyjnych kartotekach i popełniał niezliczoną ilość wykroczeń – do czasu, aż ktoś zwrócił policjantom uwagę, że jest to jedynie nazwa dokumentu uprawniającego do kierowania pojazdami.

Polish Crazy Drivers
Rasizm na drogach kwitnie bardziej niż na piłkarskich stadionach. O polskich kierowcach w UK krążą już legendy – specjalnie na tę okoliczność wymyślono nawet skrót PCD (Polish Crazy Drivers), będący w Internecie hasłem kluczowym do wyszukiwania pogrążających nas treści.  
Warto pamiętać, że każdy kij ma dwa końce, a proca nawet trzy. Jak się okazuje, na Wyspach mandat można złapać nawet za niewinność. Nasz Czytelnik znalazł go za wycieraczką wlepiony pod jednym z hipermarketów. Nie postawił auta równo w kopercie, bo jak mówi, parking był całkowicie pusty i nikomu nie zastawiał miejsca. Ale kontrolerzy najwyraźniej byli innego zdania.
– Najlepiej sprawdzić, czy jest tam widoczna tabliczka zakazująca parkowania w określony sposób. Jeśli nie, wystarczy się odwołać i przytoczyć ten argument – radzi Tymek Skroban-Korzeniecki. Jak mówi, znane są mu przypadki umorzenia mandatów za parkowanie na podwójnej żółtej linii tylko dlatego, że była ona przysypana liśćmi. – W takim przypadku trzeba powalczyć przed sądem – zastrzega.
Jeszcze jedno „ale” Wśród najczęściej karanych zagranicznych kierowców są zawodowcy, którzy kursują na Wyspy ciężarówkami. Zgarniają najwięcej mandatów, a co gorsza, nie zamierzają ich później płacić. Brytyjska policja do niedawna bezradnie rozkładała ręce – dopiero kilka miesięcy temu weszło w życie prawo pozwalające egzekwować funkcjonariuszom kary na miejscu wykroczenia. Do tej pory drogówka wręczała im wezwania do sądów wiedząc z góry, że oskarżeni i tak się nie stawią. Teraz ma być inaczej – policjant weźmie od kierowcy depozyt na poczet kary, a dopiero później jej wysokość oficjalnie zatwierdzi sędzia.
Jedno jest pewne – nawet jeśli kierowcy przyjeżdżający z kraju psują nam wizerunek, to na tle milionowej społeczności Polaków i tak powinniśmy uchodzić za wzór do naśladowania.  

WARTO WIEDZIEĆ: prawo jazdy

Polski dokument uprawniający do prowadzenia pojazdów mechanicznych ważny jest jedynie przez pół roku od czasu zamieszkania na Wyspach Brytyjskich. Po tym czasie należy wymienić go na tutejszy – honorowany we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Wymiana prawa jazdy to nie udręka – dzięki temu zostaniemy posiadaczami tutejszego dokumentu tożsamości, poświadczającego nasz adres zamieszkania, a zarazem honorowanego we wszystkich urzędach i bankach.
Aby dostać nowy dokument, wystarczy poprosić w urzędzie pocztowym o dokument „D1 – Driver license pack”, który odsyłamy z naszym polskim prawem jazdy oraz paszportem na adres: DVLA, Swansea, SA99 1BT. Do przesyłki należy dołączyć czek na kwotę 50 funtów. Dokumenty przyjdą pocztą w ciągu 2 tygodni.

WARTO WIEDZIEĆ: dowód rejestracyjny

Kupno auta i przerejestrowanie go na własne nazwisko jest łatwe niczym wysłanie listu w urzędzie pocztowym. Dokładnie tak – poza wypełnieniem kilku linijek formularza i nadaniu listu, nic więcej nie ciąży na naszych obowiązkach. Dowód rejestracyjny pojazdu w Wielkiej Brytanii niczym nie przypomina dokumentu, jaki znamy z Polski. To czterostronicowy papier poświęcony informacjom o obecnym i poprzednich właścicielach samochodu, miejscach zamieszkania, a także najważniejszych danych technicznych auta. Ostatnia ze stron poświęcona jest właśnie przerejstrowaniu samochodu na nowego właściciela. Formularz jest zarazem odpowiednikiem kupna-sprzedaży i potwierdza dokonanie transakcji. Dotychczasowy właściciel auta wypełnia w nim trzy kluczowe pozycje – datę sprzedaży, nazwisko nowego właściciela i jego adres, a także przebieg zarejestrowany na liczniku. Potem pozostaje tylko złożenie podpisów i udanie się z dokumentem na pocztę. To już naprawdę koniec formalności – kupujący nie musi zaprzątać sobie głowy zmianą tablic rejestracyjnych, stawianiem się w urzędach ani dostarczaniem jakichkolwiek dokumentów. Mało tego, za kierownicą możemy usiąść nie czekając na nowy dowód rejestracyjny. Ten przyjdzie na nasz domowy adres w ciągu dwóch tygodni. Brytyjska policja nalega, by kierowcy nie wozili ze sobą dokumentów auta – powinny one pozostać w domu, schowane w bezpiecznym miejscu. W razie kontroli drogowej funkcjonariusze są w stanie sprawdzić nazwisko właściciela auta po numerach rejestracyjnych. To znakomite ułatwienie, dzięki któremu nie musimy pamiętać o zabieraniu ze sobą w podróż jakichkolwiek dokumentów.

Tomasz Ziemba / Fot. Getty Images

Giną cykliści! >>

Polakom nie wolno i już! >>

author-avatar

Przeczytaj również

Rekordowa liczba pasażerów na lotniskach w UK. Chaos na drogach i na koleiRekordowa liczba pasażerów na lotniskach w UK. Chaos na drogach i na koleiRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajek
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj