Styl życia

Nienudnych świąt!

Arab, grypa i bokserskie rękawice. Ahmed zakłada polski sklep. Konkurencja po polsku. To samolot, czy autobus? Jak mamusia Adrianka wychowywała.

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

Jestem byłym agentem służb specjalnych >>

Arab boi się świńskiej grypy, bo już na dobre przestał odwiedzać moją sąsiadkę. Właśnie podsłuchałem rozmową Viktorii Araba, a że użyła zestawu głośno mówiącego, miałem możność wysłuchania obu stron. Skarżyła się, że tęskni. Arab odparł, że on również, ale obawia się zarażenia, stąd jego długa nieobecność. Viktoria nadmieniła, że jakoś inni nie boją się infekcji i odwiedzają ją.

– Inni, czyli kto? – w głosie Araba zabrzmiała nieskrywana agresja.
– Na przykład Ahmed, Hassan, a Janusz nawet się mną opiekuje.
– Jak to? Jak się opiekuje? – zapytał groźnie.
– Zwyczajnie, pyta o moje samopoczucie, daje mi lekarstwa, sprawdza, czy nie gorączkuję, przygotowuje mi jedzenie.
– Sprawdza, czy nie gorączkujesz!!!?
Jak sprawdza!!!?
– Normalnie.
– Jak!? Dotyka cię!?
– Oczywiście.
Arab powiedział jedno brzydkie słowo, a później kilka innych, też brzydkich.
– Nie życzę sobie, żeby dotykał cię ktokolwiek poza mną!
– Skoro ty nie chcesz, to musi to robić ktoś inny.
Arab znów bluzgnął stekiem przekleństw i wyłączył się. Nie miałem wątpliwości, że dziś już na pewno odwiedzi Viktorię, chociażby po to, żeby zobaczyć jak sprawdzam, czy jego dziewczyna gorączkuje. No i dobrze, bo ostatnio kupiłem w jakimś „charity” rękawice bokserskie, ale nie mam worka treningowego.

*  *  *

Odwiedził mnie Ahmed, który od jakiegoś czasu przestał do mnie przychodzić. Nie, żeby się obraził, jakoś tak się złożyło po prostu. Rozmawialiśmy sobie o zagadkach duszy ludzkiej, a później przeszliśmy na temat polskiej żywności. Ahmed stwierdził, że to doskonały biznes – polskie produkty schodzą im w sklepie coraz lepiej i zdecydowali, że nie będą już korzystać z pomocy pośrednika, lecz będą sprowadzać bezpośrednio z Polski, a zamawiać przez internet. Wyjdzie to znacznie taniej. Pozwoliłem sobie wyrazić wątpliwości co do opłacalności tego przedsięwzięcia, ale Ahmed poinformował mnie, że ma plan. Dowiedział się, że właściciele polskich sklepów konkurują ze sobą. – W konkurencji nie ma niczego złego, ale rzecz w tym, że Polacy miast złożyć się wspólnie na transport towaru, wolą załatwiać swoje biznesy osobno. „Gdyby wszyscy razem złożyli się na jedną ciężarówkę, na pewno wyszłoby to znacznie taniej, ale oni wolą załatwiać sobie indywidualnie, żeby za wszelką cenę dopieprzyć konkurencji. My również ze sobą konkurujemy, ale zdrowo. Kupimy taniej niż Polacy i sprzedamy taniej niż Polacy. Czy to nie jest głupie, że my sprzedamy taniej waszą żywność i zarobimy więcej na tym niż wy?
– Oczywiście, że jest to głupie. Przecież to u nas powstała „Solidarność”, ale czy my naprawdę jesteśmy solidarni? Im dłużej żyję, tym większe mam wątpliwości, że coś takiego, jak solidarność, przez duże „s”, czy nawet taka zwykła solidarność istnieje? Czy przypadkiem nie dajemy się przekupić? Czy nie rezygnujemy z pewnych zasad za pieniądze czy inne gratyfikacje, usprawiedliwiając się tym, że przecież musimy jakoś przeżyć? Że to dla dobra rodziny, kraju, wioski itd., itp.? To jakiś paradoks, że „solidarni” Polacy nie potrafią się dogadać w sprawie, dzięki której mogliby zarobić trzy razy więcej kasy niż zarabiają. To co najmniej dziwne, że nie Polacy, a Pakistańczycy wiedzą, jak zrobić biznes na polskiej żywności!
– Mam kolegę Polaka, który jest tu już prawie siedem lat – mówi Ahmed. – Doskonale zarabia, bo prawie 2500 funtów miesięcznie. O takich zarobkach ja mogę tylko pomarzyć, ale on przez te sześć lat odłożył tysiąc funtów, a ja przez trzy lata odłożyłem 20 tysięcy funtów zarabiając mniej. No tak, tylko że Ahmed nie wydaje na alkohol, papierosy czy na kobiety. Jednak wyżej wymienionych kwestii nie podnosiłem, powiedziałem jedynie, że większość moich rodaków nie zna słowa po angielsku, więc jak mogą zajmować się biznesem? I to jest straszne! Dlaczego? Ano dlatego, że UK to niesłychanie przyjazne państwo dla tych, którzy są kreatywni. A czy jest ktoś bardziej kreatywny niż Polak? Nie ma! Byle głupek znad Wisły potrafi sobie poradzić w sytuacji, w której angielski orzeł intelektu durnieje. Wyobraźmy sobie brytyjskiego imigranta w Polsce, który nie zna polskiego i próbuje w gminie Kozia Wólka załatwić sobie jakiś benefit. No, pokażcie mi takiego gościa!
A Polak, z popegeerowskiej osady, który po angielsku potrafi powiedzieć tylko: „marlboro”, daje w Anglii radę! No, ale z biznesem to już jest trudniej, bo czy można wyobrazić sobie kogoś, kto nie znając języka prowadzi biznes w UK? 
Te 20 tysięcy funtów Ahmed zamierza przeznaczyć na założenie sklepu z polską żywnością. Znalazł jakieś miejsce, gdzie mieszka sporo Polaków. Powodzenia.
Około północy przyszedł Arab, ale na szczęście nie do mnie. Nie zdążył powiedzieć słowa, bo Viktoria już od drzwi przystąpiła do ataku, robiąc mu wyrzuty, że od każdego może oczekiwać pomocy, tylko nie od niego. Tym razem tapczanu nie odsuwali, widać Arab naprawdę bał się grypy.

*   *   *

Zawsze przy okazji Bożego Narodzenia dawałem upust swojej irytacji. Denerwuje mnie to nieprzytomne bieganie od sklepu do sklepu, ta cała gorączka, przedświąteczne podniecenie. Normalny, „nieświąteczny” człowiek nie może normalnie funkcjonować, wszędzie kolejki, chaos i natrętne kolędowanie płynące z głośników. Fakt, że nie obchodzę świąt sprawia, iż wielu polskich znajomych uważa mnie za ateistę lub przynajmniej świadka Jehowy. Tłumaczę im, że te święta nie mają nic wspólnego z urodzinami Chrystusa, że to jedynie echo pogańskiego święta, podczas którego celebrowano zrównanie dnia z nocą. Ale nawet nie o to chodzi, niech każdy czci, co tam sobie uważa za stosowne, tylko dlaczego ja mam cierpieć?

*  *  *

I przyszło mi wyjechać do Polski akurat w tym okresie, którego bardzo nie lubię, czyli świątecznym. Wylot ze Stansted o 7.15, ale na dojazd potrzebowałem co najmniej dwóch godzin. Okazuje się, że z Acton mam znakomite połączenie. Nocnym autobusem na Liverpool Street i stamtąd już prościutko pociągiem na lotnisko. Bilet na lotnisko wraz z powrotnym kosztował mnie niespełna 30 funtów, a za taksówkę musiałbym zapłacić co najmniej 40 funtów i to w jedną stronę. Nigdy więcej taksówek. Lot upłynął spokojnie nie licząc 40-minutowego opóźnienia i kilku rozwrzeszczanych bachorów. Mamy uspokajały swoje pociechy na różne sposoby. Młoda, lekko otyła blondynka, uciszała swojego synka słowami: – No cicho, Adrianku, no cicho skarbie. Ale Adrianek miał to gdzieś i wył dalej. Mamusia już chyba też miała dość, bo odezwała się do niego w te słowy: – Zamknij k… pysk, bo cię wypie… z tego samolotu. Trzeba przyznać, że podziałało. Też jestem zdania, że dzieciom wszystko należy tłumaczyć obrazowoi używając słów powszechnie znanych.
Powszechne zainteresowanie budził młody, brodaty osobnik odziany na czarno, z kapeluszem na głowie, miał też po bokach twarzy loczki zwane pejsami. Samolot, zanim wystartował, przemieszczał się po lotnisku przez ponad pół godziny i wtedy facet w kapeluszu nie wytrzymał, zawołał stewardesę i zapytał ją czy to autobus, czy samolot, bo on ma bilet na samolot. Pani poinformowała go, że pas, z którego mamy startować, znajduje się bardzo daleko i musimy tam dojechać. Siedział przede mną, więc postanowiłem z nim porozmawiać. Zapytałem, czy celem jego podróży jest Leżajsk. Odpowiedział twierdząco i tak przegadaliśmy z Nathanem ponad dwie godziny wymieniając się londyńskimi adresami. Nathan wybierał się do Leżajska na tamtejszy cmentarz żydowski odwiedzić groby pradziadków i pomodlić się przy sarkofagu sławnego chasydzkiego cadyka Elimelecha.
Rzeszów przywitał nas śniegiem i mrozem. Bardzo mnie to cieszy, widziałem w internecie, że w Przemyślu naśnieżają stok, pojeżdżę sobie. W Polsce świąteczne wariactwo nie ma sobie równych. Nie rozumiem, dlaczego ludzie na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem kupują tony żywności. Przecież to już nie te czasy, kiedy brakowało kiełbasy czy szynki, pomarańcz, mandarynek, cytryn. Innym przejawem tego wariactwa jest branie tzw. kredytów świątecznych. Trzy dni biesiadowania, za które trzeba później płacić przez cały rok odejmując sobie od ust!  Właśnie z powodu zbliżających się świąt ten odcinek jest nudny jak święta, ale czy to moja wina, czy ja je wymyśliłem? Jeśli więc mogę czegokolwiek życzyć, to życzę, żeby nadchodzące święte nie były nudne.
Cdn.

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

Jestem byłym agentem służb specjalnych >>

author-avatar

Przeczytaj również

Pięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billPięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i majuZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i maju46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją Rosjanie46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją RosjanieRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla UkrainyRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla Ukrainy23 kwietnia obchodzimy Dzień Świętego Jerzego, bohaterskiego patrona Anglii i… multikulturalizmu23 kwietnia obchodzimy Dzień Świętego Jerzego, bohaterskiego patrona Anglii i… multikulturalizmu
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj