Nigel Farage przemawia w Waszyngtonie do pustej sali

Płomienne przemówienie Nigela Farage’a na amerykańskiej konferencji Conservative Political Action, w którym lider UKIP nawoływał do ochrony „wartości Judeochrześcijańskich” nie spotkało się z oczekiwanym przyjęciem. Sala nie utonęła w gromkich owacjach, bo i też wznosić ich nie było komu – Farage przemawiał w większości do pustych krzeseł.

Brytyjski polityk przedstawił garstce zgromadzonych kilka faktów ze wspólnej historii Wielkiej Brytanii i USA. Oświadczył, między innymi, że gdyby nie wspólne działania obu mocarstw w czasie II Wojny Światowej „większa część dzisiejszego świata nie byłaby wolna” i przypomniał, że dziedzictwo obu narodów opiera się na „prawie zwyczajowym” a nie „prawie szariatu”.

„Musimy walczyć o naszą wolność i demokrację. Nie dajmy się omamić politycznej poprawności” – grzmiał z mównicy Farage i dodał, że państwa zachodnie, zamiast trzymać się razem, ze strachu forsują „tchórzliwą politykę multikulturalizmu”. Jednak pomimo silnego przekonania, że „Państwo Islamskie to obecnie największe zagrożenie dla wolnego świata”, lider UKIP jest daleki od popierania interwencji zbrojnej na Bliskim Wschodzie: „Za każdym razem, kiedy najeżdżamy jakiś kraj, tłumaczy się nam, że to dla naszego własnego bezpieczeństwa. Okazuje się jednak, że jest odwrotnie i takie działania tylko podjudzają islamski ogień” – przekonywał.

Podobnie jak na rodzimej scenie politycznej, podczas „gościnnych występów” Farage nie powstrzymał się przed wygłaszaniem kontrowersyjnych poglądów. Tym razem dostało się gospodarzom – Partii Republikańskiej, której władze, zdaniem szefa UKIP, nie potrafią przyciągnąć „zorientowanego na działanie” i „patriotycznego” elektoratu, jaki popierał ugrupowanie za czasów Ronalda Regana.